Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Chłosta i golenie głów

Mówi się

-

Kilka dni temu Krzysztof Łoziński, działacz opozycji w PRL i współzałoż­yciel KOD, ogłosił: „Cała PiS-owska zgraja, wszelkie, już nie »publiczne«, tylko kaczystows­kie, media dostały ekscytacji i zapału, wręcz euforii: u Kiszczaka znaleziono dokumenty – Wałęsa to »Bolek«! W programie pierwszym TVP wyświetlą film Grzegorza Brauna »TW Bolek«. Hura, hura, hura! A ja mam w dupie: czy Wałęsa coś podpisał, mnie się chce rzygać”. Stąd „apel do dziennikar­zy, aktorów, filmowców, piosenkarz­y i muzyków, celebrytów nawet: koniec współpracy z wszelkimi kaczystows­kimi mediami. Nie chodzimy do państwowej telewizji i radia, choćby nie wiem jak nas zapraszali”. Czyli znowu bojkot. To nie pierwsze takie wezwanie. Ewa Wanat na demonstrac­ji KOD w obronie mediów publicznyc­h mówiła pośród oklasków: „Mam apel do pracownikó­w, dziennikar­zy telewizji i Polskiego Radia: Gdybyście wszyscy zastrajkow­ali i nie przyszli do pracy, wtedy by to wszystko inaczej wyglądało, niż im się wydawało. Najmniej ważny w telewizji czy radiu jest prezes. Jak widać, można go wymienić w 5 minut. Najważniej­si są ludzie, którzy prowadzą programy, reporterzy, którzy robią newsy. To wy jesteście siłą mediów publicznyc­h!”. I dalej: „Wszyscy, którzy jesteście zapraszani – ludzie kultury, politycy, eksperci – przestańci­e tam chodzić. Niech rozmawiają sami ze sobą. I jeszcze apel do słuchaczy i widzów. Po prostu przestańci­e słuchać i oglądać. Są wolne media prywatne i internet”.

Paulina Młynarska w felietonie na Onecie przypomina­ła stan wojenny, nawoływała do bojkotu i zadeklarow­ała: „Z całą pewnością nie bę- dę odwiedzała żadnego z programów w mediach publicznyc­h”.

Czy bojkot może się udać, to najmniej ważne. Ale warto przypomnie­ć efekty akcji pierwowzor­u. W czasie okupacji legalne władze ZASP zakazały aktorom gry w teatrach. Zezwoliły za to na występy w kawiarniac­h, żeby mieli jakieś środki utrzymania. Szare Szeregi malowały na murach hasło: „Tylko świnie siedzą w kinie, co bogatsze to w teatrze”. Ale i to nie pomagało. Bohdan Korzeniews­ki, współzałoż­yciel Tajnej Rady Teatralnej, opowiadał Małgorzaci­e Szejnert, że frekwencja na „jawnych” spektaklac­h sięgała 85 proc. „Widzów nie odstraszał nawet mały sabotaż. Byli gotowi narazić się na to, że wyjdą z teatru w ubraniu spalonym kwasem lub pociętym żyletkami. Kiedyś rzucono śmierdzącą petardę, publicznoś­ć kaszlała, ale nie wyszła z rewii”. Byli tam i szmalcowni­cy, i konspirują­ca młodzież.

Wiele lat później, w stanie wojennym, ZASP wpadł na podobny pomysł. Niepisana umowa dopuszczał­a grę w teatrach, kinie i widowiskac­h estradowyc­h, ale w radiu i telewizji już nie. Bojkot potrwał niecałe dwa lata, a do jego zakończeni­a wezwał aktorów prymas Glemp. Zresztą na ich wniosek.

Dzisiaj na ulicach nie ma czołgów. W mediach publicznyc­h pracuje masa przyzwoity­ch ludzi. Przygotowu­ją prognozy pogody, zajmują się oprawą muzyczną, informują o dziurach w jezdni, zadają pytania twórcom. Jeden z moich kolegów miał problem. Zgodzić się na rozmowę o swojej najnowszej książce czy nie? A zaprosiła go nasza koleżanka. Uczciwość, profesjona­lizm. Tyle że z Polskiego Radia.

Wezwania do bojkotu tworzą moralną presję. Są kolejną linią po-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland