Kasa z orła
Z mieszanki 24 przypraw do kebabu wyeliminował orientalne i zastąpił je rdzennie polskimi
O– Ostatnia chwila, żeby się załapać – mówi Żbik, kiedy pytam, czy pomoże mi wymyślić patriotyczny produkt, który się dobrze sprzeda.
Żbik handluje odzieżą patriotyczną, ale nazwiska i firmy nie wymieni w mojej gazecie. Ma takich klientów, że mógłby ich po tym stracić. Będzie więc „Żbikiem”, bo „Kapitan Żbik” to jego ulubiony komiks.
Chcę sprawdzić, jak wygląda budowanie patriotycznej marki, a Żbik mówi, że mi w tym doradzi.
Rada pierwsza: szukaj polskich materiałów i produkuj w Polsce.
– Niektórzy kupują koszulki chińskie, odpruwają metki i przyszywają. Nie naśladuj ich, za duże ryzyko, klient patrzy.
Patriota w puszce
Chodaki robi się z drewna topolowego i skóry bydlęcej, w patriotycznej wersji ufarbowanej na biało-czerwono. Stopa w chodaku nie odparza się ani nie obciera, zachwala producent Marcin Kruszelnicki. Modelem biało-czerwonym celował w klienta meczowego.
– Ma już taką czapeczkę, ma kapelusz, szalik. To czemu nie miałby oglądać meczu w chodakach? – pyta. Niestety, w porównaniu z innymi modelami chodaków biało-czerwone sprzedają się wyjątkowo słabo.
Jednak cały rynek odzieży i gadżetów patriotycznych wart jest już nawet kilkanaście milionów złotych.
W koszulce marki Red is Bad pozuje do zdjęć prezydent Andrzej Duda.
W konkurencyjnej marce Surge Polonia („Powstań, Polsko”, zawołanie ze sztandaru Brygady Spadochronowej Sosabowskiego) co roku mają trzycyfrowe wzrosty, otwierają stacjonarne sklepy, są oficjalnym partnerem Światowego Związku AK. Chcą, by w ich strojach grała reprezentacja Polski w piłce nożnej.
W lepszym nastroju niż wytwórca chodaków jest Krzysztof Ignatowicz, który produkuje napój energetyczny Patriota (wcześniej m.in. sprzedawał usługi ochroniarskie i pośredniczył w handlu tortami).
– Polacy na Wyspach stworzyli napój Brexit. Pomyślałem, że w Polsce jest tyle nudnych energetyków, większość z „power” w nazwie. Nie ma nic polskiego. Zastanawiałem się nad Biało-Czerwonym albo Narodowym, ale zaskoczył mi Patriota. Krótkie słowo, łechta ego. Choć patriotą każdy dziś żongluje i go sobie przywłaszcza, nas polityka nie interesuje. Bliżej nam do patriotyzmu wydarzeń sportowych – mówi.
Motto napoju wybrał z generała Andersa: „Bierzmy wszystko, co łączy...”
– Nam zależy na łączeniu. Nie chcemy dzielić. To by zabiło produkt – tłumaczy Ignatowicz.
Puszka od początku miała być biało-czerwona i z orłem.
Promocja ruszyła w Święto Niepodległości. – Rozdawałem puszki na marszu KOD-u, wspólnik u narodowców. Narodowcy brali bez podejrzeń, na KOD-zie trochę byli nieśmiali, czy to nie sabotaż, ale nastąpiło przełamanie.
Na stole obok polskiego Patrioty Ignatowicz stawia inne puszki w barwach flag Niemiec, Anglii, Włoch i Francji. Patriot, Patriota, Patriote.
– Otwieramy się na różne rynki. Niemiecki jest już sprzedawany w okolicach Słubic i Zgorzelca – mówi Ignatowicz.
Każdy z europejskich patriotów ma w środku ten sam chemiczny skład, z kofeiną i tauryną, pachną i smakują też tak samo.
– A jak Francuz przeczyta, że napój robi polska firma? – pytam.
– Energetyk przygotowujemy pod wydarzenia sportowe i pikniki patriotyczne. Tam raczej nikt na to nie patrzy. Rozlewamy go w Polsce, ale puszki są produkowane w fabrykach w Europie. Szukamy chętnych do współpracy, hurtowni, dystrybutorów i sklepów – mówi Ignatowicz. – Polskiego Patrioty najwięcej sprzedało się na Wyspy. W sumie już kilkadziesiąt tysięcy. Ale liczymy na więcej– celujemy w milion. Fabryki stawiać nie musiałem, podnajęliśmy linię. Tak się teraz to robi, od masła do koszulek. – A pan jest patriotą?
– Jestem. Wzruszam się, jak słyszę hymn. Chcę tu mieszkać. Dobrze mi, jak zakładam szalik i idę oglądać mecz. Nie trzeba jednak o patriotyzmie mówić, żeby patriotą być.
– A mieć to napisane na puszce?
– To tylko symbol. Napis nie świadczy o tym, że jestem patriotą. Jak piję tigera, to czy jestem tygrysem? – odpowiada.
Chce dalej rozwijać linię patriotycznych płynów, w planach jest izotonik, woda i piwo. – A jeśli moda na patriotyzm się wypali? – Nie wypali się, tylko rynek się ustabilizuje. Jak w USA.
Marka musi brzmieć
Na ramieniu, łydce, czole i na plecach. Na śpioszkach, spodenkach, w portfelu – Polska Walcząca. Na kominiarce, na saszetce, na wódce, na zniczu – orzeł biały. I biało-czerwone ochraniacze na zęby. Albo etui na telefon: żołnierz GROM-u stoi ramię w ramię z husarzem. Klocki Cobi z powstańczą barykadą (Urszula Siedlecka, wiceprezes zarządu Cobi, mówi mi, że w odpowiedzi na oczekiwania pojawi się też niedługo w zestawie pojazd powstańczy Kubuś). Co tu jeszcze można sprzedać? Żbik mówi, że trudniejsze pytania zostawimy na potem. Zastanówmy się nad marką.
Powinna brzmieć bezpiecznie, swojsko i tradycyjnie, jak te najpopularniejsze: Surge Polonia, Dumni z Polski, To my Polacy, Urodzeni Patrioci.
– Polacy nie gęsi – proponuję, ale Żbik tylko prycha ze śmiechu.
– Międzymorze – wymyślam, a Żbik mówi, że to się może udać.
Januszek niebezpieczny dla UB
Na Bakier to nazwa sklepu z odzieżą patriotyczną Dagmary Kremer.
– Na zdjęciu dziadka, które się zachowało, rogatywkę ma trochę na bakier. Podziemie zbrojne też było na bakier z obowiązującym prawem – tłumaczy.
Ojciec Dagmary, Janusz, miał cztery lata, kiedy został aresztowany za „współdziałanie z bandą Żubryda”. Jego rodzice Antoni i Janina Żubrydowie poznali się i pobrali za okupacji, po klęsce Niemiec w Narodowych Siłach Zbrojnych walczyli z komunizmem. Ich oddział został rozbity w 1946 roku, chcieli przedrzeć się do Austrii. Dziadek poszedł sprawdzić drogę przez las z kolegą z oddziału. Kolega, zwerbowany przez UB, w gęstwinie wyjął z kabury browninga i strzelił. Potem zawołał babcię i ją też zastrzelił.
Dagmara przypomina, że niepochlebnie o Żubrydach opowiadały peerelowskie „Łuny w Bieszczadach”. W latach 90. dziadkowie zostali zrehabilitowani.
Dagmara Kremer: – Chcieliśmy mieć własne produkty związane z dziadkiem i babcią. Zauważyłam modę i postanowiłam pójść z falą. Koszulki biorę z hurtowni, grafiki robi brat Rafał Żubryd. Ja stoję nad maszyną i drukuję. Mam zasadę: nie ma u mnie agresywnej grafiki. Robimy tylko to, co nam się podoba. Ostatnio cytaty znanych Polaków (Piotr Skarga: „Kto ojczyźnie swej służy, sam sobie służy”). Naszym klientem jest młodzież, choć raczej nie ta, która lubi krzyczeć, zrzeszenia, NSZ, WiN. Najlepiej sprzedaje się koszulka z małym krzyżem NSZ-u i orzeł czysty na bluzce albo worku (mamy teraz fajne worki na plecy). Ale chętniej szukam klienta hurtowego podczas biegów, wydarzeń.
– Jak to działa?
– W zeszłym roku obchodziliśmy rocznicę śmierci Żubrydów. Patronat nad świętem objęło Ministerstwo Obrony, kubki i koszulki poszły na imprezę nasze – tłumaczy.
– A ten kubek z pani ojcem na koniu bujanym i napisem „Januszek niebezpieczny dla UB” dobrze się sprzedaje?
– Tylko kiedy tata ma wykład, a ja prowadzę pod salą sprzedaż stacjonarną. Gdy ojciec