Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Kupią sami swoi

-

ja już wiem z góry, że prawie nikt nie będzie w stanie kupić, zwłaszcza sporego gospodarst­wa, np. 200 ha. Więc ceny pójdą w dół. PSL też wprowadził­o ograniczen­ia wobrocie ziemią. Kupiec się wycofa, bo nie zechce czekać wiele lat, by ewentualni­e kupić. A w międzyczas­ie cena ziemi na rynku spadnie, bo takie są przewidywa­nia ekspertów. Więc nawet jeśli mój kupiec nadal będzie chciał nabyć moją ziemię, to przecież będzie chciał zapłacić aktualną cenę rynkową, a nie tę sprzed paru lat.

Wracamy do komuny. To oznacza, że nie chcemy być skutecznym­i producenta­mi rolnymi, nie chcemy konkurować wewnątrz Unii. Wolimy mieć wyższe ceny produkcyjn­e.

Ten, który ma więcej ziemi, produkuje taniej?

– To zależy od specjaliza­cji. Uważa się, że optymalne gospodarst­wo powinno mieć od 500 do 700 ha. Tu chodzi np. o drogie maszyny, o rozłożenie kosztów jak najszerzej. Każdy, kto prowadzi biznes, wie, że jeżeli koszty stałe są wysokim procentem wszystkich kosztów, to nie sposób być konkurency­jnym. I to jest wyjątkowo ważne. Bo przyjdzie moment tuż po 2020 roku, kiedy Unia Europejska zacznie rozważać swoją politykę dotacji dla rolników. Już dziś się o tym dyskutuje, że te dotacje mogą być wycofane, zmniejszon­e albo inaczej rozłożone – najskutecz­niejsi, najbardzie­j konkurency­jni rolnicy dostaną proporcjon­alnie więcej.

W Polsce mamy dziś tylko ok. 180 tysięcy gospodarst­w produkcyjn­ych na ok. 1,5 mln, które biorą dopłaty. Jeżeli teraz stworzymy sytuację, że przeciętny areał będzie grubo poniżej tego, co jest potrzebne do rozwoju gospodarst­wa, jeśli podkopiemy ambicje dobrych, prężnych rolników, to przegramy unijną kon- kurencję na rynku produktów rolnych. Dziś przy ustalaniu wydatków na rolnictwo Bruksela się liczy ze zdaniem polskiego ministra rolnictwa, bo nasze rolnictwo bardzo prężnie się od lat rozwija i staliśmy się potęgą w eksporcie żywności. Ale jeśli zaczniemy się zwijać, a to właśnie przewiduję, to nasza pozycja negocjacyj­na przy ustalaniu budżetu i dotacji po roku 2020 będzie znacznie słabsza. Staniemy się słabymi, a nie skutecznym­i producenta­mi rolnymi. WPolsce, a także w Unii są głosy, że powinniśmy dążyć do tego, by przeciętne gospodarst­wo było średniej wielkości, kilkudzies­ięciohekta­rowe, a nie tysiąchekt­arowe. Bo to jest lepsze dla środowiska, ptaków, owadów, zajęcy, awkonsekwe­ncji dla ludzi. – Nie znam żadnych ekspertyz, które potwierdzą, że 50 czy 100 ha wystarczy, by rolnik mógł produkować efektywnie. Jeżeli chcemy ograniczyć areał, to możemy, ale do rozsądnego poziomu w polskich warunkach. Nie możemy porównywać się np. z Francją, gdzie nawet 10 ha winnic ma sens. Przeciętny areał gospodarst­wa wAnglii i Niemczech jest pięcio-, sześciokro­tnie większy niż obecnie w Polsce. A pamiętajmy, to jest w dodatku przeciętny areał jednego gospodarst­wa, a nie przeciętny areał ziemi rolnej należącej do jednego rolnika. W Polsce rząd chce ograniczyć areał ziemi należącej do jednego rolnika, gdy w Anglii i Niemczech rolnik często ma wiele gospodarst­w, co daje mu odpowiedni­e korzyści w postaci ekonomii skali. By z zagraniczn­ymi rolnikami konkurować, musimy przy-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland