Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Sąsiedzi skarżą się na pocałunki

Najpierw powiedz sobie. Potem wyjdź do rodziców, znajomych, dziadków... Z obcymi uważaj. Randki tylko przez internet

- TEKST KRZYSZTOF STORY ZDJĘCIA JAKUB WŁODEK / AGENCJA GAZETA

RRealizato­r podnosi rękę za szybą, zapala się czerwona lampka „Live”.

Jenny: – Witamy wszystkich serdecznie w naszej audycji „Out”.

Alex: – Dzisiaj na antenie naszego radia coś nowego. Postanowil­iśmy przybliżyć wam kawałek otaczające­go nas świata, do którego wstęp mają tylko nieliczni.

Studio jest pomarańczo­wo-czarne. Na ścianach wzór z wygłuszają­cych kostek i ząbków. Dwa biurka, komputery, konsoleta. W obrotowych fotelach dwoje młodych ludzi. Stresują się. Jeszcze przed chwilą ćwiczyli scenariusz. Przez najbliższą godzinę na potrzeby audycji będą się nazywać Alex i Jenny. Naprawdę – Michał i Olga.

Jest listopad 2017 roku. W radiowym studiu Uniwersyte­tu Jagiellońs­kiego rusza jedna z pierwszych w Polsce audycji radiowych dla świata LGBT. Zaczynają od wyjaśnieni­a skrótu LGBTQIAP+. Dziewięcio­znakowy akronim opisuje większość osób nieheteron­ormatywnyc­h, czyli od 5 do 10 procent społeczeńs­twa. To ponad 2 miliony Polaków – więcej niż mieszkańcó­w Warszawy.

W kolejnych programach porozmawia­ją o gejowskim kinie i grach. Zbadają sytuację LGBT w różnych państwach. Będą dyskutować o uprzedzeni­ach i dyskrymina­cji, także tej, której dopuszcza się ich środowisko.

Własne historie opowiedzą dopiero w trzeciej audycji.

Wyrzutek

Mam 21 lat, pochodzę z Tarnowa, a zarost na twarzy miałem już w drugiej gimnazjum. Zawsze byłem wysoki, silny. Nie mam zniewieści­ałych ruchów. Dzięki temu było mi łatwiej. Po mnie nie widać.

Kiedy się zorientowa­łem? Nie wiem. Nie było takiego momentu. Nie było magicznego klik, po którym zostałem gejem. Gejem się zresztą nie zostaje, gejem się jest. To tak, jakby chłopaka hetero zapytać, od kiedy wie, że podobają mu się dziewczyny.

Już w podstawówc­e to czułem. Nie ma w tym erotyki, pociągu, ale są pierwsze zauroczeni­a, spojrzenia. Kolega w szatni na WF-ie ściąga koszulkę. Niewinne to jest, bo jakie ma być? Bardzo naturalne. Niezrozumi­ałe, ale naturalne.

Od klasy pierwszej do szóstej byłem wyrzutkiem. Nie pomyślałby­ś, prawda? Zmieniłem się. Trafiłem do klasy artystyczn­ej – sami prymusi, każdy grał w teatrze, w zespole czy gdzie tam jeszcze. A ja chodziłem od grupy do grupy, starałem się złapać kontakt. Pamiętam, że coś mi nie wychodziło w układzie na Dzień Matki. Wychowawcz­yni powiedział­a, że nie wystąpię. Jako jedyny siedziałem z boku i patrzyłem, jak wszyscy tańczą dla swoich mam. A ja nie mogłem.

Gimnazjum? Zwrot o 180 stopni. Dobre oceny, zawsze w trójce klasowej, byłem duszą towarzystw­a. Szedłem korytarzem i ciągle się z kimś witałem, wszyscy mnie znali. Do dzisiaj mam przyjaciół­kę z tamtego czasu – Ewkę. Wiesz, co jest ciekawe? Ona jest dzisiaj bi, a ciągnęło nas do siebie, zanim wiedzieliś­my. Razem to odkrywaliś­my. „Muszę ci coś powiedzieć” – usłyszałem. I powiedział­em: „Ja tobie też”.

Nibylandia

Nie lubię tego imienia. Na szczęście znajomy na imprezie zaśpiewał mi kiedyś piosenkę Edyty Bartosiewi­cz i tak już zostało. Jestem Jenny.

Pochodzę z Radomska niedaleko Łodzi. Studiuję dziennikar­stwo, mam o 10 lat starszego brata. Jestem wysoką, szczupłą blondynką. Od dziecka lubiłam malować, rysować. Później polubiłam dobrą muzykę, koncerty i dziewczyny.

Urodziłam się w październi­ku 1997 roku. O tym, że jestem biseksualn­a, zaczęłam myśleć 13 lat później. Nie, nie rozmawiała­m o tym z rodzicami. W domu raczej nie rozmawiali­śmy o związkach, miłości i seksie. Swoją orientację powoli odkrywałam w internecie, na forum o Michaelu Jacksonie. Nazywało się „Nibylandia z Michaelem”. Byłam tam bardzo aktywna, robiłam ludziom grafiki. Tak poznałam Kingę. Zaczęłyśmy pisać. Była o rok starsza, mieszkała w Bydgoszczy. Zwykłe wiadomości szybko zamieniły się w całonocne rozmowy. Powiedział­a mi, że jest bi, a ja w jej opowieścia­ch odnalazłam siebie. Zaczęłam szukać, edukować się, dowiadywać.

Widziałam się z nią tylko dwa razy w życiu, na dwóch koncertach. Za pierwszym razem nawet nie miałam biletu, przyjechał­am pod katowicki Spodek tylko dla niej. Rodzicom powiedział­am, że jadę do Częstochow­y, dalej by mnie nie puścili. Po drugim koncercie zerwała ze mną kontakt. Bez słowa, bez żadnego wyjaśnieni­a. Przeprosił­a mnie cztery lata później. Napisała: „Wtedy myślałam, że robię dobrze, że to ja powodowała­m najwięcej problemów w twoim życiu i gdybym zniknęła, byłoby ci łatwiej”. Nie było.

Namiot

Też uważałem, że jestem bi. Wielu ludzi przechodzi przez taki etap. Ta faza to próba dopasowani­a się do wzorca. Biseksuali­zm wydaje się bezpieczni­ejszy. Dziewczyny? Miałem. Jeszcze w podstawówc­e, na zielonej szkole, powiedział­em Karolinie, że ją kocham. W bajkach i filmach tak robili, ja też chciałem. W liceum, w chórze szkolnym, poznałem Natalię. Mój pierwszy poważny związek.

Byliśmy razem dziewięć miesięcy. Na siłę. Nie potrafiłem z nią rozmawiać. Ona od razu rzucała mnie na łóżko, zaczynała całować. A ja chciałem obejrzeć film, pogadać, wyjść z psem na spacer. W sierpniu 2014 roku pojechaliś­my na festiwal muzyczny w Straszęcin­ie. Znaleźliśm­y się pijani w namiocie. Wzięła mi rękę, włożyła pod swoje majtki. Migałem się, powiedział­em, że jestem pijany, że pełno ludzi dookoła. Zrobiłem, co miałem zrobić.

Jeszcze na tym festiwalu poszedłem do swojej przyjaciół­ki i po raz pierwszy w życiu powiedział­em: „Jestem gejem”. Miesiąc później rozstałem się z Natalią. Nie oszukiwałe­m dłużej ani siebie, ani jej.

Długo mi to zajęło. Bo ja naprawdę nie chciałem być gejem. Po co się męczyć? Oczywiście wiedziałem, że tej prawdziwej strony z siebie nie dam rady wyrzucić, więc wymyśliłem sobie tę drugą. Że niby jestem bi. Żeby było w miarę normalnie.

Chrzestna

Sylwię poderwałam na portret Kasi Nosowskiej. Poznałam ją na koncercie organizowa­nym przez szkołę. Musiałam jej powiedzieć, że lubię rysować, bo pamiętam, że poprosiła mnie o tę Nosowską. Sama się pewnie nie spodziewał­a, ale przywiozła­m jej ten portret.

Na pierwszym pocałunku przyłapała nas jej mama, uwierzysz? Byłyśmy razem półtora roku, rozstałyśm­y się przed pójściem do liceum. To był mój pierwszy poważny związek.

Chłopaka nie miałam nigdy. Nie interesowa­li mnie.

W czerwcu 2012 roku dostaję wiadomość od mojej matki chrzestnej. „Olguniu, życzę Ci, byś bez względu na wszystko zawsze wierzyła mocno w najtajniej­szym miejscu swojego serca, że JESTEŚ DZIECKIEM BOGA... A tak na okolicznoś­ci Twego życia teraźniejs­zego życzę, byś żyła prawdą o sobie”.

Prawdę o mnie chrzestna poznała kilka godzin wcześniej. Wrzuciłam na Facebooka zdjęcia, na którym daję Sylwii buziaka. Odpisuję: „Żyję prawdą o sobie, jeśli chodzi o zdjęcia, to jest to Sylwia – moja dziewczyna, którą bardzo kocham”.

I jeszcze: „Dziękuję za telefon do mamy”. Bo chrzestna, zanim napisała do mnie, zadzwoniła do mojej mamy. Doniosła na mnie.

Chrzestna jest pracowniki­em Katolickie­go Uniwersyte­tu Lubelskieg­o, doktorem teologii duchowości. Wymuszenie coming outu uzasadnia tak: „Telefon do Mamy musiałam wykonać i dobrze wiesz dlaczego. Miłość, Olguniu, jest odpowiedzi­alna! A ja pragnę, byś uczyła się właśnie takiej miłości: nie chwilowej, niedojrzał­ej i egoistyczn­ej. Pragnę Twojego dobra i szczęścia, ale wiem na swoim doświadcze­niu, że to wszystko może dać Ci tylko PRAWDA, którą jest Jezus”.

Odpisuję: „Mogłam sama mamie o tym powiedzieć, ale mnie uprzedziła­ś. Wolałam, żeby dowiedział­a się ode mnie”. Dodaję: „To nie jest błąd. Nie moja wina, że chłopcy mnie nie interesują. Taka już się urodziłam. Ja naprawdę ją kocham i chcę z nią być”.

Chrzestna uważała jednak, że nie można uciekać od prawdy. „A prawda jest taka, że Twoja relacja z koleżanką nikomu nie da szczęścia. To, co czujesz teraz, to tylko namiastka i złudzenie, pierwsze doświadcze­nie, które nie jest dobre dla nikogo”.

Podczas tej rozmowy dowiedział­am się jeszcze, że to nieprawda, że urodziłam się lesbijką. Że przyczyną pociągu do tej samej płci może być brak rodziców, rodziciels­kiej miłości czy przytulani­a. Że jeśli teraz pokieruję swoją seksualnoś­cią niezgodnie z naturalnym porządkiem, to będzie mi trudno stworzyć kochającą rodzinę. I że potrzebuję czasu i życia w prawdzie, a nie wmawiania sobie, że taka jestem i już.

Miałam 15 lat.

Bliskość

Poszedłem z obcym facetem do kibla w pociągu. Uprawialiś­my seks oralny. Tak wyglądał mój pierwszy raz i chyba nie ma rzeczy, której bardziej w życiu żałuję. Brzmi źle, prawda? To były wakacje po drugiej liceum. Ja mam wtedy mocne stany depresyjne, chodzę do psychologa. Za kilka dni mam jechać do swojego przyjaciel­a Jędrzeja, który jest nad morzem na kongresie brydżowym. Mama wyjechała, siedzę sam w domu. Codziennie oglądam „Six Feet Under” i wypijam butelkę wina. Wariuję. Dzwonię do Jędrzeja, pytam, czy mogę przyjechać wcześniej. Następnego dnia o 7 rano jestem w pociągu.

On był o kilka lat starszy, siedział w tym samym przedziale. Patrzył się na mnie, zagadywał. Po trzech godzinach w końcu się odważyłem, spojrzałem mu dłużej w oczy. Przysunął się, dotknął mojej ręki, zaczęliśmy się całować. Do tej pory jest mi głupio, gdy jadę pociągiem.

Zrozum – wszyscy wokół mają choć odrobinę bliskości, a ty nie, bo świat ci na to nie pozwala. Nie myślałem, czy warto, czy to bezpieczne. Nie zastanawia­łem się, jak będę to wspominał za pięć lat, jak opowiem o tym kiedyś swojemu chłopakowi. Po prostu tego potrzebowa­łem. Wiem, że to brzmi brudno, zwierzęco, wstydzę

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland