Róbmy miłość, a nie wojnę
mieszka za granicą. I nie są to Polacy. Mam znajomych jeszcze z czasów, gdy przez rok miałam stypendium i studiowałam na Alasce. Prawnicy, którzy porzucili swój zawód i teraz jeżdżą po świecie, pracując dla Czerwonego Krzyża, więc siłą rzeczy są blisko tematów zapalnych. Mam znajomych mieszkających w Wietnamie – Polkę i Australijczyka. Spędziliśmy ze sobą trzy miesiące na nieustannych dyskusjach. Mam też znajomych w Japonii. „Wy na tych białych koniach pędzicie z flagą, padacie we krwi, giniecie we mgle i nicości, wszystko to takie piękne” – słyszałam.
Ironizują czy tak na serio?
– Raczej nie drwina, nie ironia. Podziw i tęsknota do tego straceńczego pragnienia wolności. Pomieszana z brakiem zrozumienia. po mocne środki. Bo żeby dziś stać się obiektem ataku, wystarczy jakakolwiek odmienność.
Mówisz też o sobie?
– Grałam koncert w Bydgoszczy. Wychodzę z klubu na parking, a na naszym busie ktoś napisał centralnie „Maria Jude gwiazda”. Pomyślałam sobie – co za fantastyczny refren! Stąd się wziął numer „Gwiazda”.
„Jaka ze mnie gwiazda / chyba że Dawida / Jezus Maria Peszek / syn i córka Żyda”. Wtedy poczułaś swojską mowę nienawiści?
– Po płycie „Jezus Maria Peszek” tak naprawdę oberwałam najmocniej nie za utwór „Sorry, Polsko”, nie za ateistyczny hymn „Pan nie jest moim Pasterzem”, ale za deklarację o nieposiadaniu dzieci. Wielokrotnie uzmysławiano mi, że w związku z tym jestem wybrakowana, nieprzydatna, gorsza. Nawet w rozmowach towarzyskich. Na jakimś weselu dyskusje do rana, dziwne spojrzenia, aluzje ze strony zgromadzonych tam pań. Choć najsilniejszym zdarzeniem była wypowiedź pana Terlikowskiego, który po moim wywiadzie dla „Polityki” opublikował wideo, gdzie krzyczał: „Jej macica jest pusta”.
To było śmieszne i agresywne zarazem. Strasznie w tym wideo był ekspresyjny. Poczułam się, jakby to było jakieś słowne ukamienowanie. Bo przecież co jest najważniejszą funkcją kobiety? Oczywiście rodzić dzieci. I to Kościół stygmatyzuje te kobiety, które dokonują innego wyboru.
Wjaki sposób?
– Tu nie ma co tłumaczyć. Kościół ma jasny stosunek do prokreacji, do roli i pozycji kobiety w społeczeństwie. To się niewiele zmienia od lat. Kobieta równa się matka. I opinie pana Terlikowskiego są tego najlepszym dowodem. Kościół przez całe dekady robił fantastyczne rzeczy. Pamiętam, jakie miałam dreszcze, gdy jako ośmiolatka w stanie wojennym chodziłam na msze do Dominikanów w Poznaniu. Nie udało się jednak tamtej wspólnoty przetransponować na inny, nowy język. Doskonale rozumiem, że dla samego Kościoła to dość bolesne, ale jednak nastał czas, aby trochę odpuścić i zająć się tym, do czego ta instytucja jest powołana – do dawania otuchy, miłości, do łączenia, a nie wykluczania czy podżegania ludzi.
„Można szczuć słowem / można szczuć modlitwą / można dzielić Polskę / tnąc krzyżem jak brzytwą”. Polska podzieliła się na zwolenników i przeciwników haseł z Marszu Niepodległości czy raczej wzdłuż linii konfliktu o Trybunał Konstytucyjny?
– Przede wszystkim podzielił ją nasz polski hejt codzienny. Bardzo atrakcyjną stała się negacja. Nazywam to cywilizacją niszczycieli. Już nie ma rozmowy. Zamiast tego trzeba każdego przeciwnika „zaorać” albo „zmasakrować”. Coś pękło, wylało się i teraz brodzimy wszyscy unurzani po kolana w czymś potwornym. I łatwopalnym. Mam nadzieję, że do tego wybu-