Mam w sobie zgodę
Kto powiedział, że nie można przez pół życia być samą, a przez kolejne pół w związku
N– Nikt przy zdrowych zmysłach nie pakuje się od razu w dzieci. – Iza Jagoda, 41 lat, uczy matematyki w liceum i technikum, jej syn ma 4,5 miesiąca.
– Nie wyobrażam sobie, że miałabym dziecko, a nie miała ukończonej szkoły, stabilnej pracy, własnego mieszkania. Żyć kosztem rodziców? Po studiach chciałam szybko zrobić awans zawodowy, żeby lepiej zarabiać i kupić mieszkanie. Spłacałam je przez pięć lat. Pracowałam po 12 godzin na dobę, w kilku szkołach, odmawiałam sobie wszystkiego. Nie było czasu na randki. Skończyłam spłacać w wieku 32 lat. Mogłam pracować mniej. Kupiłam samochód, płyty, książki, wakacje.
Ale czułam, że mi to nie wystarcza. Nic nie zastąpi momentu, kiedy po pracy stęsknione dziecko rzuca ci się na szyję.
Chciałam stworzyć związek partnerski: oboje pracujemy i zajmujemy się dzieckiem. Gdy miałam 39 lat, uznałam: teraz albo nigdy. Mam 186 cm wzrostu, w internecie znalazłam klub wysokich. Organizowali wycieczki, z mężem poznaliśmy się na jednej z nich. Jest odrobinę starszy, nie miał dzieci. Pobraliśmy się po roku znajomości. Chwilę później byłam w ciąży.
Najgorzej było, jak czytałam na forach internetowych, że po 40. roku życia rodzi się dzieci z zespołem Downa. Że już babcią powinnam być, nie matką, bo dziecku w przedszkolu będzie wstyd. Że egoistki kariery robiły, zamiast dzieci rodzić. Byłam załamana. Mąż chciał odłączyć internet.
Deadline
Maria Kowalczuk, 43 lata, urzędniczka w ministerstwie, syn ma sześć miesięcy: – Dziś studia to prawie nic, uczy się człowiek w pracy. A jak kobieta ma dziecko, w delegację nie jedzie. Ja jeździłam. Dużo mogłam pracy dać, więc dużo też dostałam. Doszłam do stanowiska głównego specjalisty.
Ale w życiu uczuciowym jestem nadwrażliwa. Lubię wolność.
Spotykałam się z kimś cztery lata. Rozstaliśmy się, ale trzymało mnie to jeszcze kilka lat.
Wynajęłam mieszkanie, nie chciałam brać kredytu sama. Miałam przyjaciół, znajomych. Było mi dobrze. Choć jedna koleżanka się wywyższała: „Nie masz dzieci, nic o życiu nie wiesz”. I przez osoby starsze jest się infantylizowanym. Jak robisz karierę, jest politowanie. Pewnie rekompensujesz sobie brak rodziny. Puste życie masz. Albo jesteś bezwzględną zołzą. Kobieta nie może zrealizować się tylko przez pracę. Mężczyzna może.
Na wesele żałośnie jest w pewnym wieku samej iść. Skończysz 34 lata, dziecko musi być, to jest osiągnięcie.
Mężczyźni nie mają deadline’u. Im może się o dziecku przypomnieć pod pięćdziesiątkę, sześćdziesiątkę i o ile majątek zostawią, nikt im złego słowa nie powie. Bo to nie mężczyźni w Polsce wychowują dzieci.
Uratowała mnie koleżanka. Jej znajomy akurat rozstał się po czteroletnim związku. Zorganizowała nam randkę. Mówiła: „Spróbuj, fajny chłopak, nie ma zobowiązań”, a u osób „z odzysku” z dziećmi partnera też trzeba ułożyć relacje, uczucia są rozproszone. Przy nim nikogo nie udaję. Zabiegał o ślub, ale naczytałam się forów internetowych i sądziłam, że 40-latka ma 10 proc. szans, by zajść w ciążę. Uświadamiałam go: zasługujesz na dziecko, znajdź sobie młodszą. Z miłości do niego własnego szczęścia się chciałam wyrzec. Mówił: „Bzdury!”. Przyjaciółki też: „Jeszcze masz szansę, spróbuj”. Patrzyłam na grób prababci: urodziła pierwszą córkę, mając 38 lat, a drugą 40, na początku XX wieku!
Szybko zaszłam, w rok, a nie mieszkaliśmy razem.
Ten jedyny
Anna Jeś, 43 lata, teolog, redaktor. Synowie mają 3 lata i rok: – Jako młoda dziewczyna chciałam mieć szóstkę dzieci. W człowieku jest tęsknota do bycia blisko z drugim człowiekiem, ale mąż to nie jest pierwszy lepszy. Kilka spotkań i wiedziałam, że to nie jest mężczyzna, z którym chcę budować wspólny świat. Można mieć tysiąc nieudanych związków, to nie jest zabronione, ale ja nie chciałam być kobietą porzuconą, zawiedzioną, niekochaną. Chciałam mieć pewność, że to jest TEN JEDYNY. A czynienie niezgodnie ze swoimi przekonaniami jest grzechem. Jeśli ludzi to dziwi, może mamy tendencję do takiego grzechu w Polsce?
Miałam kilka propozycji małżeństwa, nie skorzystałam. Zakochiwałam się, ale to szybko mijało. Koleżanka, która jest już po rozwodzie zresztą, kiedyś mi powiedziała: „Szukam męża.