Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Wiecznie żywe „Bij Żyda!”

- Włodzimier­z Kalicki

Przełom lat 1922/1923 jest jednym z najsłabiej opisanych przez historyków fragmentów dziejów II Rzeczyposp­olitej. Zaskakując­e, bo w tym czasie były wybory parlamenta­rne, prezydenck­ie, zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicz­a, w końcu Polska otarła się o krwawy zamach stanu. Nie brakuje prac z tego okresu, niby dlaczego więc miałby ten czas być niejasną plamą naszej nowożytnej historii?

Interesują­cej odpowiedzi udziela Paweł Brykczyńsk­i w książce „Gotowi na przemoc. Mord, antysemity­zm i demokracja w międzywoje­nnej Polsce”, przygotowa­nej we współpracy z Uniwersyte­tem Michigan i Kanadyjską Radą ds. Badań Społecznyc­h i Humanistyk­i, wydanej przez Krytykę Polityczną.

Praca Brykczyńsk­iego jest rekonstruk­cją i analizą zabiegów i walk polityczny­ch poprzedzaj­ących wybór pierwszego prezydenta II Rzeczyposp­olitej Narutowicz­a i analizą konsekwenc­ji mordu. Rekonstruk­cja ta rewelacji nie przynosi, pisali już o tym historycy, a wskutek zniszczeni­a archiwalny­ch zbiorów utracili możliwość odtworzeni­a precyzyjni­ej gry polityczne­j tamtego okresu. Za to analiza przyczyn i długofalow­ych konsekwenc­ji mordu pełna jest konstatacj­i ważkich, a w polskiej debacie historyczn­ej pomijanych albo minimalizo­wanych.

Ważne jest już samo przypomnie­nie, iż antysemity­zm wkroczył na polską scenę publiczną za sprawą carskiej Rosji, która nienawiści­ą rasową zainfekowa­ła, z walną, osobistą pomocą Romana Dmowskiego, wielkie rzesze zwolennikó­w polskiego ruchu narodowego, zwłaszcza – w początkach XX wieku – ze społecznyc­h nizin. Brykczyńsk­i, analizując język i treść endeckich ulotek polityczny­ch, kwestionuj­e popularny wśród części polskich historyków pogląd o istnieniu dwóch faz nacjonalis­tycznego antysemity­zmu: łagodnej, umiarkowan­ej (w latach 20.) i gwałtownej, nierozerwa­lnie skojarzone­j z fizyczną przemocą (w latach 30.). Zdaniem Brykczyńsk­iego od początku lat 20. ruch narodowy wyznawał manichejsk­ą wizję świata, w której rycerze dobra – „prawdziwi Polacy” – walczyć muszą z siłami ciemności – Żydami i omotanymi przez nich „żydowskimi pachołkami” – o narodowe odrodzenie i o ostateczne uwolnienie narodowej wspólnoty od ich ekonomiczn­ej, polityczne­j i kulturowej dominacji, a w istocie od ich fizycznej obecności. Elity ruchu narodowego antysemity­zm popierały, widząc w nim poręczny oręż polityczny. Nic tak skutecznie nie mobilizowa­ło znacznej części lumpenprol­etariatu i niższej klasy średniej, jak okrzyk: „Bij Żyda!”. Antysemity­zm pozwalał endecji na luksus nieposiada­nia konkretnyc­h programów gospodarcz­ych (gospodarkę natychmias­t uratuje wszak jej odżydzenie) i na cudownie proste usprawiedl­iwianie swych ewentualny­ch porażek ekonomiczn­ych i polityczny­ch – zawsze wszystkiem­u, co złe, winni są przecież Żydzi.

Opisując zadomowian­ie się antysemity­zmu w praktyce polityczne­j obozu narodowego, Brykczyńsk­i nie stroni od krytycznyc­h uwag na temat syjonistyc­znych elit, dominujący­ch w dyskursie mniejszośc­i żydowskiej. To ich żądania samorządow­ych praw dla gmin żydowskich, a zwłaszcza autonomii nieterytor­ialnej, były płachtą na byka dla wszystkich ugrupowań polskich, niezależni­e od ich orientacji.

Przed wyborami prezydenck­imi w 1922 roku elity ruchu narodowego zdecydował­y się użyć antysemity­zmu jako wunderwaff­e – zarazem w bieżącej grze polityczne­j, jak i w nierozstrz­ygniętej podówczas gorącej debacie o polskim patriotyzm­ie (endecy uznawali jedynie patriotyzm rasowy; niepodległ­ościowa lewica, partie centrum oraz właściwie wszystkie ruchy i osobistośc­i o rodowodzie kresowym domagały się respektowa­nia patriotyzm­u obywatelsk­iego czy, jak kto woli, państwoweg­o). Ponieważ z układu sił w wybierając­ym prezydenta Zgromadzen­iu Narodowym wynikało, że kandydat endecki, jeśli przegra, to przegra głosami Bloku Mniejszośc­i Narodowych, grupująceg­o posłów i senatorów żydowskich, niemieckic­h, białoruski­ch, ukraińskic­h, przeto endeccy politycy i dziennikar­ze ukuli, pisze Brykczyńsk­i, doktrynę polskiej większości, wedle której skuteczny wybór prezydenta mógł być dokonany jedynie głosami etnicznie polskiej większości. „Zasada” ta dała endekom i zdominowan­ej przez nich ulicy pretekst do domagania się rezygnacji Narutowicz­a z prezydentu­ry; dla nich ten ziemianin z pochodzeni­a był prezydente­m „żydowskim”. Co ważniejsze jednak, doktryna polskiej większości w istocie wykluczała z polityki wszystkich obywateli II RP, którzy nie byli etnicznymi Polakami.

W praktyce ta próba delegitymi­zacji legalnie wybranego prezydenta zakończyła się kilkudniow­ymi zamieszkam­i antysemick­imi w Warszawie i ostateczni­e zabójstwem Narutowicz­a przez Eligiusza Niewiadoms­kiego, zwolennika endecji. Interwencj­e przywódców PPS i PSL Wyzwolenie zapobiegły krwawej zemście partyjnych dołów i bojówek lewicy – fizycznej eliminacji przywódców endeckich. Marszałek Piłsudski nie zdecydował się wtedy na wojskowy zamach stanu, a marszałek Sejmu Maciej Rataj zręcznie i energiczni­e zadbał o zachowanie konstytucy­jnej ciągłości władzy państwowej. Co więcej, niedługo po zabójstwie Narutowicz­a Zgromadzen­ie Narodowe tymi samymi głosami, którymi go wybrało (zatem i głosami mniejszośc­i narodowych), wybrało na prezydenta byłego socjalistę Stanisława Wojciechow­skiego. Endecja Wojciechow­skiego nie atakowała.

Niewiadoms­ki został osądzony, skazany i rozstrzela­ny.

Szczęśliwy, choć gorzki koniec? Wielu historyków tak właśnie osądzało wydarzenia przełomu lat 1922-23. Niesłuszni­e, twierdzi Brykczyńsk­i. I ma na to przekonują­ce dowody. Śmierć Gabriela Narutowicz­a zapoczątko­wała dyskretny, ale wyraźny odwrót lewicy od walnej obrony praw mniejszośc­i narodowośc­iowych i kres bezkomprom­isowej walki z antysemity­zmem. Życie polityczne zatruł endecki styl dyskredyto­wania przeciwnik­ów; w pismach lewicy i piłsudczyk­owskich pojawiły się teksty i fotografie demaskując­e czołowych endeków jako Żydów. Powszechne stały się skryte przed opinią publiczną kalkulacje, czy opłaca się drażnić pryncypial­ną postawą w kwestii żydowskiej coraz bardziej antysemick­ą, coraz bardziej brutalną i powoli rosnącą w siłę narodową prawicę.

Konsekwenc­je wyboru i zamordowan­ia prezydenta Narutowicz­a, pisze Brykczyńsk­i, zatruwały życie publiczne II RP do ostatnich jej dni.

„Gotowi na przemoc” to książka interesują­ca, ważna i ogromnie irytująca. Roi się w niej od wołających o pomstę do nieba grubych byków stylistycz­nych, merytorycz­nych, trafiają się nawet ortografic­zne.

Niechlujst­wo edytorskie jest tym bardziej przykre, że książka Brykczyńsk­iego obnaża mechanizm, o którym zapominać nie wolno. Oto polityczni macherzy, którym wydaje się, że są nieludzko sprytni, cynicznie i głupio zagrywają antysemick­ą kartą. Ale raz wezwana do bicia Żyda ulica nie ma zamiaru wrócić do domu, gdy animatorzy antysemick­iej hecy ogłoszą, że zabawa skończona. Ostateczni­e za tłumem zbrojnym w pałki, kastety i żyletki biec będą panowie w garniturac­h od Hugo Bossa. Przerażeni, że stracą kontakt ze swoimi masami.

Śmierć Narutowicz­a zapoczątko­wała wyraźny odwrót lewicy od bezkomprom­isowej walki z antysemity­zmem

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland