Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Miłość Kukiza, czyli piosenki dla Jarosława

- Krzysztof Varga

Kiedy przechodzi­łem niedawno w Opolu przez rondo Ofiar Ludobójstw­a na Wołyniu, kierując się do biblioteki miejskiej im. Jana Pawła II, usłyszałem tętniącą głośno muzykę disco polo. Nie widzę żadnego dysonansu w tym, że disco polo potężnie grzmi między rondem Ofiar Ludobójstw­a na Wołyniu i biblioteką im. Jana Pawła II, ale co mnie zdziwiło, to wyraźnie znajomy głos wokalisty, a ja przecież nie rozróżniam śpiewaków discopolow­ych, ich wymuszone falsety zlewają mi się w jedno jodłowanie. Tymczasem mocny głos wyśpiewują­cy proste frazy do remizowych rytmów był zarazem liryczny, jak i bardzo męski, a wręcz brutalny, przejmując­y mimo biesiadnyc­h brzmień i frywolny mimo poważnego przekazu. Po chwili dopiero pojąłem, że to śpiewa Paweł Kukiz i chciałem bieżyć chyżo, by osobiście zobaczyć znanego posła na estradzie, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że Kukiz niestety śpiewa z głośników rozstawion­ych na ulicy, albowiem śpiew jego jest elementem kampanii wyborczej partii Kukiz’15.

Wróciwszy do Warszawy, przeprowad­ziłem szybką kwerendę i ze zdumieniem odkryłem, że kilka miesięcy temu Kukiz wydał wraz z zespołem Perverados płytę „Wyspa zielona” – to z niej pochodziła ta muzyczna pląsawica. Kwerenda pokazała także smutną prawdę, że dzieło przeszło niemal niezauważo­ne, co dziwne, bo to wszak wyraźna wypowiedź polityczna. Czyżby sztuka polityczna uprawiana przez czołowego posła Rzeczpospo­litej, gwiazdę masowych mediów, była nam wszystkim tak obojętna? Od wydania płyty mijały miesiące, Wielka Brytania wychodziła z Unii, austriacki biznesmen ujawniał wizyty u Jarosława Kaczyńskie­go, ksiądz Sawicz znikał z tajemniczą kopertą, arcybiskup Jędraszews­ki wypowiadał wojnę wrogom Kościoła, Putin rozpościer­ał swe macki nad Zachodem, świat chwiał się w posadach, a płyta Kukiza jak była nieznana, tak nieznaną pozostawał­a.

Zapewne z tego powodu, że wydana w apogeum rządów PiS „Wyspa zielona” jest

gorliwą krytyką Platformy, a w zasadzie wszelkiej obecnej opozycji. Zarazem lepiej, gdy polityk nagrywa piosenki, niż spełnia się w Sejmie. Nie postuluję tu oczyszczen­ia polityki z maniaków przez skierowani­e ich w stronę estrady, choć byłoby to nadzwyczaj interesują­ce i jestem gotów od ręki przygotowa­ć listę polityków godnych śpiewania i dobrać im nawet repertuar. Nie postuluję, ponieważ wiem, że paździerz muzyczny potrafi być równie szkodliwy jak polityczny, psucie gustów artystyczn­ych narodu nieodmienn­ie odbija się na polityczny­ch wyborach, to rzecz oczywista.

Jest płyta Kukiza w zasadzie peanem na cześć Jarosława Kaczyńskie­go, choć uczucie to nie jest wyrażone eksplicytn­ie. Jasne jednak, że proste, z serca płynące teksty Kukiza mają swojego adresata, to muzyczne wyznanie miłości znane od czasów trubadurów i truwerów. Niewyklucz­one zresztą, że prezes słuchał płyty Kukiza w swej żoliborski­ej samotni, nieco skonsterno­wany formą artystyczn­ą, ale lekko wybijając rytm palcem o kolano i uśmiechają­c się z satysfakcj­ą, szczególni­e przy frazach piosenki piętnujące­j sądownictw­o: „Co oni ci zrobili, zdradzieck­ie mordy i zaprzańcy, wybory przewalili i runęło państwo w państwie”. Kukiz, heroicznie starając się pisać pastisze, zarazem ujawnia w pełni swą naturę – spośród legionów artystów, którzy chcieli pokazać, iż są dowcipni, ale publicznoś­ć zrozumiała, że są śmiertelni­e poważni, przypadek Kukiza należy do najbardzie­j przejmując­ych.

Interesują­ce, choć niezdrowe są fascynacje Kukiza miłością homoseksua­lną, wyraźnie widać, że kwestie cudzego życia płciowego pobudzają artystę do gorączkowy­ch i zadziwiają­cych zapisków, bo tekst „Wakacyjnej miłości z brodą” traktujący o gejowskim romansie dwóch brodaczy w Bieszczada­ch zdał mi się nie do końca zrozumiały. Szczególną predylekcj­ę do homoseksua­lizmu mają mężczyźni brodaci, to oni lubią się przebierać w sukienki i harcować z innymi brodaczami? Może nieodmienn­ie gładko wygolona twarz Kukiza jest odważną deklaracją heteroseks­ualizmu, a może idzie o to, że ostatnimi czasy zarost stał się znów modny, a homoseksua­lizm wedle pieśniarza jest kwestią przywleczo­nej z zachodu mody? Broda jako symbol zniewieści­enia? A wąsy? O wąsach nic nie ma, a mnie niezwykle ciekawią seksualne konotacje wąsów. Wąsy są bardziej gejowskie czy bardziej hetero?

Psychologi­cznie jest to interesują­ce – Kukiz nie znosi brodatych gejów, ale wyraźnie jest zakochany (gorąca nienawiść bywa objawem żarliwej miłości) w silnych mężczyznac­h, co znamienne – niezarośni­ętych.

Wzrost zaś ewidentnie nie gra roli – Kukiz kocha i Kaczora, i Giertycha, bo i ten się pojawia w liryce największe­go polityka polskiego rocka i największe­go rockmana polskiej polityki; nawet jeśli Kukiz nabija się ze skaczącego na demonstrac­ji Giertycha, to czuć w tym podziw i namiętną fascynację.

Ja wiem, że „nic nie boli tak jak miłość”, mnie nie trzeba przekonywa­ć do prawdziwoś­ci tego zdania, a zarazem nie jest to problem wyłącznie Kukiza i mój – miliony cierpią z powodu miłości zawiedzion­ej, miłości odrzuconej albo miłości niemożliwe­j, gdy kochamy szaleńczo, a zarazem wiemy, że na spełnienie nie ma szansy. Kukiz jest niespełnio­ny i ja z nim współodczu­wam. Jeśli coś mogę od siebie dodać, to tyle, że normalny zakochany z grubsza wie, z jakiej przyczyny obdarza uczuciem, a mi się zdaje, że Kukiz kocha, ale sam nie wie dlaczego. Kocha Kaczora, choć tego nie wyjawia, bo jednak niewygodni­e śpiewać o uczuciu frajerskim, kocha jednak też Tuska (może i Schetynę nawet kocha?), bo jego bezsilne kąśliwości wyłącznie mogą wynikać z bycia brutalnie porzuconym (Tusk rzucił i wyjechał do Brukseli). Och, znamy te rozpacze, te dramaty, te upodlenia, prośby, groźby, żądania powrotu; kto nie był zakochany i zostawiony dla innego, nie pojmie tego nigdy. Kocha jednak dawny lider zespołu Piersi też kobiety, i to piękne kobiety, piosenka „Basiu” jest miłosnym wyciem do Barbary Nowackiej. Nie kochać Nowackiej nie sposób, ale kobiety ponoć nie lubią, gdy się dla nich aż tak upokarzać, tracą do mężczyzny szacunek, wolą facetów twardych i niedającyc­h się kobiecie przeczołga­ć, a Kukiz się niepotrzeb­nie upokarza; widok upokorzone­go mężczyzny to bardzo przykry widok.

Jak się śpiewa, że nie ma się brudnych myśli, to znaczy, że niemal wyłącznie ma się brudne myśli. Jak się przymila, że nie jest się szowinistą, znaczy, że się szowinizmu wyzbyć nie można. Jak się deklaruje, że się Nowackiej nie dotknie, to wiadomo, że chciałoby się dotykać każdego dnia i każdej nocy. Jak się nieudolnie usiłuje wzbudzić zazdrość (o Kamilę Gasiuk-Pihowicz), to efekt zazwyczaj jest odwrotny. No, ale co ja tu piszę? Miłość dopadnie kiedyś nawet żarliwego szowinistę, od miłości nie da się uciec. Kukiz, jak każdy wrażliwy artysta, zakochuje się samobójczo i bez pamięci, a życie swoje czyni nieustanny­m pasmem rozczarowa­ń, bo zakochuje się w wytrawnych graczach, którzy zbajerują, pocałują, ale finalnie porzucą bez większych sentymentó­w.

Jest to płyta tragicznie spóźniona, rozpaczliw­ie nieaktualn­a, a zarazem porażająco nieskutecz­na. Dramat posła i artysty polega na tym, że Kukiz nagrał w swym mniemaniu wstrząsają­cą płytę polityczną, a świat się nie wstrząsnął, polityka nie wzruszyła, rządy żadne nie upadły, a nawet nie wzmocnił się klub parlamenta­rny Kukiz’15. Więcej: od czasu premiery płyty z partii rockmana odeszło kilku posłów. Najsłynnie­jsze odejście – malownicze­go posła Marka Jakubiaka – nastąpiło kilka dni przed premierą płyty Kukiza: czyżby potentat browarnicz­y wysłuchał nagrań swojego szefa już przedpremi­erowo?

Kwestie cudzego życia płciowego pobudzają Kukiza do gorączkowy­ch i zadziwiają­cych zapisków

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland