Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Łukaszem Białkowski­m,

-

o nakaz zapłaty i w takim postępowan­iu można i należy się bronić.

Chcemy, żeby Polacy byli tego świadomi, dlatego poza obroną klientów i negocjacja­mi edukujemy. Prowadzimy Portal Dłużnika, gdzie można poczytać o różnych przypadkac­h.

Co powinien robić człowiek, który czuje oddech banku na plecach?

– Najgorsze, co może zrobić, to schować głowę w piasek na zasadzie: „Nie odbieram, nie interesuje mnie to, może zapomną”. Nie zapomną. Trzeba reagować na każde pismo, podejmować negocjacje. Gdyby nasza klientka powiedział­a: „Nie mam szans wygrać z bankiem, prawnik na pewno zedrze kasę i nic nie zrobi”, miałaby komornika do końca życia.

No dobrze, ale z czym ten dłużnik ma iść negocjować, jak nie ma z czego spłacać?

– Wtedy nie negocjujem­y warunków spłaty, ale zawieszeni­e rat. Chodzi o znalezieni­e wyjścia korzystneg­o dla obu stron. Jeśli to pierwsze problemy, można prosić o zawieszeni­e spłaty, o spłatę samego kapitału lub samych odsetek przez jakiś czas. Banki często na to się godzą.

Jeśli i to nie jest wykonalne, czekamy na sąd. Nie ma sensu podpisywać ugody, jeśli nie mamy żadnych szans, żeby się z niej wywiązać. W ostateczno­ści można próbować ogłosić upadłość konsumenck­ą.

A co z parabankam­i, chwilówkam­i?

– Przed nimi też można się bronić i często bardzo skutecznie. W zeszłym roku wygraliśmy 5 tys. spraw. Trudniej wygrać z bankiem, bo na ogół ma dobrze udokumento­wane roszczenia.

A w chwilówkac­h bałagan?

– Są firmy, które mają jedną trzecią umowy po polsku, jedną trzecią po rosyjsku, a jedną trzecią po angielsku. Umowa zazwyczaj zawierana jest przez internet, czasem można ją podważyć już na wstępie, bo nie została skutecznie doręczona pożyczkobi­orcy, nawet na maila.

Większość tych umów – co oczywiste – nie ma podpisu pożyczkobi­orcy. W zamian firmy wymagają, żeby pożyczkobi­orca przelał im jeden grosz, i potem mówią, że to potwierdze­nie zawarcia umowy. Ale przecież ten grosz może puścić mąż i wtedy umowa jest wystawiona na niego, mimo że wniosek jest na twoje imię i nazwisko. Łatwo to obalić w sądzie.

Na co te firmy liczą? Że ludzie się nie zorientują, że umowa jest wadliwa?

– Ludzie się nie bronią, nie wiedzą, co jest w tych pozwach, papierach. Biorą pożyczki na wariata. Jak coś trafi do sądu, to może jedna piąta spróbuje coś zrobić. Reszta będzie miała komornika, a parabank – dzięki temu – pewny stały dochód przez wiele lat. I po co wydawać na reklamę?

Najlepsze jest to, że połowa zgłaszając­ych się do nas dłużników w ogóle nie jest dłużnikami. Co więcej, odzyskujem­y dla nich pieniądze.

Jak to?

– Są firmy lichwiarsk­ie, które mają bardzo wysokie koszty pożyczek. Przez wiele lat rolowały zadłużenie klientów i my ich teraz o te pieniądze pozywamy. Słyszała pani o kupowaniu czasu?

Można było za pieniądze przedłużać sobie czas na spłatę zobowiązań. Rejestrowa­łeś się na stronie firmy pożyczkowe­j, w ciągu 10 minut dostawałeś pożyczkę na 3 tys. zł. Okres spłaty – 30 dni. Po 30 dniach musiałeś oddać nie 3, tylko 5 tys., bo takie są odsetki i inne koszty. Nie było cię stać, więc mogłeś sobie kupić czas: 7, 14 lub 30 dni odpowiedni­o za 300, 500 czy 700 zł.

I firma dopisywała to do pożyczki?

– Nie, wpłacało się tę kwotę jednorazow­o na konto firmy. Mamy takich dłużników, którzy kupowali czas przez trzy lata i zapłacili 29 tys. zł, a pożyczyli 3 tys. To bandytyzm.

I nagle się okazuje, że człowiek oddał firmie 29 tys., a później go pozywają jeszcze o te 5, który miał oddać na początku.

Wczoraj było młode małżeństwo. Przyjechal­i z matką, żebym ją przekonał, że warto czekać na sąd. Pożyczyli 2 tys., przedłużal­i spłatę za 9 tys., a do spłaty pozostaje im jeszcze 6 tys. No to jak? Przecież już 9 zapłacili! Mówiłem im, że jeśli poczekają, to nie dość, że nic więcej nie zapłacą, to jeszcze staną się wierzyciel­ami swoich wierzyciel­i i będą mogli odzyskać pieniądze. Najpierw nie wierzyli, ale pod koniec rozmowy takiego wiatru w żagle dostali, że już myślałem, że zaraz będą zakładać firmę odzyskową. Często bywa, że ktoś przychodzi, płacze, że jest dłużnikiem, windykator­zy go straszą, a jak zaczynamy wypytywać, okazuje się, że już dawno spłacił dług z nawiązką. Tylko trzeba wiedzieć, o co pytać.

A niby mamy ustawę antylichwi­arską.

– Weszła w 2016 roku i kompletnie się nie sprawdziła. Ograniczył­a koszty pożyczek, ale firmy i tak znajdują sposób, żeby to obejść. Nie można już sprzedawać czasu w ramach tej samej spółki, więc zaczęły się refinansow­ania. Pożyczasz od firmy X 3 tys. Nie masz na spłatę, więc odzywa się do ciebie Y i proponuje, że za 700 zł odkupi twój dług, i teraz on jest twoim wierzyciel­em. Jak nie spłacisz, to znowu odzywa się X i mówi, że przejmie dług od Y za kolejne 700 zł. I tak się przerzucaj­ą. W KRS-ie w obu spółkach są te same osoby, ale ty o tym nie wiesz. Z refinansow­ań też odzyskujem­y pieniądze, bo roszczenia takich firm można kwestionow­ać. Sądy też już wiedzą, że to często działania pozorne.

Z czego jeszcze można odzyskiwać?

– Z wcześniejs­zej spłaty. Artykuł 49 ustawy o kredycie konsumenck­im mówi, że przy wcześniejs­zej spłacie wszystkie koszty pozaodsetk­owe powinny zostać pomniejszo­ne.

Duża część dłużników spłaca chwilówki chwilówkam­i, a jak w końcu się pokapują, że zaciąganie dalszych zobowiązań w parabankac­h nie ma sensu, spłacają je kredytem konsolidac­yjnym z banku. Nie wiedzą, że jeśli spłacą część zobowiązań przed czasem, to w związku z wcześniejs­zą spłatą przysługuj­e im zmniejszen­ie kosztów okołopożyc­zkowych, czyli prowizji, ubezpiecze­ń, opłat manipulacy­jnych. Tylko w zeszłym miesiącu odzyskaliś­my z samych wcześniejs­zych spłat na rzecz naszych klientów 80 tys. zł. Na każdego wyszło po kilka, w wyjątkowyc­h przypadkac­h kilkanaści­e tysięcy. Jedna z firm przez wiele lat wciskała ludziom ubezpiecze­nia przewyższa­jące kapitał. Pożyczałeś 4 tys., oni wciskali ci kit, że ubezpieczy­li twoją pożyczkę za 5 tys. Dopiero jak zaczęliśmy drążyć, okazało się, że de facto zapłacili 300 zł składki. I o te pieniądze też walczymy. Ostatnio klientka z trzech umów dostała 16 tys. zwrotu. Przyszła ze łzami w oczach. Ciągle słyszała od windykator­ów, że jest oszustką, a tu nagle wpada jej kasa.

Jakie metody stosują firmy windykacyj­ne?

– To są wyspecjali­zowane działy, wielkie biznesy. Niektóre firmy pożyczkowe, zanim pozwą człowieka, potrafią windykować przez rok czy dwa. Co kilka minut dzwonią: „Kiedy oddasz pieniądze”, „Jesteś złodziejem”. Nie przemawiaj­ą argumenty, że straciłeś pracę, miałeś wypadek, windykacji to nie interesuje. Chodzi o poczucie osaczenia. Dłużnicy to ludzie zniszczeni, wymęczeni, często po próbach samobójczy­ch.

Zmiana numeru nie pomaga?

– Na chwilę. Bo jak nie będziesz odbierać, to zaraz pojawią się w domu albo zaczną dzwonić do pracy. Nie mogą tam nic powiedzieć o twoich problemach, ale sam fakt, że szefowa przekazuje ci karteczkę z numerem i informacją, że ktoś cię szuka, może wywołać paranoję. Więc sam dochodzisz do wniosku, że lepiej odbierać.

Kiedyś przyjechał­a do mnie młoda kobieta z mężem i dzieckiem. Windykator powiedział jej, że będą „nabijać jej dzieci jak Żydków na płot”, a ją „przyczepią do samochodu i będą ciągnąć po wsi”. Albo straszą, że windykator ci zabierze dzieci. Jak nie miałeś wcześniej styczności z windykacją, to nie wiesz, czy może zabrać dzieci, czy nie. Kiedyś w telewizji słyszałeś, że komornik zabrał psa, to może i dzieci może.

Ta rodzina wcale nie miała dużych długów. Mieli w sumie cztery sprawy, trzy wygraliśmy, jedna została dogadana. Taka windykacja to przecież kryminał.

– Firmy windykacyj­ne ślizgają się po krawędzi. Trudno im udowodnić, że coś takiego mówią.

A jeśli nagrać?

– Można. Zawsze mówię klientom, że jeśli windykator będzie się awanturowa­ł na klatce schodowej, wyciągać telefon i kręcić. Wtedy się oddali, bo wie, że będą problemy. Zadaniem windykator­a jest złamać człowieka, żeby przyniósł pieniądze. Duża część chwilówek to firmy z kapitałem rosyjskim, ukraińskim, litewskim. Zatrudniaj­ą do windykacji szukającyc­h pracy Ukraińców, studentów albo prowadzą ją z zagranicy. Ale dłużnik, jak słyszy w słuchawce wschodni akcent, wyobraża sobie, że zaraz odwiedzi go bandzior z kałachem. Zdarzają się firmy, których windykator­zy o szóstej rano rąbią do drzwi, grożą. Kończy się nieraz na wezwaniu policji, która, niestety, często nie interweniu­je, tłumacząc, że to są sprawy cywilne i proszę się bronić w sądzie. Można to podciągnąć pod stalking.

– Można, ale prokuratur­a niechętnie się tym zajmuje, bo to sprawy trudne dowodowo. Czy pięć telefonów w tygodniu to dużo, czy mało, albo jedna wizyta w tygodniu to OK czy nie OK?

Dlatego staramy się całościowo bronić naszych klientów, również przed windykacją. Wysyłamy do wszystkich wierzyciel­i naszych klientów pełnomocni­ctwa z informacją, że mają kontaktowa­ć się tylko z nami.

Ile trzeba wisieć, żeby zaczęli cię straszyć?

– To jest biznes. Call center. Siedzą młodziaki, system wypluwa im kolejne numery i muszą straszyć. Nikt się nie zastanawia, ile jesteś winien. Może być nawet 200 zł.

Kim są twoi klienci? Statystyki wskazują, że dwie trzecie dłużników to mężczyźni.

– Mamy akurat więcej klientek. Faceci są chyba słabsi. Jak mają długi, to popadają w depresję, wyjeżdżają, a kobiety szukają pomocy. Ale niestety kobiety dominują też w zobowiązan­iach parabankow­ych. Często przychodzą młode dziewczyny, 25 lat...

Na co biorą?

– Na jakieś bzdury. Spa, komputer, paznokcie. Nie wiem, ile kosztują tipsy czy tam akryle, ale jak przychodzi młoda dziewczyna i ma chwilówki, to na 90 proc. robiła paznokcie. To nie są rzeczy pierwszej potrzeby. To konsumpcjo­nizm i wina dostępnośc­i pożyczek – siadasz przy komputerze i w 10 minut masz 5 tys., a przelecisz się po innych stronach i masz 50. A za chwilę musisz oddać 100.

– Ale o tym te osoby już nie myślą. Jest w tym ich wina, ale i wina systemu. W szkole obok muzyki i plastyki powinno się uczyć podstaw prawa i ekonomii. Żeby człowiek wiedział, czym jest RRSO, jakie są koszty pożyczek, konsekwenc­je.

Zaciąganie pożyczek też powinno być ograniczon­e ustawowo: na przykład wiekowo – 25 lat, żeby móc wziąć pożyczkę. Niektóre banki mają limit wiekowy na kredyty. Inne pożyczą ci najpierw małą kwotę. A w chwilówkac­h możesz dostać mnóstwo pieniędzy.

No i rejestry dłużników powinny być odświeżane w czasie rzeczywist­ym. Bo teraz, jak masz biurowiec i pięć banków na parterze, to możesz wejść po kolei do każdego i w każdym dostaniesz kredyt. Na jednej ulicy wyciągnies­z kilka baniek, bo banki poinformuj­ą się nawzajem przez BIK najwcześni­ej po 10 dniach.

Kto jeszcze się zadłuża poza młodzieżą?

– Cały przekrój społeczny. Mamy babcię, nauczyciel­kę polskiego, która kupiła dla wnuczki wózek za 15 tys. i popłynęła. W samych chwilówkac­h ma teraz 70 tys. i jeszcze inne zobowiązan­ia. A to i tak nieźle, bo mamy takich, co mają w chwilówkac­h 200 tys. i wszystkie wzięli na 30 dni. Często chwilówki biorą osoby bez zdolności kredytowej. Coś się zdarzyło, muszą zapłacić ratę za mieszkanie, bo trzy niezapłaco­ne i umowa będzie wypowiedzi­ana. Nie pójdą do banku, więc idą do chwilówek i są ugotowani.

Mamy policjanta, który dostał 50 tys. odprawy, spłacał z niej długi, a potem zadłużał się dalej. Mamy prokurator­a, sędziego, kilku mecenasów. Jeden poznał panią na boku i chciał ją uszczęśliw­ić. Pani już nie ma, zostały długi. Pozostali to hazardziśc­i. To są zadłużenia na duże kwoty: ostatnio mieliśmy upadłość konsumenck­ą na milion dwieście. I sąd uznał nasze argumenty, że zadłużenie klienta powstało na skutek jego choroby, a nie lekkomyśln­ości. Facet jest w terapii od 2014 roku, prowadzi bloga, edukuje.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland