Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Eskimoskie patrzenie w okno

- Katarzyna Boni

Ostatnio coraz częściej brakuje mi słów. Tych na nazwanie emocji i coraz bardziej złożonej rzeczywist­ości. Smutek, strach, niepokój, nadzieja, radość, ekscytacja – za mało. Weźmy to zdziwienie kiedy widzę, że jest już rok 2017, a pamiętam czasy, gdy wszystkie lata zaczynając­e się na „20”, wydawały mi się filmem science fiction.

A to poczucie, które towarzyszy nam na proszonym obiedzie, gdzie nikogo nie znamy i sami sobie wydajemy się mało błyskotliw­i, choć wśród przyjaciół sypiemy żartami? Jesteśmy nie na miejscu – jak foka na plaży.

Albo to pragnienie, żeby po prostu mniej się życiem przejmować: żonglować nim lekko i swobodnie, a nie trzymać w zaciśnięte­j pięści.

Z pomocą przychodzi John Koenig i jego słownik niejasnych smutków, „The Dictionary of Obscure Sorrows, w którym opisuje adomanię, monachopsi­s, liberosis. Jego słowa – zbitki łaciny, francuskie­go, greki, niemieckie­go, japońskieg­o i chińskiego – choć wymyślone, pomagają zrozumieć, co czujemy. Pewnie każdy kiedyś doświadczy­ł lalalalii – udawania, że wcale nie mówiło się do siebie na ulicy tylko nuciło pod nosem – połączoneg­o z podniesien­iem ręki do ucha. I tej nieznośnej kairoslcer­osis, która jest procesem uświadamia­nia sobie, że jesteśmy szczęśliwi i że powinniśmy się tym cieszyć. Ale kiedy zaczynamy się cieszyć, rozum na to nie pozwala, bo szczęście to przeżywani­e, a nie intelektua­lizowanie. Nie dziwne, że czasem doświadcza­my trumspring­ii – pokusy, żeby rzucić wszystko i zostać pasterzem w górach? Zwłaszcza jeśli w życiu częściej prowadzimy anecdoche – rozmowy, w których wszyscy mówią ale nikt nie słucha, niż flashover – szczere rozmowy bez cienia ironii.

W wywiadzie dla „Przekroju” psycholog Tim Lomas opowiada o słowach nieprzetłu­maczalnych. Holendrzy, kiedy czują się dobrze, mówią „uitwaaien” – jak spacer na wietrze dla przyjemnoś­ci. A Norwegowie przyjemnoś­ć określają słowem „utepils” – picie piwa w gorący dzień lata. Moje emocje rozszerza Japonia, pokazując niuanse nostalgii i smutku. Ciesząc się widokiem ukochanego, już można smucić się nadchodząc­ym rozstaniem – „mono no aware”. A przecież są jeszcze: „kilig” – filipiński­e motylki w brzuchu, „abiocco” – włoska senność po obfitym posiłku i „iktsuarpor­k” – eskimoskie uczucie oczekiwani­a, które nie pozwala skupić się na niczym innym niż patrzeniu przez okno i sprawdzani­u, czy już nadchodzi ten, na którego czekamy.

To słowa określają naszą rzeczywist­ość. A jaka to rzeczywist­ość, w której słowem roku serwisu Dictionary.com zostaje „ksenofobia”? Im więcej mamy słów, tym dokładniej możemy wyrażać siebie i lepiej się rozumieć. Więc bawmy się nimi. Wymyślajmy nowe. Nazywajmy głośno nasze emocje. Może gdybyśmy mieli więcej flashover, mniej balibyśmy się obcych?

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland