Z Anną Marią Szutowicz, liderką projektu Świat Młodych, rozmawia Wojciech Tymiński
Kto jest bohaterem młodych?
– Mama. We wskazaniach papież spada, a mama cały czas rośnie. Drugim bohaterem jest tata.
Rodzice?
– Tak. Też dlatego, że bardzo się zmienili. Są bliżej swoich dzieci – są bardziej wspierający, opiekuńczy. Poziom gniazdownictwa w Polsce jest jednym z najwyższych w Europie, na poziomie włoskiego bamboccioni. Młodzi coraz bardziej odraczają dorosłość.
Bunt międzypokoleniowy się skończył?
– Nie mają przeciwko czemu się buntować, bo dostają wolność. Ja przez cały nastoletni okres musiałam kryć się z browarem, a potem żuć ogromne ilości gumy, by rodzice nic nie wyczuli. A dzisiaj dorośli mówią do swoich dzieci: „Wolę, żebyś przy mnie palił tę trawę, niż masz się jeszcze przeziębić na dworze”. To superwygodne. – Oczywiście. Młodzi są pragmatyczni. Jak masz w domu kucharkę, sprzątaczkę, szofera, bankomat i terapeutów w postaci rodziców, to się nie wyprowadzasz. Ale rodzice też są przeszczęśliwi, bo syndrom pustego gniazda jest dziś dla nich szczególnie straszny. Przecież włożyli tyle energii i miłości w swoje dzieci, w ich wychowanie, nie wyhodowanie.
Mamy też model dealu ekonomicznego. Są młodzi Polacy, którzy dokładają się do gospodarstwa, bo samotnej matce czy rodzicom trudno byłoby utrzymać mieszkanie. Ty zarabiasz grosze, my zarabiamy grosze, razem będzie łatwiej. Przy czym młodzi często nie pracują, bo wraz z rodzicami podejmują decyzję, że „gdziekolwiek” nie warto. Pamiętam opowieść chłopaka, który wrócił do rodzinnego domu na wsi po studiach w dużym mieście, bo nie chciał pracować w Castoramie za 2000 zł. Wolał rozwijać didżejską pasję, grał na dyskotekach i weselach, co absolutnie nie starczało na życie. Ale rodzice bardzo go w tym wspierali, nie tylko z powodu ceny wynajmu mieszkania w mieście – im było żal oddawać wykształconego syna na osiem godzin do sprzedawania farb czy kafelków.
Ta zmiana na linii rodzice – dzieci znajduje odbicie w kultowych markach. Kojarzysz opowieść o pokoleniu Frugo?
Tę reklamę z lat 90., w której zrzędzili starzy ludzie, a potem pojawiał się wyzwolony, wyluzowany młody człowiek?
– Dokładnie. Był stary ład, po którym przychodziło nowe i kolorowe. Frugo było marką młodych przeciwko starym. To była opowieść o buncie pokoleniowym i o przyszłości, w której mieliśmy dogonić zachodnią fajność życia. Teraz mamy pokolenie Tymbarka. Bojąc się niepewnej przyszłości, młodzi sięgają po marki znane z domu, symbolizujące bezpieczeństwo, tradycyjne. Tymbark jest też utożsamiany z tym, co nasze, polskie, co podoba się rosnącej grupie nasto- czy dwudziestoparoletnich patriotów. Dziś to ukochany brand młodych. Zwłaszcza domisiów.
Kto to?
– Jedno z plemion młodych – a młodzi dla nas to 16-29-letni ludzie bez dzieci…
Dlaczego bez?
– Bo jak nawet masz 22 lata i dziecko, to przestajesz być młody. Dziecko wszystko zmienia. Wkażdym razie badając wartości, marzenia, zachowania, ale także portfele, i nakładając to na czynniki demograficzne, wyróżniliśmy pięć segmentów młodych, które nazywamy plemionami, bo realizują odrębne style życia. To oczywiście weberowski typ idealny i są one pewnym uproszczeniem. No i domisie to jedno z plemion. Opowiedz o nich.