Prawdziwi poganie, czyli historia od tyłu
Wnatłoku wypowiedzi Wojtka Smarzowskiego o filmie „Kler” umknąć mogły jego konfesje, że szykuje się do serialu o Słowianach, ściślej o czasach przedchrześcijańskich Polski piastowskiej. Serial ma być wielką produkcją zaplanowaną na co najmniej trzy sezony, co znaczy, że najgorętszy dziś reżyser najpewniej nie da nam kinowego filmu przez długi czas. Niełatwo zresztą sobie wyobrazić, że jakikolwiek projekt autora „Wołynia” mógłby zyskać przychylność Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – wedle obowiązującej wykładni państwowej dwa lata temu Smarzowski był wielkim twórcą, dziś jest producentem szmiry.
Szybka kwerenda przypomniała mi jednak, że temat serialu o Piastach, naszej odpowiedzi na „Grę o tron”, pojawił się już w kwietniu 2017 r., gdy Smarzowski mówił w wywiadach, że przymierza się do kręcenia takiego eposu. Jeśli w istocie taka produkcja powstanie, osobiście oddam się kultowi Światowida i przystąpię do Rodzimego Kościoła Polskiego zrzeszającego wyznawców religii przedchrześcijańskich. Będę czcił też żarliwie Peruna i Swaroga, chodził w łapciach do chramu, pląsał w świętym gaju oraz żywił się szczawiem, jarmużem i kaszą, a także święcił noc kupały, a szczególnie Jare Święto, zwłaszcza że przyszedłem na świat w równonoc wiosenną. Tym bardziej zdaje mi się to atrakcyjna droga, że rodzimowiercy, jak się dowiaduję, przyjmują w zasadzie każdego, a ich definicja Polaka jest taka, że jest nim ten, kto się za Polaka uważa – bez względu na pochodzenie, narodowość przodków, a nawet i swoją. Polskość zaś dla nich oznacza wspólnotę języka i kultury: te wymagania spełniam, ale nie jestem pewien, czy spełniam surowe wymagania polskiego katolicyzmu.
Miał też, jak ujawnił w wywiadach, Smarzowski pomysł na serial polityczny, po tym jak obejrzał „House of Cards” – któż z nas jeszcze kilka lat temu nie fantazjował o polskiej wersji historii krwawego małżeństwa Underwoodów? Tym się miał ów serial wyróżniać, że planował w nim Smarzowski „mniej marmuru, więcej paździerza”, ale pojmuję, że pomysłu zaniechał. Kręcenie serialu o polskiej polityce mija się z celem, albowiem żadna fikcja nie dorówna rzeczywistości, żaden scenarzysta nie wymyśli takiej intrygi i takich dialogów, jakie mamy codziennie w mediach. Nawet jeśli Smarzowski wykreowałby postaci obrzydliwsze niż najobrzydliwsze kreatury w jego filmach – polegnie.
Marian Dziędziel zagra króla Piasta, a jego żonę Rzepichę – Iwona Bielska, stała atrakcja filmów Smarzowskiego
Ani marmuru by w nim nie było, ani nawet paździerza, paździerz w przypadku polskiej rzeczywistości politycznej jawi mi się jako materiał nadzwyczaj szlachetny w porównaniu z tym, czym jesteśmy zalewani od kilku lat. W zasadzie jedna scena z debiutanckiego „Wesela” Smarzowskiego robiłaby za całą polską wersję „House of Cards”; ci, którzy widzieli, to wiedzą.
Czas najwyższy dać odpór mitologiom germańskim i nordyckim i podbić świat mitologią słowiańską, owszem, tragicznie ubogą, ale przez to dającą nam niebywałe pole do popisu. Jak ktoś oglądał w zachwycie serial „Wikingowie”, to nie zastanawiał się nad realizmem tego dzieła, wystarczyło mu, że wikingowie nie noszą hełmów z rogami i biegną do walki bez jakiegokolwiek nakrycia głowy, bo już wszyscy wiemy, że hełmy z rogami to wymysł późniejszych mitografów. Spodziewam się, że Smarzowski oglądał „Wikingów” i poniekąd ich polską wersję przyszykuje, tyle że o wiele krwawszą, a i bohaterowie nie będą tak urodziwi jak Ragnar i Lagertha; przy serialu Smarzowskiego „Wikingowie” okażą się telenowelą w stylu glamour. Polska przedchrześcijańska to teren niemal dziewiczy, choć nasze doświadczenia z filmowym odkrywaniem tej przestrzeni są nader bolesne – kto skonfrontował się z filmem „Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem” Hoffmana według powieści Kraszewskiego, ten ma świadomość, że trzeba zmyć tę plamę z dziejów polskiej kinematografii.
Nie ma żadnych wskazówek, kiedy historia w serialu ma się zacząć – czy tuż przed chrztem Mieszka, czy też w głębszych odmętach dziejów. Spodziewam się jednak, że ów serial nie trąci nawet o popularne teorie o Wielkiej Lechii, pogańskim imperium Polaków, tak zwani Turbosłowianie, jak mniemam, będą wielce serialem Smarzowskiego rozczarowani. Polacy u Smarzola nie będą tworzyli wielkiej cywilizacji, Polacy u Smarzola, mimo że jeszcze nie było Polski, będą arcypolscy.
Wielką jak zawsze atrakcją dzieła będzie obsada, jak wiadomo Smarzol pracuje ze stałą i wypróbowaną ekipą aktorską. Marian Dziędziel zagra króla Piasta, a jego żonę Rzepichę – Iwona Bielska, stała atrakcja filmów Smarzola, choć wciąż najbardziej znana z roli w niezapomnianej „Wilczycy”. Ich syna Siemowita, księcia Polan – Arek Jakubik, zaś syna Siemowita, Lestka, Jacek Braciak. Jego syna z kolei, a zarazem ojca Mieszka I, czyli Siemomysła, naturalnie Lech Dyblik. Nie wiadomo, kim była żona Siemomysła, ale nie przeszkadza to w tym, że zagrać ją powinna Agata Kulesza – Dyblik w duecie z Kuleszą jako rodzice Mieszka I bardzo mi pasują. No i czas na samego Mieszka, który zanim się ochrzcił, był też porządnym poganinem – to będzie Robert Więckiewicz. Jego żonę Dobrawę zagra Iza Kuna, a brata Czcibora Eryk Lubos. W jednym z kluczowych odcinków Mieszko, nakładając kopyścią z glinianej misy bryję, podejmie decyzję ochrzczenia się.
Gdyby Smarzowski zechciał wyjść poza czasy pogańskie, to powinno się w serialu znaleźć miejsce dla syna Mieszka, pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego, którego w wieku dojrzałym powinien zagrać – to oczywiste – Janusz Gajos. Jak wiadomo, Chrobry nadzwyczaj nieekumenicznie traktował tych, którzy chcieli zostać przy starej wierze. Bo nade wszystko spodziewać się należy morderczej intrygi – teraz już nikt Smarzola nie powstrzyma przed masowym używaniem siekier przez bohaterów historii, można mieć nawet podejrzenia, że nie kwestia wyznaniowa, owa przedchrześcijańskość, najbardziej reżysera kusiła, ale właśnie to, że o ile w ostatnich filmach sceny z siekierą musiał ku swojej rozpaczy dawkować, to w serialu o Słowianach nie będzie się już ograniczał żadną miarą.
Piastowie to nie byli sielscy zbieracze jagód, nawet jeszcze przed przyjęciem chrztu pasjami zajmowali się wzajemnym wyrzynaniem, niewątpliwie chrystianizacja przyłożyła się do morderczego wzmożenia, oczyma wyobraźni widzę właśnie jako kulminację serialowej opowieści wprowadzanie rzymskiej wiary. Zresztą na chrzcie bym nie poprzestał, intrygę widziałbym doprowadzoną przynajmniej do słynnej „reakcji pogańskiej” z 1038 roku, czyli powstania ludowego przeciw władzy kościelnej – oczekiwałbym widowiskowych kadrów, w których Smarzowski sięgnąłby szczytów swej maestrii.
Rozpoczęliśmy szybki marsz w przeszłość, przez stulecia, epoki, a na końcu tego marszu będą czasy przedsłowiańskie, w tym sensie projekt Smarzola wydaje mi się niebywale współczesny. Osobiście postuluję nakręcenie w formie serialu całej historii Polski od tyłu – od dnia dzisiejszego po chrzest, wówczas lepiej by widać było, co czego było przyczyną, co wynikiem jakich działań, serial pokazujący dzieje Polski od roku 2018 do 966 dałby nam Polskę w całej swojej polskości: najpierw odzyskanie niepodległości, a dopiero potem powstania, później zabory, a w kolejnym odcinku samobójczy wiek XVIII, jeszcze później oszalały wiek XVII, złota epoka i potęga wieku XVI, zjednoczenie państwa, a dopiero po tym rozbicie dzielnicowe, a na samym końcu chrzest.