Ostatnia Barbórka
Trafiłem tam przez przypadek. Przechodziłem i przez otwarte okna sali gimnastycznej usłyszałem przygotowania do akademii. Orkiestra ćwiczyła jakąś smutną pieśń, poirytowany nauczyciel ciągle im przerywał i za coś strofował. Postanowiłem wejść. Tablica: Zespół Szkół Górniczo-Energetycznych w Koninie. W portierni siedział stróż ubrany w galowy górniczy mundur. Gdy zobaczył mój aparat, od razu wskazał drogę do sali gimnastycznej: „Obchody zaczynają się za godzinę”.
To było w Barbórkę 2015 roku. Pojechałem do Konina, bo górnicy z tamtejszych odkrywek po raz kolejny zaostrzali swój protest. Wiadomo było, że górnictwo węgla brunatnego w regionie się kończy. Optymistyczne założenia mówią, że potrwa do 2030 roku i węgla nie będzie. Władze kopalni i elektrowni Pątnów-Adamów-Konin wiedzą o tym od dawna. Dlatego ograniczają zatrudnienie i wszelkie inne wydatki. Górnicza szkoła średnia w Koninie powstała właśnie na potrzeby kopalni i elektrowni węglowej, od których przez wiele lat uzależnione było całe miasto. Ale już z kopalnią nie współpracuje.
Dziwna to była Barbórka. Uczniowie w czarnych mundurach i czako z piórami, hymn górników grany na rozpoczęcie, górniczy sztandar i ciągle te odwołania do tradycji. Oraz przemówienie dyrektora, bez złudzeń: – Te górnicze symbole to nasza tradycja i tożsamość, nie musimy się ich pozbywać. Ale nie możemy też być nimi zaślepieni. Przyszłości w węglu nie ma, dlatego już od 2007 roku szkoła nie ma w swoim programie żadnych kierunków górniczych. Kształci za to przyszłych elektroników, informatyków, elektryków i techników systemów energetyki odnawialnej.
Dopiero słuchając go, przestałem dostrzegać groteskę tej sytuacji. Być może przyszedłem z tą groteską w głowie z obchodów Barbórki organizowanych tamtego ranka przez górnicze związki zawodowe. Zaczęła się od mszy, na której ksiądz opowiadał coś od rzeczy o resortowych dzieciach. A potem był przemarsz, podczas którego ciągle słuchałem, że celowo uśmierca się polskie górnictwo, aby zrobić miejsce rosyjskiemu węglowi. Był 2015 rok, PiS właśnie doszedł do władzy. Teraz miało być inaczej.
Tamten dyrektor szkoły, przebrany za górnika i mówiący swoim uczniom, również za górników przebranym, że w węglu nie ma przyszłości, to był naprawdę odważny gość. Przypomniałem sobie o nim, słuchając przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy podczas otwarcia szczytu klimatycznego w Katowicach. Ono również było odważne, ale w nieco przewrotny sposób. Powiedzieć tysiącom ludzi świadomym antropogenicznej zmiany klimatu jak nikt inny na świecie, że da się walczyć o ten klimat, nie rezygnując z węgla, to jednak jest coś. Nie jest to może mądre, ale nie od dziś wiadomo, że mądrości lepiej oczekiwać od dyrektorów szkół niż od polityków.
Szanse na rozczarowanie są wtedy mniejsze.