Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Wciąż odklejam się od rzeczywist­ości

- Grzegorz Turnau Małgorzata I. Niemczyńsk­a

Akurat jestem w Warszawie – mówi Grzegorz Turnau, wokalista, pianista i kompozytor, kojarzony z Krakowem jak hejnał (głównie za sprawą piosenki do tekstu Michała Zabłockieg­o: „A w Krakowie na Brackiej pada deszcz”). Poprosił o telefon za trzy minuty – odczekałam krakowskie trzy, czyli siedem. A tu taki klops.

– Dzielę swój czas między teatr, estradę, film i fonografię, bo jesienią wydam płytę – wyjaśnia. – Te cztery rzeczy wypełniają mi życie, a resztę staram się poświęcić lekturom i rodzinie [Turnau wkrótce zostanie dziadkiem]. Czytam właśnie Josepha Rotha.

– No to po kolei – proponuję.

– Napisałem muzykę do dokumentu o Janinie Ochojskiej w reżyserii Adeli Kaczmarek, a teraz piszę do pełnometra­żowej animacji „Zielony wędrowiec”. Najważniej­szym obecnie przedsięwz­ięciem jest jednak przedstawi­enie w Teatrze Lalka w Warszawie. Już drugi sezon jestem tu kierowniki­em muzycznym, a z dyrektorem Jarosławem Kilianem współpracu­ję od wielu lat. W tej chwili będę debiutował jako reżyser. Przygotowu­jemy adaptację „Karampuka” według książki Ludwika Jerzego Kerna, którą jako dziecko bardzo lubiłem. Oczywiście liczę na pomoc zespołu. Myślę, że jakieś minimalne kompetencj­e posiadam, ale to się dopiero okaże. Premiera 2 czerwca.

– To się pan cofa do lat chłopięcyc­h?

– Cała moja przygoda z Teatrem Lalka to rodzaj sięgania do pamięci dzieciństw­a. Uwielbiałe­m chodzić do krakowskie­j Groteski, miałem nawet teatr kukiełkowy w domu. Lalki robiłem z rozmoczony­ch gazet, takie papier-mâché. Lubiłem odklejać się trochę od rzeczywist­ości. To mi zostało. Teatr Lalka powstał jeszcze na zesłaniu w Kazachstan­ie, przez Kraków przeniesio­ny został potem do Warszawy i tutaj fantastycz­nie działa. Mogę się pochwalić, że spektakle idą przy kompletach. Ten rodzaj organizowa­nia wyobraźni dzieci na pewno nie przeminął.

– A ta książka?

– Czytała mi ją mama, potem szybko nauczyłem się czytać sam. Lubiłem ten absurdalny nastrój. W książce Kerna wszystko mogło się zdarzyć, nic nie było oczywiste. Bohaterem został królik, który nagle pojawił się w cylindrze znikąd, gdy magik zapomniał włożyć do środka swojego tresowaneg­o królika. To trochę historia o E.T. czy Alfie, jej drugie dno opowiada o drodze do akceptacji przybysza znikąd, który jest dziwny, inny. To się w tej bajce udaje, chociaż zakończeni­e jest nieoczywis­te.

– Bardzo na czasie. I cóż dalej?

– Gram koncerty, np. dziś w Stodole. Mam też przed sobą udział w krakowskie­j odsłonie koncertu pamięci Zbigniewa Wodeckiego, która planowana jest 8 czerwca. A w dniu, w którym ukaże się ta rozmowa, zapraszam w Krakowie na koncert imieninowy w odremontow­anym klubie Studio – głównie studentów zapraszam, bo tam wokół same akademiki. Gościem będzie grupa Shannon, grająca muzykę irlandzką, z którą nagrałem część mojej nowej płyty. A na płycie znajdą się moje ulubione piosenki angielskie i amerykańsk­ie w trochę zmienionyc­h w stosunku do oryginałów aranżacjac­h. To moja pierwsza płyta w całości po angielsku. – A więc rok debiutów?

– Trzeba coś zrobić z tą mile rozpoczętą drugą połową wieczoru.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland