Włochy po zabawie
SZCZYGIEŁ POLUJE NA PRAWDĘ
na trzy miesiące. Zakupy i ceremoniał po nich zabiera kilka godzin. – Ceremoniał?
– Wracam, buty i kurtkę wystawiam na balkon, a resztę wkładam do pralki.
– Po każdych zakupach?
– Po każdych. Mówi się, że na ubraniach wirus może tkwić 12 godzin. Siatki z zakupami dezynfekujemy. Potem biorę prysznic. Każde wyjście z domu to stres nie do opisania. Myślę, że przy tej zarazie wychodzi z Włochów ich najgorsza cecha.
– Jaka?
– „Ja”! Tylko „ja” się liczy. „Ja” leży u podłoża tego, co się u nas stało i dlaczego jesteśmy w tak tragicznym położeniu. „Ja” to jest też ta baba, która nie może poczekać, aż włożę pomidory do torby. Przecież jak zamykali miasta na północy, tworzono kordony, ludzie się wymykali, żeby pociągami jechać na południe do rodziny. Żadnej odpowiedzialności! Zresztą widzę to od lat po moich uczniach: „ja”, „ja”, „ja”. Od najmłodszego wmawia się dzieciom, że tylko one się liczą. A już matki w tym przodują. Empatia to jest ostatnia rzecz, której można się spodziewać. Mam kłopot, żeby uczniów przekonać do współczucia dla innych. „Ja” i zysk.
Kiedy już odwołano karnawał w Wenecji, trwał wciąż wielki karnawał tu niedaleko, przyjechały tysiące zupełnie beztroskich osób, które po drodze usłyszały, że Wenecja odwołała święto. A wtedy były już w Toskanii dwa zachorowania. Ale ludzie mówili: przecież to Toskania! Nie północ, ale środkowe Włochy. Jakby ich chroniło, że tu Dante Alighieri i Michał Anioł się urodzili. A dlaczego miasto nie odwołało karnawału? Bo można było jeszcze trochę zarobić. Najważniejsza jest korzyść! Minęły dwa tygodnie, mieliśmy prawie tysiąc zakażonych. Po zabawie.
– A my w Polsce jesteśmy zachwyceni, że śpiewacie razem na balkonach.
– Nawet niech mi pan tego nie mówi! To właśnie jest dowód upadku Włochów!
– Upadku?
– Powierzchowne zachowanie, które powierzchownie jest odbierane na świecie. Samooszukiwanie się. Jesteśmy mistrzami świata w płytkich relacjach towarzyskich. Nie ma to żadnego związku z solidarnością. A ona nie istnieje bez empatii i odpowiedzialności. Ci, którzy śpiewają i mają poczucie wyjątkowej jedności Włochów, często nie płacą podatków i ubezpieczeń. I oszukują, na czym mogą. Bez podatków upada opieka nad najsłabszymi. Zubożenie we Włoszech jest na niespotykaną skalę. To śpiewanie mnie tylko wkurza. A poza tym najczęściej słychać na tych balkonach hymn włoski.
– Na Facebooku słyszałem opery. – Tam są filmiki z operami? Może hymnu nikt nie pokazuje, bo nudny. A on jest zawsze śpiewany. Czuję w tym jakiś powiew nacjonalizmu i źle mi to pachnie. Bo w tej sytuacji możemy ulec zbyt łatwym patentom na państwo i życie. Mam nadzieję, że po tej epidemii pojawią się nowe pomysły. – Na?
– Na system. To jest wojna.
– Wojna?
– Starego z nowym. Musi wszędzie nadejść czas kwestionowania kapitalizmu. Nie może kategoria korzyści obowiązywać w opiece zdrowotnej czy edukacji. Nasz kapitalizm nie ceni ludzkiego życia. A ponieważ poza socjalizmem, komunizmem czy socjaldemokracją nie ma innych idei, które by się mu przeciwstawiały, to im bardziej ludzie teraz na pandemii stracą, tym bardziej będą szukali czegoś poza kapitalizmem. My wiemy, upadek Związku Radzieckiego zniszczył te idee do kości, ale nie ma innych. Kapitalizm – jak wiadomo z historii – korzysta na każdym nieszczęściu, wojnie i tragedii, więc mówimy z mężem, że nadejdzie nowy, ciekawy czas. – Jak spędzacie czas w domu? – Przedwczoraj pracowałam 11 godzin z przerwą na obiad. Zaczęłam o 9.30. Uczniowie odsyłali odrobione zadania z fizyki WhatsAppem. Musiałam zapisywać je i zamieniać na PDF-y. Potem je poprawić i odesłać każdemu mailem. I robiłam to do 21.30, myślałam, że oszaleję. Po raz pierwszy byłam szczęśliwa, że cała klasa nie przysłała zadań. Mówimy sobie z mężem, że mamy szczęście. A są przecież pary, które od dawna nie żyją ze sobą, nie mogą na siebie patrzeć, gdzieś mają kochankę, kochanka, do których nie mogą wyjść… Cały dzień z kimś, z kim niechętnie rozmawiasz… A policja nie pozwala chodzić zbyt daleko. My mamy zasady, żeby sobie nie obrzydnąć.
– Jakie?
– Jemy śniadanie. Potem jakiś czas czytamy na głos wspólnie książkę. Już jedną mamy za sobą. Bardzo dobra! Potem on idzie do siebie, ja do siebie. Spotykamy się tylko na obiedzie i kolacji. On robi jeden posiłek, ja drugi. A po kolacji razem oglądamy film.
– A ta skończona książka o czym była?
– Hansa Modrowa „Pierestrojka i upadek NRD”.