ZWojciechem Eichelbergerem rozmawia Katarzyna Bednarczykówna
ty członków zarządu firmy i można w nie było rzucać pomidorami.
Na początku Japończycy mieli z szałowniami problem, więc specjalnie wyszkoleni obserwatorzy wyszukiwali najbardziej spiętych pracowników i zachęcali ich, by sobie poszaleli przynajmniej raz dziennie. W rezultacie epidemia karōshi minęła. Zmieniono kulturę firm tak, że rozładowanie stało się dopuszczalne. Wtedy też modne stało się gromadne odreagowywanie po pracy w lokalach karaoke, gdzie nie żałowano sobie alkoholu, który zahamowanym Japończykom dodawał kurażu. Teraz alkoholizm staje się problemem, ale zawsze to lepsza opcja niż karōshi.
Czyli pokoje furii to dobry pomysł?
– Generalnie dobry i myślę, że będzie się rozpowszechniał. Gołym okiem można zauważyć, że w Polakach drzemią ogromne ilości negatywnych, agresywnych uczuć. Widać to w spo- z krzykiem do ucieczki korporacyjnym korytarzem. Musisz powstrzymać naturalną reakcję. Obyczajowo i kulturowo słuszny wybór – ale zdrowiu szkodzi. Bo najzdrowiej jest wtedy, gdy po mobilizacji następuje natychmiastowa akcja.
Wpolskich korporacjach szałowni jeszcze nie ma, ale coraz więcej ludzi chodzi po pracy na siłownię, rower, popływać, pobiegać.
To nie daje takich samych efektów?
– Główna różnica polega na tym, że w takim pokoju możemy wprost rozładować agresję – bo dokonujemy destrukcji, rozwalamy coś. To daje szybkie uwolnienie i satysfakcję. Żeby uzyskać taką samą na poziomie czysto fizycznym, trzeba przebiec pewnie 10 km, a tu wystarczy 5-10 minut i mamy spokój.
Bezpieczne, symboliczne formy odreagowania agresji są jak najbardziej pożądane: wtedy nie będziemy cy itd. Dlatego najlepszym odreagowaniem jest to terapeutyczne, gdy jednocześnie odnajdujemy kontekst i właściwego adresata naszego gniewu. Odreagowanie na ślepo, w ciemno może sprawić, że pobudzimy w sobie nieukierunkowaną i niekontrolowaną agresję. Jeden z gości pokoju furii urwał misiowi głowę, wcześniej nadając mu imię byłego przyjaciela, który go wykorzystał. – W niektórych terapiach dzieje się to samo. Nie szkodząc konkretnym osobom, symbolicznie wyrażamy gniew, poczucie żalu, krzywdy. Wtedy tłumaczy się uczestnikowi: wyobraź sobie, że w tym fotelu naprzeciwko siedzi twój krzywdziciel; mów do niego, wyraź swoje uczucia, ale nie wolno ci go dotykać, możesz za to uderzać w swój fotel czy w poduszkę, którą trzymasz na kolanach.
Jak głosi stare terapeutyczne powiedzenie – albo ekspresja, albo de- – Jest wręcz niezbędna! Tak jak uczymy się prowadzić samochód, który ma wielką siłę i jest bardzo niebezpiecznym narzędziem, tak samo trzeba nauczyć się zarządzać własną siłą i agresją. To jest konieczny proces w świadomym życiu. Pojawiały się komentarze, wPolsce i na świecie, że pokoje furii są formą autoagresji. Bo gdy się uderza bejsbolem w telewizor – on oddaje, po wszystkim boli ciało. Więc to jest złe. A radzić sobie ze stresem trzeba wsposób cywilizowany: siąść, pomedytować... – To przejaw idealizmu terapeutycznego. Oczywiście można tak zrobić, ale dopiero gdy człowiek oswoi agresję. Wyprowadzi tego konia ze stajni i trochę go ujeździ. Czym innym jest opanowywanie własnej siły, którą już znamy i mamy do dyspozycji, czym innym sytuacja, gdy boimy się z własną siłą skonfrontować i zamieramy z lęku.
Dużo zależy od tego, kto wchodzi do takiego pokoju i w jakiej sprawie, nie można generalizować. Niewykluczone, że ktoś będzie jakąś formę autoagresji tam uprawiał. Choć autoagresja na poziomie fizycznym objawia się uderzaniem w siebie, kaleczeniem się, wyrywaniem sobie włosów, waleniem głową w mur. Ale nawet wtedy lepiej rozwalić misia o swoim imieniu, niż uszkodzić siebie.
Ludzie w naszym kręgu cywilizacyjnym mają w sobie zbyt wiele ukrytej i jawnej agresji, by mogli zaczynać pracę nad sobą od medytacji. Stąd pomysł tzw. medytacji dynamicznej, gdzie najpierw jest faza odreagowania przez 5-10 minut, a potem na sygnał gongu zaczyna się medytacja siedząca.
A co z tymi, którzy na rumaka wsiedli dawno temu, pędzą na nim w najlepsze i nie chcą zejść?
– Pewnie nad nim nie panują, więc niech się już lepiej w tym garażu wyładują. Może chociaż kolejnego dnia przyjdą do pracy z mniejszym ciśnieniem. Są pewne indywidualne zagrożenia tego pokoju pasji – ale zalety przeważają. Poza tym ktoś ma pracę, zarabia. I na dwóch poziomach odbywa się utylizacja śmieci.