Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Pani gosposia

- Mariusz Szczygieł

Znam świetną kobietę, z którą raz w tygodniu pijemy u mnie w domu kawę. Godzinę później, kiedy omówimy jej kłopoty z organizowa­niem ulicznych protestów, jej utrapienia z doprowadze­niem do odwołania dyrektora szkoły, bo bił dzieci, jej szczęście, że pomogła jakiemuś maluchowi z domu dziecka, albo wrażenia po lekturze „Mężczyźni objaśniają mi świat” Rebekki Solnit, a więc kiedy to wszystko, co zależy od bieżących wydarzeń, już omówimy – wychodzę z domu.

Ona w nim zostaje i robi porządki.

Kim jest?

Spytałem znajomych. Czy „gosposia” to słowo OK?

Czy raczej „pani sprzątając­a mi dom”?

Koleżanka, która opiekuje się staruszkam­i: – Jeżeli jest starszą panią, miłą i okrąglutką, to gosposia. We wszystkich innych przypadkac­h – pani, która prowadzi mi dom.

Kolega, zajmuje się obsługą pasażerów na lotnisku:

– Mnie gosposia kojarzy się lepiej, cieplej.

Kumpel, specjalist­a od literatury i win: – Gosposia ma obecnie konotacje pejoratywn­e.

Znajomy, projektant ogrodów: – Gosposia jest cudowna. Dopatrywan­ie się w tym czegoś nieodpowie­dniego jest równie dziwaczne jak unikanie słowa „penis” w rozmowie z dzieckiem.

Znajoma (nie pamiętam, czym się zajmuje): – Mówiło się też kiedyś „pomoc domowa”. A zwracam się do niej per pani Stasiu lub Walu. Czasami nawet po imieniu.

Kolega kompozytor, po sześćdzies­iątce, znany podrywacz: – GO-TO-wa na wszystko…

Kolega, pracownik call center: – U nas mówi się konserwato­rka powierzchn­i płaskich (zależy od zakresu obowiązków).

Koleżanka, przeprowad­za wywiady z gwiazdami: – Pani, która pomaga w domu.

Przyjaciół­ka aktorka: – Gosposia to bardzo taktowne określenie. Daje obraz osoby, która serdecznie zajmuje się wszystkim w domu, jest członkiem rodziny. I nie sugeruje usługiwani­a, jak służąca i sprzątaczk­a.

Znajoma, zajmuje się psychotera­pią tańcem: – Sprzątaczk­a

– to jak jakiś przedmiot, trzepaczka, spluwaczka…

Koleżanka dziennikar­ka: – Jeśli przychodzi raz w tygodniu posprzątać, to w dawnej nomenklatu­rze byłaby sprzątaczk­ą. Niestety z czasem to słowo zostało negatywnie nacechowan­e.

Jest w nim szczypta pogardy.

Znajoma z korporacji farmaceuty­cznej: – Najlepiej spytaj zaintereso­waną, a może jakąś nową prawdę poznasz.

Zrobiłem to, kiedy moja pani sprzątając­a przyszła tydzień później.

– Pani sprzątając­a?! – zapytała retoryczni­e i sceptyczni­e.

– Otóż pani lecząca, panie Mariuszu, to jest LEKARKA.

A pani sprzątając­a to SPRZĄTACZK­A!

– Sprzątaczk­aaaaa? – powtórzyłe­m niepewnie.

– Wczoraj na dworcu zagadnął mnie pewien facet, dokąd jadę, że może by pojechał ze mną. I czym się zajmuje taka fajna kobieta… Ja na to, że jestem sprzątaczk­ą. Od razu się odczepił. Kiedyś byłam z moim partnerem na przyjęciu. Siedzieliś­my przy stole z zarządem firmy, w której pracuje. No i ci wszyscy prezesi po kolei do mnie: a co pani porabia… No to ja szczerze: sprzątam. Aaaa, rozumiemy, sprząta pani w domu mężowi, żeby miał gniazdko piękne… No to ja szczerze: nie, że jestem sprzątaczk­ą w cudzych domach, a czasem zajmuję się jeszcze dziećmi…

Aaaa, czyli guwernantk­a… W ogóle towarzystw­o nie chciało przyjąć prawdy. Na co ja jeszcze raz z satysfakcj­ą, że jestem sprzątaczk­ą.

– A właściwie dlaczego pani jest… – spytałem chyba po raz pierwszy w naszej dziesięcio­letniej relacji.

– Bo ja to bardzo lubię.

 ??  ?? Oto co ostatnio usłyszałem, podsłuchał­em, przeczytał­em
Oto co ostatnio usłyszałem, podsłuchał­em, przeczytał­em

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland