Miłość Kukiza, czyli piosenki dla Jarosława
Kiedy przechodziłem niedawno w Opolu przez rondo Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu, kierując się do biblioteki miejskiej im. Jana Pawła II, usłyszałem tętniącą głośno muzykę disco polo. Nie widzę żadnego dysonansu w tym, że disco polo potężnie grzmi między rondem Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu i biblioteką im. Jana Pawła II, ale co mnie zdziwiło, to wyraźnie znajomy głos wokalisty, a ja przecież nie rozróżniam śpiewaków discopolowych, ich wymuszone falsety zlewają mi się w jedno jodłowanie. Tymczasem mocny głos wyśpiewujący proste frazy do remizowych rytmów był zarazem liryczny, jak i bardzo męski, a wręcz brutalny, przejmujący mimo biesiadnych brzmień i frywolny mimo poważnego przekazu. Po chwili dopiero pojąłem, że to śpiewa Paweł Kukiz i chciałem bieżyć chyżo, by osobiście zobaczyć znanego posła na estradzie, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że Kukiz niestety śpiewa z głośników rozstawionych na ulicy, albowiem śpiew jego jest elementem kampanii wyborczej partii Kukiz’15.
Wróciwszy do Warszawy, przeprowadziłem szybką kwerendę i ze zdumieniem odkryłem, że kilka miesięcy temu Kukiz wydał wraz z zespołem Perverados płytę „Wyspa zielona” – to z niej pochodziła ta muzyczna pląsawica. Kwerenda pokazała także smutną prawdę, że dzieło przeszło niemal niezauważone, co dziwne, bo to wszak wyraźna wypowiedź polityczna. Czyżby sztuka polityczna uprawiana przez czołowego posła Rzeczpospolitej, gwiazdę masowych mediów, była nam wszystkim tak obojętna? Od wydania płyty mijały miesiące, Wielka Brytania wychodziła z Unii, austriacki biznesmen ujawniał wizyty u Jarosława Kaczyńskiego, ksiądz Sawicz znikał z tajemniczą kopertą, arcybiskup Jędraszewski wypowiadał wojnę wrogom Kościoła, Putin rozpościerał swe macki nad Zachodem, świat chwiał się w posadach, a płyta Kukiza jak była nieznana, tak nieznaną pozostawała.
Zapewne z tego powodu, że wydana w apogeum rządów PiS „Wyspa zielona” jest
gorliwą krytyką Platformy, a w zasadzie wszelkiej obecnej opozycji. Zarazem lepiej, gdy polityk nagrywa piosenki, niż spełnia się w Sejmie. Nie postuluję tu oczyszczenia polityki z maniaków przez skierowanie ich w stronę estrady, choć byłoby to nadzwyczaj interesujące i jestem gotów od ręki przygotować listę polityków godnych śpiewania i dobrać im nawet repertuar. Nie postuluję, ponieważ wiem, że paździerz muzyczny potrafi być równie szkodliwy jak polityczny, psucie gustów artystycznych narodu nieodmiennie odbija się na politycznych wyborach, to rzecz oczywista.
Jest płyta Kukiza w zasadzie peanem na cześć Jarosława Kaczyńskiego, choć uczucie to nie jest wyrażone eksplicytnie. Jasne jednak, że proste, z serca płynące teksty Kukiza mają swojego adresata, to muzyczne wyznanie miłości znane od czasów trubadurów i truwerów. Niewykluczone zresztą, że prezes słuchał płyty Kukiza w swej żoliborskiej samotni, nieco skonsternowany formą artystyczną, ale lekko wybijając rytm palcem o kolano i uśmiechając się z satysfakcją, szczególnie przy frazach piosenki piętnującej sądownictwo: „Co oni ci zrobili, zdradzieckie mordy i zaprzańcy, wybory przewalili i runęło państwo w państwie”. Kukiz, heroicznie starając się pisać pastisze, zarazem ujawnia w pełni swą naturę – spośród legionów artystów, którzy chcieli pokazać, iż są dowcipni, ale publiczność zrozumiała, że są śmiertelnie poważni, przypadek Kukiza należy do najbardziej przejmujących.
Interesujące, choć niezdrowe są fascynacje Kukiza miłością homoseksualną, wyraźnie widać, że kwestie cudzego życia płciowego pobudzają artystę do gorączkowych i zadziwiających zapisków, bo tekst „Wakacyjnej miłości z brodą” traktujący o gejowskim romansie dwóch brodaczy w Bieszczadach zdał mi się nie do końca zrozumiały. Szczególną predylekcję do homoseksualizmu mają mężczyźni brodaci, to oni lubią się przebierać w sukienki i harcować z innymi brodaczami? Może nieodmiennie gładko wygolona twarz Kukiza jest odważną deklaracją heteroseksualizmu, a może idzie o to, że ostatnimi czasy zarost stał się znów modny, a homoseksualizm wedle pieśniarza jest kwestią przywleczonej z zachodu mody? Broda jako symbol zniewieścienia? A wąsy? O wąsach nic nie ma, a mnie niezwykle ciekawią seksualne konotacje wąsów. Wąsy są bardziej gejowskie czy bardziej hetero?
Psychologicznie jest to interesujące – Kukiz nie znosi brodatych gejów, ale wyraźnie jest zakochany (gorąca nienawiść bywa objawem żarliwej miłości) w silnych mężczyznach, co znamienne – niezarośniętych.
Wzrost zaś ewidentnie nie gra roli – Kukiz kocha i Kaczora, i Giertycha, bo i ten się pojawia w liryce największego polityka polskiego rocka i największego rockmana polskiej polityki; nawet jeśli Kukiz nabija się ze skaczącego na demonstracji Giertycha, to czuć w tym podziw i namiętną fascynację.
Ja wiem, że „nic nie boli tak jak miłość”, mnie nie trzeba przekonywać do prawdziwości tego zdania, a zarazem nie jest to problem wyłącznie Kukiza i mój – miliony cierpią z powodu miłości zawiedzionej, miłości odrzuconej albo miłości niemożliwej, gdy kochamy szaleńczo, a zarazem wiemy, że na spełnienie nie ma szansy. Kukiz jest niespełniony i ja z nim współodczuwam. Jeśli coś mogę od siebie dodać, to tyle, że normalny zakochany z grubsza wie, z jakiej przyczyny obdarza uczuciem, a mi się zdaje, że Kukiz kocha, ale sam nie wie dlaczego. Kocha Kaczora, choć tego nie wyjawia, bo jednak niewygodnie śpiewać o uczuciu frajerskim, kocha jednak też Tuska (może i Schetynę nawet kocha?), bo jego bezsilne kąśliwości wyłącznie mogą wynikać z bycia brutalnie porzuconym (Tusk rzucił i wyjechał do Brukseli). Och, znamy te rozpacze, te dramaty, te upodlenia, prośby, groźby, żądania powrotu; kto nie był zakochany i zostawiony dla innego, nie pojmie tego nigdy. Kocha jednak dawny lider zespołu Piersi też kobiety, i to piękne kobiety, piosenka „Basiu” jest miłosnym wyciem do Barbary Nowackiej. Nie kochać Nowackiej nie sposób, ale kobiety ponoć nie lubią, gdy się dla nich aż tak upokarzać, tracą do mężczyzny szacunek, wolą facetów twardych i niedających się kobiecie przeczołgać, a Kukiz się niepotrzebnie upokarza; widok upokorzonego mężczyzny to bardzo przykry widok.
Jak się śpiewa, że nie ma się brudnych myśli, to znaczy, że niemal wyłącznie ma się brudne myśli. Jak się przymila, że nie jest się szowinistą, znaczy, że się szowinizmu wyzbyć nie można. Jak się deklaruje, że się Nowackiej nie dotknie, to wiadomo, że chciałoby się dotykać każdego dnia i każdej nocy. Jak się nieudolnie usiłuje wzbudzić zazdrość (o Kamilę Gasiuk-Pihowicz), to efekt zazwyczaj jest odwrotny. No, ale co ja tu piszę? Miłość dopadnie kiedyś nawet żarliwego szowinistę, od miłości nie da się uciec. Kukiz, jak każdy wrażliwy artysta, zakochuje się samobójczo i bez pamięci, a życie swoje czyni nieustannym pasmem rozczarowań, bo zakochuje się w wytrawnych graczach, którzy zbajerują, pocałują, ale finalnie porzucą bez większych sentymentów.
Jest to płyta tragicznie spóźniona, rozpaczliwie nieaktualna, a zarazem porażająco nieskuteczna. Dramat posła i artysty polega na tym, że Kukiz nagrał w swym mniemaniu wstrząsającą płytę polityczną, a świat się nie wstrząsnął, polityka nie wzruszyła, rządy żadne nie upadły, a nawet nie wzmocnił się klub parlamentarny Kukiz’15. Więcej: od czasu premiery płyty z partii rockmana odeszło kilku posłów. Najsłynniejsze odejście – malowniczego posła Marka Jakubiaka – nastąpiło kilka dni przed premierą płyty Kukiza: czyżby potentat browarniczy wysłuchał nagrań swojego szefa już przedpremierowo?
Kwestie cudzego życia płciowego pobudzają Kukiza do gorączkowych i zadziwiających zapisków