Ratujmy Mazury przed autostradą!
lanowałem wstać trochę później, ale obudził mnie klangor żurawi. Na łące przed domem leżało trochę śniegu. Maj w nowej odsłonie. Ubrałem się, zjadłem jogurt, do tylnej kieszonki koszulki wsadziłem banana i pojechałem. Chciałem na własne oczy zobaczyć, co zniszczą. Poczuć stratę, zanim się dokona.
Śniadowo spało. Minąłem ostatnie zabudowania i ruszyłem pod górę piaszczystą drogą. Przy drodze na Użranki zobaczyłem stadko dzikich gęsi wałęsających się w wysokiej trawie. Nic sobie z mojej obecności nie robiły. Skubały zielone i pogęgiwały od niechcenia. Łąka opadała łagodnie w stronę jeziora. Drugi brzeg był wyższy i bardziej stromy. Teraz częściowo porastał go rzepak, tworząc na mozaice pól żółte łaty. W tym miejscu, tam gdzie wzgórza najciaśniej ściskają jezioro Juksty, zaprojektowali most pylonowy.
Potem ruszyłem dalej. Jadąc w stronę Użranek, zerkałem w lewo. Łagodne wzgórza falowały w rytmie kolejnych obrotów kół roweru. Próbowałem na nie patrzeć tak, jakby ona już tam była – trasa S-16, ekspresowa czteropasmówka obstawiona akustycznymi ekranami. Wariant C. Najgłupsze dzieło drogowców, jakie widziałem od lat.
Nikt tej drogi nie chce, oprotestowały ją wszystkie lokalne samorządy, negatywną opinię wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, protestują mieszkańcy terenów, przez które przebiegać ma trasa. Ale Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad idzie w zaparte – chce przez środek Mazur puścić hałaśliwą drogę.
W Użrankach ma być węzeł drogowy. Dziś kończy się tam poniemiecki bruk. Minąłem budynek starej szkoły i odbiłem dalej na wschód. W Notyście Wielkim środkiem brukowanej drogi biegły konie. Wyłoniły się zza zakrętu i lekkim kłusem ruszyły w moją stronę. Zatrzymałem się, nie wiedząc, co z tym zrobić. Wyglądały jak zjawy i jak zjawy minęły mnie, nie zawracając sobie łbów moim istnieniem. Miałem wręcz wrażenie, że nie przebiegły obok, ale na wskroś mnie.
Stąd już było blisko. Odbiłem w stronę Jory Wielkiej. Droga szła szpalerem wiekowych drzew. Po chwili zaczęła się wspinaczka. Przednie koło podskakiwało na wybojach, oddech przyspieszył. Znów klangor, gdzieś z oddali, z lewej. Wiedziałem, że zaraz będę na miejscu.
Najpierw poczułem woń ogniska, potem ich zobaczyłem. Kończyli robotę i dogaszali popiół. To było na szczycie najwyższego w okolicy wzgórza. Widać było stamtąd kawał Mazur, jezioro Tałty w dole i rozkłębione wiosenną zielenią wzgórza. Tamci przyklepali ziemię, wsiedli do auta i odjechali. Zostawili na szczycie wielką, przymocowaną do stalowego rusztowania planszę z informacją, że także tędy przebiegać będzie tamta trasa. Ekspresówka z mokrego snu jakiegoś inżyniera. I kolejny most pylonowy, tym razem przez Tałty. Jeśli powstanie, będzie największy w Polsce.
Na planszy było też napisane, że jeszcze nie jest za późno, by to się nie stało.
PS Więcej o akcji ratowania Mazur na stronie www.ratujmymazury.pl