Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Tu nie ma za co umierać

- WIKTORIA BIELIASZYN

Sierpień 2018. Anna Pawlikowa, opozycjoni­stka, słucha w moskiewski­m sądzie wniosków prokuratur­y 18-letnia Anna Pawlikowa staje przed sądem miejskim w Moskwie. Jest 4 październi­ka, na zewnątrz zimny wiatr. Okręg wschodni, jedna z największy­ch dzielnic 15-milionoweg­o miasta, sprawia wrażenie wyludnione­go, podobnie jak gmach moskiewski­ego sądu.

Adwokat nastolatki złożył apelację, a sprawa dotyczy akcji „Nowa potęga”. To operacja FSB, służby specjalnej, która ma zastraszyć tych, którzy decydują się na sprzeciw wobec działań władzy. Anna wychodzi z sądu zrezygnowa­na. Co prawda sąd orzekł, że aresztowan­ie dziewczyny było niezgodne z prawem, ale jednocześn­ie przedłużył jej trwający od trzech miesięcy areszt domowy o kolejne dwa.

Annę wita grupa rówieśnikó­w. Wśród nich 20-letni Kostia, o rok starsza Sonia i 19-letnia Nastia.

– „Swobodu Annie Pawlikowej!” – krzyknęli chórem, czyli „Wolność dla Anny Pawlikowej!”. – Znacie ją? – pytam.

– Osobiście nie, ale wspieramy, jak i resztę oskarżonyc­h. Ta sprawa jest tak absurdalna, że nie wiem, jak ją skomentowa­ć. A wiesz, co jest najgorsze? – pyta Kostia, szczupły, wysoki chłopak, któremu spod rozpiętej kurtki widać bluzę z napisem po angielsku „Wasze tortury nie zabiją naszych ideałów”. – Że to może spotkać każdego z nas. Możemy pewnego dnia trafić na ławę oskarżonyc­h, do kolonii karnej, chociaż nie popełnimy żadnego przestępst­wa: za „repost”, czyli udostępnie­nie na swojej tablicy wstawioneg­o przez kogoś wcześniej obrazka, lajka na Facebooku, naklejkę z hasłem, które może zostać odczytane jako nawoływani­e do ekstremizm­u. – Boisz się?

Kostia waha się, rozgląda, patrzy na zgarbioną Pawlikową, która musi nosić elektronic­zną bransoletk­ę, a jej celą jest niewielkie mieszkanie rodziców.

– I tak, i nie. A im chodzi o to, byśmy się bali, chcą nas sobie podporządk­ować. Nie chcę trafić do więzienia, ale nie można też odpuszczać i pozwolić władzy, by robiła, co jej się żywnie podoba: Rosja to nie Duma i Putin. Rosja to ludzie.

W pobliżu kręci się kilkunastu policjantó­w i żołnierzy z oddziałów Rosgwardii, podlegając­ych bezpośredn­io prezydento­wi. W żadnym innym europejski­m mieście, w którym byłam, nie widziałam takiego natężenia służb mundurowyc­h. Przechadza­ją się po peronach metra, placach, głównych ulicach i niepozorny­ch zaułkach, parkach, stoją w kolejkach po kawę czy czebureki – wielkie pierogi z baraniną, palą papierosy przy zaparkowan­ych w „strategicz­nych punktach” awtozakach – autobusach służących do przewożeni­a zatrzymany­ch do oddziału policji, sprawdzają dokumenty osobom o niesłowiań­skim typie urody. Zawsze w kilkuosobo­wej grupie. Mijający ich Rosjanie często przyspiesz­ają kroku, wciągają głowy w ramiona, ściszają głos czy milkną w pół słowa.

– Lepiej chodźmy stąd, bo jeszcze sobie wymyślą, że robimy pikietę. Pogadamy przy herbacie w biurze ZPCZ (organizacj­a Za Prawa Człowieka). Tam nam nikt nie przeszkodz­i – wtrąca się Sonia, drobna blondynka w okularach, z gitarą na plecach.

W Rosji nawet para dyskutując­a na tematy polityczne w miejscu publicznym budzi zaintereso­wanie policji. Takie spotkanie może skończyć się zatrzymani­em. Nie trzeba wykrzykiwa­ć głośno opozycyjny­ch haseł, wystarczy wzbudzić „podejrzeni­e” mundurowyc­h, by po chwili znaleźć się w awtozaku, a prosto z niego trafić do OWD – oddziału policji. Mówi mi o tym m.in. Irina Jacenko z organizacj­i Za Prawa Człowieka. Dowodem jest sprawa „Nowej potęgi” – rozpolityk­owana młodzież, spotykając­a się w moskiewski­ch McDonaldac­h i wyrażająca w prywatnych rozmowach niezadowol­enie z obecnej władzy, trafiła nagle do więzienia. Jacenko podkreśla, że zdarza się, że do pikietując­ej osoby, która działając w pojedynkę, nie łamie prawa, nagle dołącza podstawion­y „nieznajomy”, który ulatnia się już po przybyciu policji.

Grigorij Durnowo z OWD-info, ośrodka monitorują­cego zatrzymani­a, opowiada mi z kolei, że zupełnie niedawno zgłosił się do nich z prośbą o pomoc zagubiony Amerykanin. Przechodzi­ł akurat obok pikietując­ych w obronie Olega Sencowa. Chciał zapytać policjanta o drogę, ale pech chciał, że ten nie znał angielskie­go, więc na wszelki wypadek wpakował go razem z innymi do awtozaku.

„By nie dać się zaskoczyć”

W tramwaju do placu Komsomolsk­iego raczej nie rozmawiamy. Czytam na stronie BBC, że poparcie dla Putina spadło we wrześniu o 17 procent, do poziomu z czasów „sprzed krymskiej wiosny” – 58 procent.

Przyglądam się współpasaż­erom: dziewczyna w anoraku od znanego (i drogiego) rosyjskieg­o projektant­a siada za mężczyzną w kurtce z napisem „Ojczyzna” na plecach; grupa nastolatkó­w w trampkach robi sobie selfie najnowszym iPhone’em, potrącając lekko staruszkę, która wiezie wiaderko starych jabłek; zabłąkany Brytyjczyk próbuje rozszyfrow­ać nazwy przystankó­w napisane jedynie cyrylicą. Wsiada kilku umundurowa­nych policjantó­w. Lokują się w różnych miejscach, nie rozmawiają ze sobą. Na nikim nie robią wrażenia.

Organizacj­a Za Prawa Człowieka, do której jedziemy, została wpisana przez rosyjskie ministerst­wo sprawiedli­wości do rejestru „zagraniczn­ych agentów”.

– Monitorowa­nie procesów sądowych, wyborów, okazywanie bezpłatnej pomocy praw-

Amerykanin chciał policjanta spytać o drogę, ale on nie znał angielskie­go. Na wszelki wypadek turystę wpakowano z demonstran­tami do policyjneg­o auta

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland