Z Natalią Kwaśnicką, organizatorką Ogólnopolskiego Protestu Studentek i Studentów, rozmawia Jacek Harłukowicz
„Ani jeden samorząd studencki nie poparł tego protestu” – powiedział o was Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego. I nie jesteście studentami, tylko „środowiskami związanymi z Januszem Palikotem i KOD”.
– Szkoda, że minister posługuje się manipulacją. Potępiło was Niezależne Zrzeszenie Studentów i Studenci dla RP. Napisali: „Uważamy za obłudne i niedopuszczalne podszywanie się pod zdanie ogółu studentów i studentek przez bliżej nieznaną grupę osób i uzurpowanie sobie prawa do wypowiadania się w jego imieniu”.
– To mnie nie zdziwiło, bo to organizacje, które – przynajmniej oficjalnie – mają wpisane w statuty apolityczność, ale z drugiej strony nie jest tajemnicą, że NZS to studenci o wyrobionych poglądach prawicowych. Szef NZS Michał Moskal nie ukrywa, co widać na jego profilu na Facebooku, że popiera rząd PiS: są zdjęcia z premier Beatą Szydło i prezydentem Andrzejem Dudą. – Mam wrażenie, że środowisko studenckie jednak się odradza. Zawsze zaczyna się od czegoś małego, od iskry, i tak było z nami. Nie było jednego wydarzenia, które sprawiło, że powiedzieliśmy „basta”, ale ich ciąg, który obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach. Najpierw Mary Iwanicka, studentka Uniwersytetu Przyrodniczego z Wrocławia, która kojarzyła mnie z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, zadzwoniła z propozycją: hej, Wrocław to przecież miasto studentów, może coś zorganizujemy. Zaczęło się niewinnie, od założenia wydarzenia na Facebooku, bo chciałyśmy wyczuć, czy ktoś będzie zainteresowany. Najpierw chęć zadeklarowało kilkadziesiąt, potem kilkaset, ostatecznie 2,5 tysiąca osób. Zaczęli odzywać się studenci z innych miast. Zorganizowaliśmy na Fejsie ogólnopolską grupę koordynatorów i zaczęły się przygotowania. Podzieliliśmy się na grupy – jedni mieli za zadanie zorganizować i dostarczyć na miejsce sprzęt nagłośnieniowy, inni odpowiadali za promocję – rozdawali ulotki informujące o naszym proteście. Jeszcze inna grupa dostała za zadanie przygotowanie oprawy – transparentów i haseł, jakie się na nich znajdą.
Cenzurowaliście hasła?
– Ich wymyślanie było chyba najprzyjemniejsze. Robiliśmy to na zasadzie burzy mózgów, ale zasada była taka, że nie będziemy używać wulgaryzmów. Zrezygnowaliśmy też z kilku takich, które były zupełnie od czapy, ale i tak sporo osób przyszło z własnymi.
„Wiadomości” TVP i „Gazeta Polska” uznały, że jesteście sterowani przez „totalną opozycję”. Wyciągnęli ci, że byłaś zaangażowana w strajk kobiet.
– Byłam w szoku, że poświęcili nam tyle czasu. Najpierw pomyślałam: dobrze, że będzie głośno, więcej ludzi się o nas dowie. Potem obejrzałam materiał w „Wiadomościach” i otwierałam oczy ze zdumienia. Skąd oni biorą pomysły na te wszystkie insynuacje? Że odcięło się od nas całe środowisko akademickie? Przecież to nieprawda! Wspierało nas wiele osób, często również członków organizacji, które oficjalnie się od nas odcięły, więc wolałabym nie podawać ich nazwisk, by nie narażać ich na kłopoty. Wśród studentów spotykaliśmy się raczej z ciepłym odbiorem.
Kolejną manipulacją było zapisanie mnie w szeregi Nowoczesnej. Przecież nie mam z tą partią nic wspólnego!