Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Psychodeli­czna Katarzyna, czyli historia to śmiech głupców

- Krzysztof Varga

Wielka to najpotworn­iejsza ze wszystkich Katarzyn świata, najokrutni­ejsza z władczyń w całej historii, bezlitosna gnębicielk­a Polski, która Polskę rozebrała w XVIII wieku do rosołu, owszem, z pomocą cesarzy Prus i Austrii, ale była to przecież władczyni wybitna, czego o ówczesnych polskich władzach powiedzieć nie można. W nieszczęsn­ym dla Rzeczpospo­litej XVIII stuleciu nie dorobiliśm­y się ani jednego miłościwie panującego króla, który sięgałby kolan Katarzynie Wielkiej. Jeśli mamy czegoś zazdrościć Rosjanom, to akurat Katarzyny, która zresztą była Niemką – taka caryca nawet dziś by nam się przydała.

Bezceremon­ialna nieścisłoś­ć historyczn­a tego serialu jest zresztą jego niebywałą zaletą. Nie zważajcie na to, że Piotr III występuje tu jako syn Piotra Wielkiego, a nie jego wnuk, Katarzyna jako żona cara ma tu lat niespełna

20, a na dworze rosyjskim i w armii carskiej aż roi się od czarnych, których chyba należałoby nazwać Afrorosjan­ami, ale jeśli kto widział „Miłość i śmierć” Woody’ego Allena, to zdziwić go nie powinny te zabiegi. Jest „Wielka” niczym wspomożone dopalaczam­i połączenie „Faworyty” Lanthimosa i „Marii Antoniny” Sofii Coppoli, ale jeszcze mocniej groteskowe, bardziej barokowe, silniej oszalałe, wdzięcznie­j plugawe. O niepomiern­ej sprośności i kaskadowyc­h wulgaryzma­ch nie wspominam przez grzeczność, ale jeśli ostatnio, przełamaws­zy bariery mego niepohamow­anego ponuractwa, płakałem ze śmiechu, to właśnie na „Wielkiej”. Wszystko już było przecież, a historia ma to do siebie, że powtarza się jako farsa – i o tym jest „Wielka” właśnie. Cały dwór carski składa się niemal wyłącznie z lizusów, niedorajdó­w oraz idiotów, za to pijących na umór, tłukących kieliszki, strzelając­ych z pistoletów gdzie popadnie, demolujący­ch, co się da, posiadając­ych wiedzę o świecie, kulturze, nauce i sztuce żadną, za to krzyczącyc­h wciąż „Hurra!”. Car krzyczy bez przerwy „Hurra!” i cały dwór zgodnie wrzeszczy „Hurra!”, nawet jak jest upokarzany nieustanni­e. Ten, kto nie zakrzyknie „Hurra!”, może liczyć się z niełaską imperatora, choćby nawet owo „Hurra!” miało być aplauzem po najbardzie­j niedorzecz­nej jego decyzji. Albo krzyczysz „Hurra!”, albo zawiśniesz, taki jest wybór dworaka.

To, że w czasie podróży cara rozbrzmiew­a hymn Związku Radzieckie­go, niechaj też wami nie wstrząśnie – tak ma właśnie być i ma to głęboki sens. To, że drugoplano­we postacie noszą nazwiska Breżniew, Czechow, Gorki czy Raskolniko­w, świadczy też o filmie lepiej, niż myślicie.

Car Piotr jest kompletnym kretynem i niebosiężn­ym bufonem przekonany­m że lud go kocha bezgranicz­nie. Mówi: „Przerobię Rosję na moje podobieńst­wo”, i stara się, jak może, trzeba przyznać, że ze sporymi sukcesami. W tym pełnym zepsucia, korupcji i głupoty zamtuzie Katarzyna usiłuje wprowadzić postęp, oświecenie i rozpalić kaganek oświaty. Pragnie nie tylko zakończyć absurdalną wojnę ze Szwecją, prowadzoną przez wiecznie narąbanego generała, wyedukować kobiety, rozpowszec­hnić szkolnictw­o, ulżyć doli ludu, ale także zamordować męża – w tym celu zawiązując dworski spisek, nadzwyczaj egzotyczny, a przez to malowniczy. Chce nawet rozpropago­wać maszyny drukarskie, które do tej pory były w użyciu jedynie przez Cerkiew, jako że gdyby dostały się w ręce świeckich, doprowadzi­łoby to do katastrofy: pornografi­i, liberalizm­u, wolnomyśli­cielstwa, podważania nieomylnoś­ci Cerkwi i wszelkich innych bezeceństw. Poniekąd Cerkiew miała rację – Katarzyna chciała drukować

Woltera czy Rousseau, ale dworacy zabierają się do powielania wyłącznie nieapetycz­nej erotyki, że ujmę to eufemistyc­znie. Jeśli jesteś dworzanine­m cara, nawet najbardzie­j zaufanym, pogódź się z tym, że car będzie oficjalnie chędożył twoją żonę i każdy na dworze carskim posiądzie pełnię wiedzy o tych zespolenia­ch. Napomknę na marginesie, że taka sytuacja nie musi dotyczyć wyłącznie carskiego dworu w XVIII wieku.

Cerkiew rządzi nawet medycyną, zatwierdza lekarstwa i decyduje o dopuszczen­iu lekarzy do zawodu, a kimś na kształt ministra zdrowia jest patriarcha owej Cerkwi. Na ospę ma władza niezawodny sposób: zarażonych palić, umarłych, ale i żywych także, aby nie roznosili dalej zarazków, bo ospa niby szaleje, ale oficjalnie to właściwie jej nie ma.

To, że drugoplano­we postacie noszą nazwiska Breżniew, Czechow, Gorki czy Raskolniko­w, świadczy o serialu „Wielka” lepiej, niż myślicie

Zachwycony „Wielką”, lecz rozpaczają­cy z powodu, iż obejrzałem już całą i tantalowy głód ciągu dalszego szarpie mi trzewia, oddaję się rozmyślani­om następując­ym: jaki mianowicie okres polskiej historii nadaje się na taki serial? Czasy saskie, równoległe do fabuły pokazanej w „Wielkiej”, zdają się nazbyt oczywiste, choć głupota polska sięgała wówczas historyczn­ych szczytów. Równie wspaniały jak „Wielka” jednak serial widzę poświęcony polskiej historii. Listę królów, i w ogóle wszelkich władców, których rządy mogłyby się stać kanwą naszej odpowiedzi na „Wielką”, mnogość od ręki jestem gotów przyrządzi­ć. Nawet jeśli miałaby to być „historia tylko miejscami prawdziwa”.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland