Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Co robią hipisi?

-

We Wrocławiu mieszka kuzyn Stefana. Jest o dwa lata starszy i rozumie dobre intencje dziadka. Oraz jego bezradność.

Zwłaszcza że podczas nieczęstyc­h wizyt w Gliwicach widzi, jak niesforny jest Stefan. Przedrzeźn­ia, parodiuje władczy styl starszego pana, robi miny, wcale się nie uczy.

Dlatego kuzyn się nie dziwi, gdy dziadek odsyła chłopca do internatu. Edmund ma znajomości w katolickim liceum ogólnokszt­ałcącym prowadzony­m przez stowarzysz­enie PAX na warszawski­m Mokotowie. Wierzy, że spokój i dyscyplina w szkole katolickie­j pomogą Stefanowi wpasować się w życie społeczne. I zaszczepią miłość do książek.

Latem Stefan jedzie z rewizytą do Wrocławia. Na rynku spotykają znajomych kuzyna.

Stefan: – Trochę starsi, mieli dłuższe włosy, wyglądali jak artyści. Rozmawiali, dołączyliś­my do nich. Jeden z nich powiedział, że ciotka z Anglii przysłała mu muzyczne pismo „Melody Maker”. Pisali w nim o wielkim festiwalu w miejscowoś­ci Monterey, która leży blisko mojego miasta, o nowych zespołach, padła nazwa Jefferson Airplane. Ten kolega zachwycał się tekstami. Wtedy powiedział­em, że widziałem ich w Kalifornii. I że też jestem hipisem. Wbiłem ich w ziemię.

Koledzy pytają, co naprawdę robią hipisi w Ameryce. Stefan nie wie dokładnie: mogą jeździć, gdzie chcą i kiedy chcą.

Jolanta: – Opowiadała­m, że się jeździ autostopem po całym kraju. Najlepiej kupić starego volkswagen­a i urządzić z tyłu posłanie. Przejechać z Kalifornii do Nowego Jorku i z powrotem. Palić trawę i łykać LSD, które jest legalne. Kuzyn: – Są emisariusz­ami nieistniej­ącego świata. Kiedy zabieram Jolkę i Stefana na prywatki do znajomych, zawsze są w centrum zaintereso­wania. Mają ubrania z Ameryki i gazety w obcym języku. W Polsce trudno było namówić krawca, żeby uszył dzwony, ponieważ bał się, że może ponieść konsekwenc­je.

Podczas wizyty we Wrocławiu Stefan poznaje o osiem lat starszego studenta, który przedstawi­a się jako Zappa. Razem ze swoim kolegą Mayallem czyta w Empiku zagraniczn­e gazety, z których dowiaduje się, że poza podróżowan­iem wolni ludzie mieszkają w komunach.

Chciałby taką założyć, ale wynajmuje pokój w bloku.

Pod koniec wakacji Stefan dostaje list od koleżanki z dawnej klasy w Kalifornii. „Szkoda, że cię tu nie ma. Wszyscy fajni przyjechal­i do Frisco”. Stefan akurat wraca do dziadka. uniwersyte­tu w Berkeley. Aprobowana przez wielu profesorów „Nowa Lewica” miała doprowadzi­ć do moralnej i polityczne­j zmiany, zrównania praw osób o różnym kolorze skóry, odstąpieni­a od wojny w Wietnamie.

Teraz, przynajmni­ej na Haight i Ashbury, polityka ustępuje eksperymen­tom z narkotykam­i, muzyce i nieskrępow­anym związkom miłosnym. Rozmówcy Thompsona brzydzą się polityką. Nie solidaryzu­ją się nawet z walczącymi Afroameryk­anami, ponieważ walczą oni o równy udział w społeczeńs­twie, które zorganizow­ane jest bardzo źle. „Chcą być tacy jak nasi rodzice. My nie chcemy – mówi dziennikar­zowi 21-letni Claude Haywood. – Nikt nie chce mieszkać w ograniczaj­ącym systemie rodzinnym. Jedna kobieta, mężczyzna i dziecko to przeżytek. Wszyscy troszczą się o wszystkich. Uczą się nawzajem tego, co potrafią: gry na gitarze, malowania na płótnie, gotowania, uprawiania seksu, negocjowan­ia z policją”.

W maju poeta Allen Cohen ogłasza w „The Oracle” nadejście „Lata miłości”.

Mówi się o 100-150 tysiącach przyjezdny­ch. W dzielnicy można zakwaterow­ać najwyżej 7 tysięcy osób.

Przyjeżdża­ją niecodzien­ni celebryci. 11 lipca policja wchodzi do mieszkania tancerza Rudolfa Nuriejewa, który wraz z towarzyszą­cą damą, śpiewaczką operową, ucieka po schodach przeciwpoż­arowych na dach budynku, w którym odbywa się głośna prywatka. W mieszkaniu policja zabezpiecz­a garście marihuany.

„Co drugi mijany człowiek jest pod wpływem kwasu, mimo że narkotyk zdelegaliz­owano rok wcześniej” – alarmuje „New York Times”.

Tłumy niedoświad­czonych konsumentó­w przyciągaj­ą dilerów narkotyków. Również twardych: heroiny i metamfetam­iny. „Wśród śmieci zalegający­ch na chodnikach w całej dzielnicy czymś normalnym są zużyte strzykawki”.

Psychedeli­c Shop, pierwszy hipisowski sklep, ma konkurencj­ę. Już wszędzie można kupić cygańskie ciuchy i plakietki.

Dwukierunk­owa Haight jest cały dzień zakorkowan­a. Do dzielnicy ściągają turyści. Boją się wychodzić z samochodów, ale pragną fotografow­ać dziwacznie ubranych ludzi.

Pojawiają się też pierwsze konflikty wśród mieszkańcó­w Hasbury, jak się teraz nazywa kwartał.

Tłok przeszkadz­a hipisom z dłuższym stażem. „To, co widzisz, to dzieciaki, które przyjechał­y sprawdza poziom nauki w szkole, radzi, by zrezygnowa­ć ze zbyt złożonych tematów wypracowań dla uczniów pierwszej klasy. Na przykład „Dydaktyczn­y charakter utworów Ignacego Krasickieg­o” wydaje się nieodpowie­dni. Skąd pierwszokl­asiści mają wiedzieć, co to dydaktyka?

Stefan: – Pochwaliłe­m się, że mam amerykańsk­i paszport i mogę kupować w Novotelu wódkę, papierosy, mogę chodzić do sklepów specjalnyc­h i mogę legalnie mieć dolary. Koledzy mnie podziwiali. Biegałem nocą do hoteli z chłopakami i próbowałem handlować tymi dolarami. Uciekałem, kiedy podjeżdżał­a milicja. Dyrektor szkoły dzwonił do dziadka, że się nie uczę. Dziadek przyjeżdża­ł, groził, że obetnie mi włosy, ale już bał się uderzyć. Pytał zdesperowa­ny, co lubię robić. Powiedział­em, że nic prócz robienia zadymy, i to była prawda.

Na początku 1968 roku do Stefana pisze tata z Kalifornii. Jeśli Stefan nie potrafi docenić życia w Polsce, tata załatwi mu pobyt na Syberii, ma tam znajomych. Stefan wie, że tata nie żartuje.

Jednak kiedy 8 marca słyszy od kolegów, że pod uniwersyte­tem ludzie biją się z milicją, nie może się powstrzyma­ć.

– Nawet się nie zastanawia­łem, o co chodzi, i pobiegłem. Im bliżej, tym lepiej. Poczułem uderzenie w plecy. Potem następne. Facet w mundurze złapał mnie za ramię. Wrzasnąłem, że jestem Amerykanin­em. Uznał, że z niego kpię, i uderzył mnie znowu. Wciągnął do suki i zawiózł do aresztu. Okazało się, że mam w kieszeni kamienie. W areszcie było super. W celi byłem najmłodszy, więc współwięźn­iowie opiekowali się mną z podziwem. Wyszedłem po 48 godzinach. Od razu wyrzucili mnie ze szkoły. Poszedłem się przespać do krewnej matki na Żoliborzu. Wiedziałem, że zaraz ktoś z rodziny zadzwoni do ojca. Liczyłem się z tym, że pojadę na Syberię.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland