HEJT, HEJTER
Przykładowe zastosowanie: Dziś w komentarzach wyjątkowo mało hejtu!
Hejt – napisałbym, że to słowo odmieniane jest przez wszystkie przypadki, gdyby nie to, że darzę głębokim hejtem takie tandetne grepsy stylistyczne. No właśnie, dlaczego wolę te grepsy hejtować, niż po prostu nienawidzić?
Kiedy ten anglicyzm pojawił się w języku polskim (jeśli wierzyć Google, było to w roku 2005), różnica między hejtem a nienawiścią była oczywista. Gdy kogoś nienawidzimy, życzymy mu naprawdę wszystkiego najgorszego – choroby, śmierci, nieszczęścia życiowego.
W takim sensie to ja nie nienawidzę właściwie nikogo. Nawet polityków PiS. Po prostu życzę im wszystkim, żeby jak najszybciej poszli drogą Giertycha, Dorna i Marcinkiewicza, przeszli nawrócenie, po którym będą brylować u Moniki Olejnik jako stali komentatorzy.
Hejt to co innego. Hejt po prostu oznacza, że nie raz poczęstuję ich złośliwym komentarzem.
Na łamach „Gazety Wyborczej” hejt i hejterzy pojawiają się od 2009 roku, ale w pełni przybliżono te pojęcia dopiero w 2012, w wywiadzie Przemysława Guldy z autorami bloga „Make Life Harder”, zajmującego się hejtowaniem influencerów (zob.), zwłaszcza Kasi Tusk. Autorzy używali tego określenia do samoidentyfikacji.
Interesujące, że – znów według Google – słowo „hejter” swój szczyt popularności zaliczyło dobre trzy lata temu. Wykres tej popularności przypomina parabolę, która zaczyna się wznosić mniej więcej pod koniec 2009, a na początku 2016 opada.
Obawiam się, że to nie wynika z zaniku samego hejtu, tylko że słowo „hejter” przestało cokolwiek oznaczać. Wszyscy dziś jesteśmy hejterami.