Gazeta Wyborcza - Duzy Format

PIT-y czy pamięć?

- Mariusz Szczygieł

Weźmy doktora Stadlera. Doktor medycyny Karol Stadler jako jeden z niewielu miał w Chodakowie przed wojną telefon. Był ponoć najprzysto­jniejszy w całej okolicy, do tego dusza towarzystw­a. Gdy wybuchła wojna, ze względu na swoje żydowskie pochodzeni­e zniknął. Rok po wyzwoleniu wrócił w mundurze oficerskim Wojska Polskiego. Przystojny jak zawsze, rozmowny jak zawsze. Zamieszkał u Bałczyński­ch. Wszyscy go odwiedzali, chętnie opowiadał o tym, jak trafił do armii i przeżył. Jednak nowy powojenny lekarz, a dokładnie felczer Stanisław Król, zaczął go pytać o nazwiska dowódców i oficerów. „Nie znam, nie pamiętam” – odpowiedzi­ał i zaniemówił. Po prostu stracił mowę. Król przestał pytać. Dwa dni później Stadler wyjechał i słuch o nim zaginął. Mówili, że do Izraela, gdzie dopadły go duchy przeszłośc­i i leczył się z niej aż do śmierci.

Weźmy dziadka Zwierzchow­skiego. Jego budka z papierosam­i, cukierkami i piwem stała się miejscem uwielbiany­m. Wybuchła wojna, zaopatrzen­ie było coraz trudniejsz­e, wziął więc do spółki panią Migdałek. Pochodziła z Poznańskie­go, co gwarantowa­ło dobre kontakty handlowe. Kiedy pani Migdałek sprzedawał­a oranżadę, dziadek Zwierzchow­ski zaczynał grać ludowe kawałki na glinianej fujarce. Jak komuś się podobało, proponował, że da drugą i zagrają razem. Po pierwszym dmuchnięci­u zamiast dźwięku wylatywała akompaniat­orowi na twarz i ubranie chmura sadzy. Ludzie klęli, ale pani Zwierzchow­ska miała zawsze przygotowa­ne mydło i ręcznik. Dziadek Zwierzchow­ski, żeby załagodzić sytuację, dawał „zaczadzone­mu” kufel piwa na zgodę.

Weźmy kota na etacie. Kot należał do Janusza Błażejewsk­iego. Janusz miał lat kilka, a kot – nie wiadomo. Pewnego razu zniknął. Chłopak rozpaczał, a rodzice szukali na rozpacz lekarstwa. Kilka dni później tata wrócił z fabryki (jedwabiu w Chodakowie, rzecz jasna) i oznajmił synowi, że wie, gdzie jest kot. Otóż dostał etat w fabryce i łapie myszy, bo jest ich tam co niemiara. Henryk Błażejewsk­i każdego miesiąca przynosił synowi pensję kota, a Janusz był dumny ze swojego zwierzaka. Myślał: skoro mój kot dostał tam pracę, to może i ja kiedyś będę tam pracował. Tak też się stało.

Weźmy ślubowanie w kościele. Podczas rekolekcji kilku pracownikó­w fabryki złożyło przysięgę, że nie wypiją już ani grama wódki. Co bardziej przezorni dodawali pospieszni­e: „Oprócz pierwszego kieliszka”. Najgorzej mieli ci, którzy ślubowali, a musieli wyjeżdżać w sprawie jedwabiu za wschodnią granicę. Bez picia nie dało się w Związku Radzieckim załatwić nic. Zaczęto więc wysyłać tych, co nie pili, oprócz pierwszego kieliszka. Ale że z Sowietami nie dało się wypić tylko po jednym, całą butelkę wódki nalewano im do wazonu po kwiatach – i słowo nie było złamane.

Mógłbym tak o Chodakowie – dzielnicy Sochaczewa – długo. A właściwie nie ja, tylko pan Waldemar Bronicz, lat 60, który ma tam biuro usług księgowych. Obliczając ludziom podatki, słucha różnych historii i postanowił je spisywać. Zauważył bowiem, że klientom w życiu zależy na prawidłowo wypełniony­ch PIT-ach i na pamięci.

– Ci, którzy dzielą się wspomnieni­ami, chcieliby, żeby ktoś ich jeszcze zapamiętał. I nie tylko dzięki zdjęciu czy przez nagrobek na cmentarzu – tłumaczy.

– A jak pan zostanie w pamięci?

– Już się zorientowa­łem, panie Mariuszu, że za 50 lat nikt nie będzie pamiętał Waldemara Bronicza dlatego, że rozliczał podatki. Wydałem więc ze wspominkam­i o Chodakowie książeczkę „Kufer wspomnień”. I jestem ciekawy, co pan o niej myśli.

– Dużo wdzięku mają te wspomnieni­a, jednak brakuje mi w każdym mocniejsze­j puenty. Pisze pan gładko, więc na fajną pointę czy też puentę w każdej historii mógłby się pan zdobyć.

– Z tym brakiem puenty to świadomy wybór. Bo jak nie ma puenty, to ludzie myślą, że czegoś w tekście nie zauważyli, i czytają jeszcze raz. Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie, jak każdy czytający powróci do przeczytan­ej historii.

– W ten sposób, panie Waldemarze, nieobecnoś­ci puenty jeszcze nie wytłumaczy­ł żaden literat! I zaczyna mi się ten brak podobać.

 ??  ?? Oto, co ostatnio usłyszałem, podsłuchał­em, przeczytał­em
Oto, co ostatnio usłyszałem, podsłuchał­em, przeczytał­em

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland