Bunt wogródku
Tyle ludzi mieszka w naszym ogrodzie, a tylko mnie chcą wyrzucić. Bo zapytałem na zebraniu, gdzie są nasze, działkowców, pieniądze
Gdyby przeciąć na pół pokój gościnny, zostałaby trzydrzwiowa szafa z możliwością szerokiego otwarcia, choć zawadzałby żyrandol. Ale Zygmunt odkręciłby żyrandol i przykręcił plafon.
Gdyby przeciąć na pół łazienkę, zostałaby kabina prysznicowa. Można zrezygnować z kabiny i wstawić muszlę klozetową – pomysł dobry, bo poza łazienką łatwiej myć się w misce niż załatwiać się do wiadra.
Gdyby przeciąć na pół kuchnię, zostałaby kuchenka elektryczna i kredens. Nie zmieściłby się stół, więc Anna musiałaby kroić warzywa i podawać obiad na kredensie.
Największy problem byłby z sypialnią. W sypialni jest tylko duże łóżko, do którego wchodzi się wprost z przedpokoju, a kapcie zostawia się przed progiem. Anna wchodzi pierwsza, zajmuje miejsce przy oknie, ma na parapecie lampkę, przed snem przegląda kolorowe gazety. Zygmunt kładzie się ostatni, wstaje pierwszy. Więc sypialni woleliby nie ciąć, bo wszystko mają tu ułożone. – Jesteśmy nielegalni o 10 m. Leżę wieczorem i zastanawiam się, jak pokroić dom. Zdrapując ocieplenie, zyskalibyśmy kilkanaście centymetrów – mówi Zygmunt.
15 lat temu zamieszkali w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym im. Karola Marcinkowskiego wPoznaniu. Wcześniej mieli dwa pokoje z kuchnią w kamienicy komunalnej, ale znalazł się właściciel i ich eksmitował. – Miasto nie dało nam w zamian mieszkania, tłumaczyli, że nie mają. Wylądowaliśmy u mojej mamy, ale ile można mieszkać u mamy. W punkcie Totolotka wisiało ogłoszenie: „Sprzedam tanio działkę na ogrodzie z możliwością zamieszkania” – mówi Zygmunt.
Postawili dom z suporeksu – cienkiego, taniego pustaka. Dom ma 45 m kw., wysokość 4,95 m, w środku mimo ciasnoty ustawny. Nawet gdyby Anna z Zygmuntem zmniejszyli powierzchnię, nadal są nielegalni. Mogą w ogrodzie przebywać, a nie mieszkać, przenocować