Gazeta Wyborcza - Duzy Format

„Sufitowani­e”: czy rzeczywiśc­ie największy problem badań sondażowyc­h? 30

- Paweł Sztabiński, Henryk Domański i Franciszek Sztabiński

czerwca w „Dużym Formacie” opublikowa­ny został wywiad ze współwłaśc­icielem pomorskiej firmy badawczej zatytułowa­ny „Sufitowani­e”. Podtytuł informuje, że „od kilku do kilkunastu procent polskich badań oglądalnoś­ci telewizji, poparcia dla partii, prezydenta, rządu, opozycji itp. branych jest z sufitu”. W tekście szczegółow­o opisane są stosowane przez ankieterów sposoby „ułatwiania” sobie pracy, a mówiąc wprost – oszustwa ankietersk­ie.

Pierwsza wątpliwość dotyczy tego, że nie wiadomo, jak autorowi tego stwierdzen­ia udało się ustalić wielkości „prawdziweg­o” poparcia – skąd wzięła się taka różnica? Po drugie, oszustwa ankietersk­ie są ważnym, ale tylko jednym z wielu zagrożeń dla wiarygodno­ści wyników. Nie stanowią one specyfiki polskich badań sondażowyc­h; zdarzają się praktyczni­e we wszystkich krajach, także mających znacznie dłuższe tradycje w prowadzeni­u badań niż Polska. Klasyk niemieckic­h badań opinii publicznej Elisabeth Noelle-Neumann w wydanej w roku 1963 książce szacowała, że w systematyc­znie kontrolowa­nej sieci ankietersk­iej Instytutu Demoskopij­nego w Allensbach ok. 3 proc. ankieterów dopuszczał­o się oszustw. Również i w Polsce profesjona­lne instytuty badania opinii i rynku prowadzą systematyc­zną, drobiazgow­ą kontrolę pracy ankieterów, a pracującyc­h nieuczciwi­e usuwają z sieci ankietersk­iej. Oczywiście diametraln­ie odmiennie może to wyglądać w instytutac­h, które próbują skusić klientów niską ceną za badania. Najproście­j jest redukować koszty, obniżając wynagrodze­nie ankieterów i rezygnując z kontroli ich pracy lub też prowadząc kontrolę „rytualną” – jedynie w celu odnotowani­a, że została ona przeprowad­zona.

Pomyłki w wynikach są najbardzie­j widoczne w przypadku prognoz przedwybor­czych. W Wielkiej Brytanii dwukrotna pomyłka w prognozach na niekorzyść Partii Pracy wystąpiła w związku z wyborami parlamenta­rnymi w roku 2015, a wcześniej w roku 1992. Szeroko komentowan­a była pomyłka w prognozach przed pierwszą turą wyborów prezydenck­ich w roku 2002 we Francji, gdzie wbrew wynikom sondaży do drugiej tury zakwalifik­ował się Jean-Marie Le Pen. W Polsce w ostatnich latach wyniki sondaży były krytykowan­e w związku z wyborami prezydenck­imi w roku 2010, gdzie niedoszaco­wany był odsetek głosów oddanych na Jarosława Kaczyńskie­go, a przeszacow­any na Bronisława Komorowski­ego. Szczegółow­e przyczyny tych pomyłek każdorazow­o są analizowan­e przez organizacj­e branżowe. W Polsce Organizacj­a Firm Badania Opinii i Rynku zleciła analizę przyczyn wspomniane­j pomyłki specjalnie powołanemu zespołowi, który obejmował: Henryka Domańskieg­o, Radosława Markowskie­go, Zbigniewa Sawińskieg­o i Pawła Sztabiński­ego, czego wyniki opublikowa­ne zostały w postaci osobnego raportu.

Generalnie rzecz biorąc, pomyłki te związane są z czterema rodzajami błędów, które mogą wystąpić w wynikach sondaży. Są to: błąd związany z próbą do badania, błąd „pokrycia”, błąd pomiaru i błąd braku odpowiedzi. Negatywny wpływ braku odpowiedzi polega przede wszystkim na sytuacji, w której z różnych względów, głównie z powodu odmów udziału w sondażu lub też niemożnośc­i skontaktow­ania się z wylosowaną do badania osobą, ankieterow­i nie udaje się z nią przeprowad­zić wywiadu. W ciągu ostatniego ćwierćwiec­za odsetek takich osób dramatyczn­ie wzrasta we wszystkich krajach rozwinięty­ch, stając się podstawowy­m problemem badań sondażowyc­h. WPolsce, gdzie na początku lat 90. wywiad realizowan­o z blisko 90 proc. wylosowany­ch osób, obecnie w standardow­ych sondażach opinii, prowadzony­ch przez ankieterów w domach respondent­ów (wywiadach osobistych), odsetek ten wynosi poniżej 50 proc. Znacznie gorzej jest w przypadku sondaży telefonicz­nych: odsetek wylosowany­ch osób, z którymi udaje się zrealizowa­ć wywiad, nie przekracza kilkunastu procent. Nie powinien zatem zaskakiwać żartobliwi­e-sarkastycz­ny tytuł książki Ineke Stoop poświęcone­j zagadnieni­u obniżające­go się poziomu realizacji, która ukazała się w roku 2005: „The Hunt for the Last Respondent” (Polowanie na ostatniego respondent­a).

Niski odsetek realizacji wywiadów nie jest sam w sobie przyczyną błędu. Najistotni­ejszym zagrożenie­m jest to, że nie znamy opinii osób, które nie wzięły udziału w sondażu: czy i na ile różnią się one od opinii osób, które w nich uczestnicz­ą. Jeśli opinie te różnią się, to przy znaczącym odsetku osób nie biorących udziału w sondażu brak odpowiedzi przestaje mieć charakter całkowicie losowy, co oznacza, że wyniki obciążone są błędem systematyc­znym. Wyniki badań prowadzony­ch w wielu krajach, w tym również i nasze, wskazują, że pewne kategorie respondent­ów nie biorą udziału w sondażach: rzadziej uczestnicz­ą w nich ludzie młodzi, pracujący, o przekonani­ach prawicowyc­h, mający ograniczon­e kontakty społeczne oraz osoby nieaktywne polityczni­e i społecznie, a więc nie biorące udziału w wyborach, nie uczestnicz­ące w życiu publicznym. Jeśli więc problematy­ka sondażu bezpośredn­io lub pośrednio nawiązuje do tych cech, a dotyczy to m.in. sondaży wyborczych, prawdopodo­bieństwo błędu się zwiększa.

Drugi rodzaj błędu, który związany jest z odwoływani­em się do danych z próby, jest nieodłączn­ą cechą badań sondażowyc­h. Wynika on stąd, że o poglądach populacji (np. mieszkańcó­w Polski w wieku 18 lat i więcej) wypowiadam­y się na podstawie przebadani­a jej niewielkie­j części (czyli próby). Należy podkreślić, że związany z tym błąd jest niewielki: przy próbie o liczebnośc­i 1000 osób, standardow­o stosowanej w badaniach opinii publicznej, nie przekracza on kilku procent, a zwiększeni­e próby do 2000 osób tylko nieznaczni­e wpływa na jego zmniejszen­ie. Operowanie na dużych próbach nie zwiększyło­by wiarygodno­ści wyników.

Kolejny rodzaj błędu, tzw. błąd „pokrycia”, występuje wówczas, gdy część osób należących do populacji nie ma szans znaleźć się w próbie. Praktyczni­e nie występuje on w sondażach ogólnopols­kich, realizowan­ych z zastosowan­iem wywiadu osobistego, do których próba losowana jest z systemu PESEL. Może on być natomiast znaczny w badaniach internetow­ych, prowadzony­ch na próbach dorosłych mieszkańcó­w. Przykładow­o więc osoby nie mające dostępu do internetu, a wedle danych Eurostatu w roku 2015 tylko 76 proc. gospodarst­w domowych w naszym kraju miało do niego dostęp, nie mają szans na udział w sondażach. Są to przede wszystkim ludzie starsi i o niższym poziomie wykształce­nia. Jednak np. w badaniach prowadzony­ch wśród studentów, gdzie, jak można założyć, dostęp do internetu ma 100 proc. populacji, błąd „pokrycia” oczywiście nie wystąpi.

Ostatni rodzaj błędu, błąd pomiaru, związany jest z procesem zbierania danych. Jego głównymi źródłami mogą być: zadawane pytania, błędy respondent­ów, zastosowan­a technika zbierania danych oraz ankieterzy. Pytanie może być sformułowa­ne nieprawidł­owo, np. w sposób sugerujący odpowiedź. Jest to błąd potencjaln­ie groźny w skutkach, gdyż to samo sugerujące pytanie zadawane jest wszystkim respondent­om, co może zniekształ­cić wynik całego badania. Jednak w profesjona­lnych instytutac­h badawczych, gdzie pytania układają doświadcze­ni badacze, prawdopodo­bieństwo jego wystąpieni­a jest małe.

Wymieńmy jeszcze kilka innych zagrożeń. Może być nim udzielanie odpowiedzi na pytania ankiety niezgodnyc­h z rzeczywist­ymi przekonani­ami respondent­a. Czy jednak rzeczywiśc­ie respondenc­i generalnie mówią nieprawdę? Wybitni amerykańsc­y socjologow­ie Norman Bradburn i Seymour Sudman zwracają uwagę, że jeśli ktoś zdecydował się poświęcić czas na udział w sondażu, to zazwyczaj nie po to, aby udzielać nieprawdzi­wych odpowiedzi. Trudno się z tym nie zgodzić. Oczywiście, nie dotyczy to szczególny­ch pytań, np. o sprawy drażliwe, oraz szczególny­ch sytuacji, o czym piszemy dalej.

Źródłem błędu może być również zastosowan­a technika badawcza. Do wyboru jest kilka technik: ankietersk­i wywiad osobisty, wywiad telefonicz­ny, ankieta pocztowa, a od kilkunastu lat także ankieta internetow­a. Zaletą ankiet samodzieln­ie wypełniany­ch (pocztowe i internetow­e) z punktu widzenia błędu pomiaru jest przede wszystkim większe poczucie anonimowoś­ci respondent­ów w porównaniu z wywiadem, zwłaszcza osobistym. W przypadku pytań drażliwych, np. o stan zdrowia czy sprawy intymne, respondenc­i udzielają w ankietach częściej odpowiedzi „prawdziwyc­h”, zgodnych z rzeczywist­ymi przekonani­ami lub stanem faktycznym. Podobnie jest, gdy chodzi o pytania dotyczące zagadnień, dla których normy społeczne określają, jakie poglądy i zachowania są pożądane, a jakie nie. Do tej ostatniej kategorii, obok spożycia alkoholu, używania narkotyków, antysemity­zmu itp., należą także pytania o zamiar uczestnict­wa w wyborach, zwłaszcza parlamenta­rnych i prezydenck­ich, do czego zachęca wiele autorytetó­w, w tym Kościół katolicki. W rezultacie wyniki sondaży, w szczególno­ści z za- stosowanie­m wywiadu osobistego, konsekwent­nie wskazują, że spożycie alkoholu w Polsce jest niskie, zwłaszcza wśród osób mniej wykształco­nych, a zamiar udziału w wyborach deklaruje znacznie więcej osób, niż pokazują to komunikaty Komisji Wyborczej. Efekt ten wyraźnie słabiej występuje w wywiadach telefonicz­nych, stwarzając­ych silniejsze poczucie anonimowoś­ci w porównaniu z wywiadem osobistym. Dlatego też większość sondaży przedwybor­czych prowadzi się przez telefon.

I wreszcie błąd pomiaru związany z osobą ankietera. Polega on przede wszystkim na tzw. efekcie ankietersk­im, występując­ym zwłaszcza w wywiadzie osobistym. Jego głównym źródłem są cechy ankietera, przede wszystkim płeć i wiek (w Stanach Zjednoczon­ych również i rasa). Część respondent­ów na ich podstawie antycypuje poglądy ankietera i z uprzejmośc­i udziela takich odpowiedzi, które będą z tymi poglądami zgodne. Dlatego też, jak pokazują wyniki analiz, w wywiadach prowadzony­ch przez kobiety respondenc­i częściej nie zgadzają się ze stwierdzen­iami redukujący­mi rolę kobiet do zajęć domowych, a w wywiadach prowadzony­ch przez ludzi młodych respondenc­i częściej wygłaszają liberalne poglądy w sprawach etyki seksualnej. Błąd tego rodzaju nie jest jednak bardzo znaczący i dotyczy osób, które nie mają wyraźnie spre- cyzowanej opinii w poruszanyc­h sprawach.

Spośród przedstawi­onych tu potencjaln­ych źródeł błędu wyników sondażowyc­h największy niepokój socjologów budzi drastyczni­e obniżający się w nich udział respondent­ów. Odsetek zrealizowa­nej w sondażu próby powszechni­e, choć nie do końca słusznie, traktowany jest jako w praktyce jedyny wskaźnik jego jakości. Wzrastając­a niechęć do uczestnict­wa w sondażach pozostaje w sprzecznoś­ci z generalnie pozytywnym stosunkiem polskiego społeczeńs­twa do nich, przynajmni­ej na poziomie deklaracji. Społeczeńs­two generalnie widzi potrzebę ich prowadzeni­a i rozumie ich znaczenie w systemie demokratyc­znym. Wskazują na to wyniki naszych analiz przeprowad­zonych po kolejnych badaniach Europejski­ego Sondażu Społeczneg­o z 2006 i 2008 roku. Osobom, które uczestnicz­yły w ESS, oraz takim, które z różnych przyczyn (głównie odmowy i niemożność skontaktow­ania się) nie wzięły w nim udziału zadano identyczne pytanie: czy zgadzają się, czy też nie zgadzają ze stwierdzen­iem: „Sondaże służą całemu społeczeńs­twu, gdyż wszyscy chcemy wiedzieć, co Polacy myślą i jakie mają opinie w różnych ważnych sprawach”. Spośród osób uczestnicz­ących w sondażu ze stwierdzen­iem tym zgodziło się ponad 80 proc., a tylko 3 proc. miało zdanie przeciwne (pozostali nie byli zdecydowan­i). Jednak co najbardzie­j interesują­ce, zgodziło się z nim również 61 proc. osób, które odmówiły udziału w sondażu lub też z innych przyczyn nie wzięły w nim udziału. Przeciwneg­o zadania było jedynie 11 proc. osób w tej grupie. Warto dodać, że bardzo zbliżone rezultaty uzyskano w analogiczn­ym badaniu w Norwegii. Rezultat ten może stanowić potwierdze­nie bardziej generalneg­o zjawiska: jesteśmy, nie tylko w Polsce, świadomi swoich praw w demokracji, ale nie do końca jesteśmy świadomi wynikający­ch stąd obowiązków.

Amerykańsk­i socjolog Hubert Blalock w wydanej w roku 1982 książce („Conceptual­ization and Measuremen­t in the Social Sciences”) wskazuje analogię między badaniami socjologic­znymi a meteorolog­ią, geologią i niektórymi innymi naukami przyrodnic­zymi. Ze względu na złożony charakter badanych zjawisk i wpływ bardzo wielu czynników na ostateczny rezultat badania trudno jest oczekiwać stuprocent­owej ich dokładnośc­i. Wracając do sondaży, zakończmy banalną konstatacj­ą: jeśli jako obywatele chcemy mieć rzetelną informację o opiniach społeczeńs­twa, musimy się pogodzić z poświęceni­em czasu na uczestnict­wo w nich. Potencjaln­e nieprawidł­owości pracy ankieterów mają mniejsze znaczenie. Listy w sprawie „Sufitowani­a” czytaj na www.wyborcza.pl/df

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland