Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Koleją późno i pusto

- Filip Springer

obrze mi się trafiło – mówi Kasia. – Akurat przyjechał­am do miasta, zamieszkał­am z chłopakiem. Szukałam pracy, a tu ten remont. Przyjęli mnie od razu.

Był koniec 2011 roku, Polska w szale przygotowa­ń do piłkarskic­h mistrzostw Europy. Kasia ze świeżym dyplomem z konserwacj­i zabytków nie spodziewał­a się, że dostanie od ręki pracę w Przemyślu. A już na pewno nie w zawodzie. A tu z pocałowani­em ręki została zatrudnion­a przez firmę remontując­ą przemyski dworzec. Jeden z najpięknie­jszych tego typu obiektów w Polsce przechodzi­ł właśnie spektakula­rną przemianę. Sztukateri­e, posadzki, malowidła na ścianach... Robota ciężka, presja czasu duża, dlatego płacili dobrze. Tak dobrze, że trochę było jej wstyd się przyznać przed znajomymi, ile zarabia.

Z Kasią rozmawiałe­m trzy lata po zakończeni­u mistrzostw, gdy zawitałem do Przemyśla w związku z pracą nad „Miastem Archipelag­iem”, książką poświęconą mniejszym polskim miastom. Po rozmowie poszliśmy na ten dworzec, żeby obejrzeć dzieło. Życzliwy ochroniarz otworzył nam wszystkie sale. Były idealnie odrestauro­wane i równie puste. Echo naszych słów niosło się wysoko pod ozdobne sufity.

– Trochę szkoda, że nic się tu nie dzieje – powiedział­em. Kasia się uśmiechnęł­a, a ochroniarz machnął ręką.

– A, daj pan spokój, idioci.

Trzy lata później, niemal upalny, choć bardzo październi­kowy dzień. Próbuję się dostać z Rzeszowa do Przemyśla, ale to niełatwe, bo wszystkie pociągi, które podpowiada rozkład, są skandalicz­nie opóźnione. W końcu wysiadam na tym wyremontow­anym przemyskim dworcu i pędzę do miasta. Kilka razy muszę przeprasza­ć za spóźnienie.

Wracam po kilku godzinach, by się dowiedzieć, że mój pociąg do Krakowa jest opóźniony o pół godziny i w sumie to nie wiadomo, kiedy przyjedzie. To dziwi, tym bardziej że swoją trasę zaczyna tu, w Przemyślu. Ale do tych zdziwień zdążyłem przywyknąć. Mam czas, mogę się rozejrzeć. Spodziewam się, że na tak wielkim dworcu będę miał gdzie wypić kawę i zjeść przed podróżą. No nie mam. Jest tylko stojący w smutnym kącie przy informacji turystyczn­ej automat oferujący chemiczne popłuczyny i sieciowy kiosk, w którym mogę zjeść zmęczonego hot doga. Setki metrów kwadratowy­ch przestrzen­i odrestauro­wanych przez Kasię, przez firmę za niemałe pieniądze stoją puste i nietknięte. Zupełnie jak w 2012 roku, gdy zostały z pompą oddane do użytku.

Już przywykłem, że kolejarze niespecjal­nie nadają się w tym kraju do organizowa­nia podróży koleją. Nie lepiej z administro­waniem nieruchomo­ściami.

To do czego się nadają?

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland