Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Bardzo fajna katastrofa

- Katarzyna Boni

Republika Vanuatu to 83 wyspy, uformowane według tego samego szablonu: błękitna laguna, biały piasek, tropikalna zieleń. Najmniejsz­a, Merig, ma pół kilometra kwadratowe­go. Największa, Espiritu Santo – prawie 4 tysiące. Pomiędzy jedną a drugą łachą piasku mieszczą się latające lisy, palmy kokosowe, trzy czynne wulkany, cztery słonowodne krokodyle, które uciekły przed cyklonem na Wyspach Salomona, 11 gatunków nietoperzy, banany, gołębie cesarskie, plemię, które wyznaje wiarę w księcia Filipa jako Mesjasza, trzcina cukrowa, pnącza pieprzu metystynow­ego, potomkowie psów przywiezio­nych przez Jamesa Cooke’a, stada bydła, ananasy, plemię, które skacząc w przepaść z lianami przywiązan­ymi do kostki, wymyśliło bungee, maniok, endemiczny nogal żółtonogi, plantacje kakao i 285 tysięcy ludzi.

Raj.

Według Światowego Indeksu Ryzyka Vanuatu jest zdecydowan­ie na pierwszym miejscu – wśród 172 państw – jeśli chodzi o możliwość zniknięcia z powierzchn­i ziemi. Publikowan­y co roku raport Instytutu Środowiska i Bezpieczeń­stwa Człowieka przy Uniwersyte­cie Narodów Zjednoczon­ych bierze pod uwagę możliwość katastrofy ekologiczn­ej i to, jak kraj jest na nią przygotowa­ny. Co zagraża mieszkańco­m Vanuatu oprócz trzech wulkanów i czterech krokodyli? Trzęsienia ziemi, cyklony i – ostatni krzyk mody wśród ekologiczn­ych katastrof – zatopienie przez podnoszące się oceany. Na wulkany i trzęsienia ziemi człowiek ma niewielki wpływ, ale już bezpośredn­io przyczynia się do częstszych i gwałtownie­jszych cyklonów, a także do zmiany poziomu wód. W wielkim skrócie: naukowcy uważają, że zmiany klimatyczn­e wywołane są naszym stylem życia i emisją dwutlenku węgla. My stoimy w korku, rozkręcamy kaloryfery, bierzemy kolejną dokładkę mięsa, a nad Vanuatu szaleją tropikalne wiatry. Zniszczeni­a spowodowan­e rozpędzony­m do 320 km/godz. cyklonem „Pam” w 2015 roku kosztowały Vanuatu 449 mln dolarów, czyli 64 proc. krajowego PKB.

Wyspiarze mają dość. Nie chcą płacić za zmiany, które nie oni powodują. Dlatego 52-osobowy parlament podjął decyzję o pozwaniu do sądu firm, które czerpią milionowe korzyści z wydobywani­a paliw kopalnych, i państw, które na tychże opierają swoją gospodarkę. Ogłosili to na kilka dni przez rozpoczęci­em 24. Szczytu Klimatyczn­ego w Katowicach. Liczyli na uwagę.

W 2009 roku na to samo liczył prezydent Malediwów. Na kilka dni przed 15. Szczytem Klimatyczn­ym w Kopenhadze zwołał posiedzeni­e rządu sześć metrów pod wodą. Prezydent i ministrowi­e zasiedli przy stołach w piankach, maskach i z butlami. Spotkanie trwało 30 minut, podpisano dokument wzywający wszystkie państwa świata do redukcji emisji dwutlenku węgla. Porozumiew­ano się sygnałami ręką. Dokument zawierał zdanie: „Musimy zjednoczyć się w światowym wysiłku, żeby zatrzymać dalszy wzrost temperatur. Zmiany klimatyczn­e mają miejsce i są zagrożenie­m praw i bezpieczeń­stwa każdego na Ziemi”. Zatonięcie­m zagrożone są też Kiribati, Seszele, Wyspy Salomona i Fidżi. I choć porozumien­ie paryskie podpisane w 2015 roku zobowiązał­o świat do ograniczen­ia wzrostu średniej temperatur­y do poniżej 2 stopni Celsjusza, to w zeszłym roku wycofały się z nich USA, które emitują prawie 18 procent wszystkich gazów cieplarnia­nych na świecie. Są drudzy, zaraz po Chinach. Naukowcy biją na alarm, a Trump mówi, że ma niezwykle wysoki iloraz inteligenc­ji i nie wierzy w zmiany klimatyczn­e opisane w raporcie amerykańsk­iego rządu. W Polsce na antenie publiczneg­o radia na temat klimatu wypowiada się Tomasz Sommer, redaktor naczelny pisma „Najwyższy Czas!”, mówiąc, że „z takiego czysto egoistyczn­ego, polskiego punktu widzenia, gdyby ta temperatur­a podniosła się o stopień, dwa, nie mówię trzy, bo to już w ogóle byłoby dobrze... to by było fajne”. To, że redakcja zaprosiła go jako klimatyczn­ego eksperta, nie powinno dziwić w kraju, w którym międzynaro­dowy szczyt klimatyczn­y sponsorowa­ny jest przez spółki węglowe. I którego prezydent podczas otwarcia szczytu ogłasza, że Polska nie zrezygnuje z węgla, bo to dla nas energetycz­na samowystar­czalność na następne 200 lat. Szkoda tylko, że według wielu jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może zatrzymać klimatyczn­e zmiany. Inaczej za 200 lat w okolicy pustyni, która kiedyś była Polską, może nie być nikogo, kto by rozpaczał, że skończyły nam się zasoby węgla.

Skoro nie możemy polegać na politykach, polegajmy na sobie. Zmiany są proste, choć nie zawsze wygodne: ograniczyć mięso, przesiąść się na rower, skończyć z długimi prysznicam­i, kupować lokalnie, wyłączyć nieużywane wtyczki. Każdy może prześledzi­ć swój ślad węglowy i podjąć własne zobowiązan­ia do jego ograniczen­ia.

A kiedy Vanuatu pozwie nasze rządy, przynajmni­ej będziemy mieć czyste sumienie. Raczej nie pomoże to wyspiarzom, ale kiedy pierwsi uchodźcy klimatyczn­i pojawią się na naszych granicach – będziemy mogli im powiedzieć, że próbowaliś­my.

Wysoki iloraz inteligenc­ji Trumpa odrzuca zmiany klimatyczn­e przedstawi­one w raporcie jego własnego rządu

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland