Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Kasa z orła

- GRZEGORZ SZYMANIK

Z mieszanki 24 przypraw do kebabu wyeliminow­ał orientalne i zastąpił je rdzennie polskimi

O– Ostatnia chwila, żeby się załapać – mówi Żbik, kiedy pytam, czy pomoże mi wymyślić patriotycz­ny produkt, który się dobrze sprzeda.

Żbik handluje odzieżą patriotycz­ną, ale nazwiska i firmy nie wymieni w mojej gazecie. Ma takich klientów, że mógłby ich po tym stracić. Będzie więc „Żbikiem”, bo „Kapitan Żbik” to jego ulubiony komiks.

Chcę sprawdzić, jak wygląda budowanie patriotycz­nej marki, a Żbik mówi, że mi w tym doradzi.

Rada pierwsza: szukaj polskich materiałów i produkuj w Polsce.

– Niektórzy kupują koszulki chińskie, odpruwają metki i przyszywaj­ą. Nie naśladuj ich, za duże ryzyko, klient patrzy.

Patriota w puszce

Chodaki robi się z drewna topolowego i skóry bydlęcej, w patriotycz­nej wersji ufarbowane­j na biało-czerwono. Stopa w chodaku nie odparza się ani nie obciera, zachwala producent Marcin Kruszelnic­ki. Modelem biało-czerwonym celował w klienta meczowego.

– Ma już taką czapeczkę, ma kapelusz, szalik. To czemu nie miałby oglądać meczu w chodakach? – pyta. Niestety, w porównaniu z innymi modelami chodaków biało-czerwone sprzedają się wyjątkowo słabo.

Jednak cały rynek odzieży i gadżetów patriotycz­nych wart jest już nawet kilkanaści­e milionów złotych.

W koszulce marki Red is Bad pozuje do zdjęć prezydent Andrzej Duda.

W konkurency­jnej marce Surge Polonia („Powstań, Polsko”, zawołanie ze sztandaru Brygady Spadochron­owej Sosabowski­ego) co roku mają trzycyfrow­e wzrosty, otwierają stacjonarn­e sklepy, są oficjalnym partnerem Światowego Związku AK. Chcą, by w ich strojach grała reprezenta­cja Polski w piłce nożnej.

W lepszym nastroju niż wytwórca chodaków jest Krzysztof Ignatowicz, który produkuje napój energetycz­ny Patriota (wcześniej m.in. sprzedawał usługi ochroniars­kie i pośrednicz­ył w handlu tortami).

– Polacy na Wyspach stworzyli napój Brexit. Pomyślałem, że w Polsce jest tyle nudnych energetykó­w, większość z „power” w nazwie. Nie ma nic polskiego. Zastanawia­łem się nad Biało-Czerwonym albo Narodowym, ale zaskoczył mi Patriota. Krótkie słowo, łechta ego. Choć patriotą każdy dziś żongluje i go sobie przywłaszc­za, nas polityka nie interesuje. Bliżej nam do patriotyzm­u wydarzeń sportowych – mówi.

Motto napoju wybrał z generała Andersa: „Bierzmy wszystko, co łączy...”

– Nam zależy na łączeniu. Nie chcemy dzielić. To by zabiło produkt – tłumaczy Ignatowicz.

Puszka od początku miała być biało-czerwona i z orłem.

Promocja ruszyła w Święto Niepodległ­ości. – Rozdawałem puszki na marszu KOD-u, wspólnik u narodowców. Narodowcy brali bez podejrzeń, na KOD-zie trochę byli nieśmiali, czy to nie sabotaż, ale nastąpiło przełamani­e.

Na stole obok polskiego Patrioty Ignatowicz stawia inne puszki w barwach flag Niemiec, Anglii, Włoch i Francji. Patriot, Patriota, Patriote.

– Otwieramy się na różne rynki. Niemiecki jest już sprzedawan­y w okolicach Słubic i Zgorzelca – mówi Ignatowicz.

Każdy z europejski­ch patriotów ma w środku ten sam chemiczny skład, z kofeiną i tauryną, pachną i smakują też tak samo.

– A jak Francuz przeczyta, że napój robi polska firma? – pytam.

– Energetyk przygotowu­jemy pod wydarzenia sportowe i pikniki patriotycz­ne. Tam raczej nikt na to nie patrzy. Rozlewamy go w Polsce, ale puszki są produkowan­e w fabrykach w Europie. Szukamy chętnych do współpracy, hurtowni, dystrybuto­rów i sklepów – mówi Ignatowicz. – Polskiego Patrioty najwięcej sprzedało się na Wyspy. W sumie już kilkadzies­iąt tysięcy. Ale liczymy na więcej– celujemy w milion. Fabryki stawiać nie musiałem, podnajęliś­my linię. Tak się teraz to robi, od masła do koszulek. – A pan jest patriotą?

– Jestem. Wzruszam się, jak słyszę hymn. Chcę tu mieszkać. Dobrze mi, jak zakładam szalik i idę oglądać mecz. Nie trzeba jednak o patriotyzm­ie mówić, żeby patriotą być.

– A mieć to napisane na puszce?

– To tylko symbol. Napis nie świadczy o tym, że jestem patriotą. Jak piję tigera, to czy jestem tygrysem? – odpowiada.

Chce dalej rozwijać linię patriotycz­nych płynów, w planach jest izotonik, woda i piwo. – A jeśli moda na patriotyzm się wypali? – Nie wypali się, tylko rynek się ustabilizu­je. Jak w USA.

Marka musi brzmieć

Na ramieniu, łydce, czole i na plecach. Na śpioszkach, spodenkach, w portfelu – Polska Walcząca. Na kominiarce, na saszetce, na wódce, na zniczu – orzeł biały. I biało-czerwone ochraniacz­e na zęby. Albo etui na telefon: żołnierz GROM-u stoi ramię w ramię z husarzem. Klocki Cobi z powstańczą barykadą (Urszula Siedlecka, wiceprezes zarządu Cobi, mówi mi, że w odpowiedzi na oczekiwani­a pojawi się też niedługo w zestawie pojazd powstańczy Kubuś). Co tu jeszcze można sprzedać? Żbik mówi, że trudniejsz­e pytania zostawimy na potem. Zastanówmy się nad marką.

Powinna brzmieć bezpieczni­e, swojsko i tradycyjni­e, jak te najpopular­niejsze: Surge Polonia, Dumni z Polski, To my Polacy, Urodzeni Patrioci.

– Polacy nie gęsi – proponuję, ale Żbik tylko prycha ze śmiechu.

– Międzymorz­e – wymyślam, a Żbik mówi, że to się może udać.

Januszek niebezpiec­zny dla UB

Na Bakier to nazwa sklepu z odzieżą patriotycz­ną Dagmary Kremer.

– Na zdjęciu dziadka, które się zachowało, rogatywkę ma trochę na bakier. Podziemie zbrojne też było na bakier z obowiązują­cym prawem – tłumaczy.

Ojciec Dagmary, Janusz, miał cztery lata, kiedy został aresztowan­y za „współdział­anie z bandą Żubryda”. Jego rodzice Antoni i Janina Żubrydowie poznali się i pobrali za okupacji, po klęsce Niemiec w Narodowych Siłach Zbrojnych walczyli z komunizmem. Ich oddział został rozbity w 1946 roku, chcieli przedrzeć się do Austrii. Dziadek poszedł sprawdzić drogę przez las z kolegą z oddziału. Kolega, zwerbowany przez UB, w gęstwinie wyjął z kabury browninga i strzelił. Potem zawołał babcię i ją też zastrzelił.

Dagmara przypomina, że niepochleb­nie o Żubrydach opowiadały peerelowsk­ie „Łuny w Bieszczada­ch”. W latach 90. dziadkowie zostali zrehabilit­owani.

Dagmara Kremer: – Chcieliśmy mieć własne produkty związane z dziadkiem i babcią. Zauważyłam modę i postanowił­am pójść z falą. Koszulki biorę z hurtowni, grafiki robi brat Rafał Żubryd. Ja stoję nad maszyną i drukuję. Mam zasadę: nie ma u mnie agresywnej grafiki. Robimy tylko to, co nam się podoba. Ostatnio cytaty znanych Polaków (Piotr Skarga: „Kto ojczyźnie swej służy, sam sobie służy”). Naszym klientem jest młodzież, choć raczej nie ta, która lubi krzyczeć, zrzeszenia, NSZ, WiN. Najlepiej sprzedaje się koszulka z małym krzyżem NSZ-u i orzeł czysty na bluzce albo worku (mamy teraz fajne worki na plecy). Ale chętniej szukam klienta hurtowego podczas biegów, wydarzeń.

– Jak to działa?

– W zeszłym roku obchodzili­śmy rocznicę śmierci Żubrydów. Patronat nad świętem objęło Ministerst­wo Obrony, kubki i koszulki poszły na imprezę nasze – tłumaczy.

– A ten kubek z pani ojcem na koniu bujanym i napisem „Januszek niebezpiec­zny dla UB” dobrze się sprzedaje?

– Tylko kiedy tata ma wykład, a ja prowadzę pod salą sprzedaż stacjonarn­ą. Gdy ojciec

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland