Renata Przemyk
Obchodzę urodziny
Właśnie obrałam warzywa i moje najbliższe plany to pokroić je na sałatkę. Zadzwoni pani za dwie godziny? – pyta mnie piosenkarka Renata Przemyk. Dzwonię za dwie godziny i 18 minut. – Wieczorem spodziewam się gości – słyszę. – Nie byłam w stanie urodzin swoich świętować wtedy, kiedy wypadła ich data, dlatego poprzesuwaliśmy to na taki termin, kiedy mnie i przyjaciołom moim bliskim pasuje. Przygotowujemy teraz całą rodziną produkty żywnościowe, potrawy, różne ulubione rzeczy do jedzenia. Artysta też człowiek i akurat żadna to tajemnica, że czasami robi coś zupełnie prywatnego.
Urodziny były okrąglutkie – to już 50 lat, jak tę babę zesłał Pan (w myśl słów piosenki Przemyk: „Babę zesłał Bóg,/ Raz mu wyszedł taki cud./ Babę zesłał Bóg,/ Coś innego przecież mógł./ Żeby dobrze zrobić wam,/ Żeby dobrze zrobić wam,/ Babę zesłał Pan”). – Okazja do podsumowań? – pytam. – Dwa lata temu świętowaliśmy dość hucznie 25-lecie mojej pracy – mówi. – Zaczęło się w 1989 roku od przełomowego w moim życiu Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie. Wtedy podjęłam decyzję, że zajmę się tym poważnie. 25 lat minęło kompletnie nie wiem kiedy, a od tego momentu minęły jeszcze dwa. Wtedy była specjalnie przygotowana na jubileusz trasa. I chyba moi słuchacze poczuli się bardziej sprowokowani do podsumowań niż ja.
Po koncercie wychodzę zawsze do publiczności. Rozmawialiśmy, wymienialiśmy wspomnienia. Było ogromnie dużo ludzi, którym moja muzyka towarzyszyła od dawna, zabierali na koncerty bliskich, dzielili się z rodziną tym, co dla nich ważne. Często przychodzili z kilkoma płytami, a czasem nawet ze wszystkimi, jakie się ukazały. Opowiadali, że przy tej mojej muzyce pojawiały się pomysły, wiązały się pary, działy się kolejne ważne dla nich rzeczy. Kogoś wyciągnęła z dołka piosenka czy cała płyta. Było też wieloletnie małżeństwo, które poznało się na moim koncercie i każdą rocznicę ślubu stara się na koncercie świętować. Usłyszałam raz nawet, że przyczyniłam się do powiększenia rodziny.
Dało mi to do myślenia. Ta moja pasja i ten przekaz z serca przełożyły się na wydarzenia w życiu innych ludzi – często przełomowe. Okazało się nagle, że to już nie jest tylko moja sprawa. I to jest tak naprawdę ważne, taki jest w tym sens. Ja raczej nie potrzebuję celebrować dat.
– A skoro sałatka gotowa, jakie dalsze plany? – chcę jeszcze wiedzieć. – Po zjedzeniu, rzecz jasna.
– Wieliczka, a więc moja rodzinna gmina z wyboru, ufundowała mi prezent w postaci urodzinowego koncertu. Zapraszam 10 marca. Poza tym zbieram materiał na następną płytę i mam też dwie nowe propozycje teatralne. Jedna w Krakowie, druga w Lublinie. Jedna na wiosnę, druga jesienią. Ale za wcześnie jeszcze, żeby o nich mówić. Poza tym nieprzerwanie koncertuję, po szczegóły odsyłam na stronę. Cały czas pracuję, tak to ze mną jest.