I TY MOŻESZ PILNOWAĆ wyborów
– Serwery wywieźliśmy za granicę i nagrywamy na nich „Wiadomości” TVP
Obserwatorium Wyborcze szuka wolontariuszy
Będziecie obserwować głosowanie korespondencyjne?
– Przesyłania materiałów wyborczych do i od wyborcy nie będziemy obserwować, bo się nie da.
Jak to? W ogóle?
– W ogóle. Można natomiast obserwować, co robią komisje z głosami oddanymi korespondencyjnie.
Sporo osób planuje głosować w ten sposób z powodu dużej liczby zakażeń wirusem.
– Rozumiem taką decyzję ze względów zdrowotnych i epidemiologicznych. Ale dla demokracji to bardzo źle.
Pakiety będą roznosić w parach pocztowcy. Nie ufa im pan?
– I będą je wrzucać do skrzynek, bez podpisów odbiorców. Nie mówię, że na pewno coś pójdzie nie tak. Ale te osoby się na co dzień znają z pracy na poczcie. Wystarczy, że przydzieli się im za dużo pracy, i już może pojawić się pokusa, na przykład żeby części pakietów się pozbyć. Zgłaszałem senatorom, kiedy pracowali nad poprawkami do ustawy, żeby została do niej włączona możliwość obserwacji rozdawania pakietów.
Czyli chodzilibyście z listonoszami.
– Losowo wybranymi. Ale to nie przeszło. Jeśli ktoś wybiera głosowanie korespondencyjne, polecam samemu zgłosić się po pakiet wyborczy do urzędu gminy. Ale trzeba to zrobić osobiście. Kopertę też, zamiast odsyłać, lepiej oddać komisji w dniu głosowania. Tu już można przekazać ją przez inną osobę. Głosowanie korespondencyjne zawsze jest bardziej narażone na nieuczciwość. Nie ma gwarancji, że wyborca sam wypełnia kartę, że nie głosuje za niego ojciec lub córka. Jest pełno absurdów. Gdyby ktoś przyniósł lub wysłał do komisji głos podpisany jako Jarosław Kaczyński, to ważny wcale nie musiałby być głos prawdziwego Kaczyńskiego. Przychodząc do lokalu, Kaczyński mógłby się dowiedzieć, że nie może głosować, bo już za niego oddano głos korespondencyjny.
Jak to?
– Na oświadczeniu z pakietu wyborca wpisuje imię, nazwisko, PESEL i podpisuje się. Komisja, która odbiera kopertę, nie ma możliwości sprawdzenia podpisu, bo niby jak? Nie istnieje żadna baza podpisów. Członek komisji mógłby przynajmniej sprawdzić, czy wyborca rzeczywiście zgłosił się do głosowania korespondencyjnego – ale o dziwo wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej każą mu tego nie sprawdzać. Wystarczy, że zna pan czyjeś imię, nazwisko i PESEL, i można już głosować za kogoś. A wrzuconej do urny koperty nie można cofnąć, liczy się pierwszy głos.
To czemu będziecie się przyglądać?
– Tej części pracy przy głosowaniu korespondencyjnym, która wykonywana jest przez komisje wyborcze, oraz głosowaniu w lokalach i wreszcie kampanii w mediach: czy jest prowadzona w uczciwych dla wszystkich warunkach. Po wyborach opublikujemy raport, a jeśli będą powody, będziemy wysyłać protesty wyborcze. Obserwatorium Wyborcze założyliśmy cztery lata temu, po wyborach uzupełniających do Senatu w Suwałkach. Anna Maria Anders, sekretarz stanu w kancelarii premiera i przewodnicząca Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, prowadziła wtedy kampanię wyborczą podczas odwiedzin w Archiwum Państwowym. Mówiła: „Nie zapomnijcie na mnie głosować”. Bardzo mnie to oburzyło.
Dlaczego?
– Prowadzenie kampanii w urzędach jest zabronione, a spotkanie finansował skarb państwa. W dodatku policja zastraszała działaczy KOD-u, którzy w Suwałkach protestowali. Spisywała ich za rozdawanie ulotek. Obok pani rozdawała ulotki reklamujące kwiaciarnię, ją też spisali. To pokazuje, dlaczego, zgodnie z metodologią używaną m.in. przez OBWE, wyborom trzeba się przyglądać nie tylko podczas głosowania w lokalach, ale też podczas kampanii. Założyliśmy Obserwatorium i od tego czasu przyglądamy się.
My?
– Ludzie wywodzący się z KOD-u, pracownicy naukowi, działacze praw człowieka. Dwa lata temu dostaliśmy prawo obserwowania też w lokalach wyborczych w dniu głosowania, bo funkcję społecznego obserwatora na wyborach wprowadziła nowelizacja prawa wyborczego. Obserwatorów, w odróżnieniu od mężów zaufania, których powołują komitety wyborcze, mogą wyznaczać fundacje i stowarzyszenia. Możemy przyglądać się pracy komisji, liczeniu głosów, robić zdjęcia i nagrywać filmy. Nie możemy tylko, w przeciwieństwie do mężów zaufania, wnosić uwag do protokołu. Potrzeba nam wolontariuszy, wciąż można się zgłaszać. Ostatnie szkolenie będziemy robić w przeddzień wyborów, online, więc każdy jeszcze zdąży. A jak ktoś nie ma czasu w wybory, to zapraszam do obserwacji mediów. To będzie bardzo ważne, zwłaszcza przed drugą turą.
Jak to się robi? Trzeba cały dzień oglądać telewizję?
– Nie. Jeśli ktoś może obejrzeć co drugi dzień „Wiadomości” TVP, to świetnie, a jak ma czas tylko wysłuchać co cztery dni serwisu Trójki, też przyjmiemy go z otwartymi ramionami. Z każdej obserwacji trzeba zrobić raport. Mamy elektroniczne formularze z pytaniami: Czy dziennikarz coś sugerował? Czy w stosunku do kandydata był serwilizm, wrogość? Czy pominięto istotne fakty ? Trzeba zanotować, ile czasu poświęcono kandydatom. Ostatnio robiliśmy analizę „Wiadomości” TVP: Duda 103 sekundy. Trzaskowski 17 sekund. Jak był przedstawiany Duda, wiadomo, pozytywny obraz programu wyborczego i spotkań. A Trzaskowski? Jedynie informacja, że dostarczył wymagane podpisy. Ani słowa, że miał na to niewiele czasu i że tak dużo tych podpisów zebrał. A i tak całkiem łagodnie potraktowali go jak na „Wiadomości”.
Potrzebna jest specjalna obserwacja, by wykazać, że „Wiadomości” TVP są mało obiektywne?
– To jest potrzebne, byśmy po wyborach mogli opublikować raport, w którym powiemy o tym, jak wyglądały wybory w Polsce, jak opowiadały o nich media publiczne. „Wiadomości” nagrywamy i archiwizujemy na naszym smoku, w razie czego, jakby się okazało, że coś zginęło z dysków na Woronicza.
Przepraszam, na czym? Na smoku?
– To nasz serwer. Wywieźliśmy go za granicę.
Po co?
– Władza ma różne pomysły, lepiej dmuchać na zimne.
W lokalach na co będziecie zwracać uwagę?
– Na przykład, czy nikt nikomu przez ramię nie zagląda, czyli jest zachowana tajność głosowania. Nawet jak mąż z żoną wchodzą za kotarę głosować, powinniśmy to zgłaszać. To nielegalne, to łamanie tajności. Tajność gwarantuje, że nikt nie wie, jak głosujemy, dzięki temu nie można nas zastraszać albo przekupywać.
Co jeszcze?
– Niebezpieczna jest sytuacja, gdy przy urnie prawie nikogo nie ma. Zdarzało się już podczas poprzednich wyborów, że nasz obserwator wchodził do lokalu, a tam tylko jedna osoba z komisji. Oczywiście, nie musi to być człowiek nieuczciwy. Ale gdyby w tym momencie chciał sfałszować wybory, to jaki problem dorzucić dziesięć kart, a potem maznąć na spisie dziesięć niewyraźnych podpisów? Zwłaszcza jeśli to późny wieczór i mała szansa, że przyjdą prawdziwi wyborcy? Jest też metoda oszukiwania popularna w krajach postsowieckich, w Polsce nieczęsta, ale też się już zdarzała, która nazywa się karuzela.
Jak to się robi?
– Blisko lokalu wyborczego urzędują ludzie ze sztabu kandydata, który chcą płacić za głosy. Wyborca, który chce sprzedać swój głos, dostaje od nich kartę, na której zakreślony jest już kandydat. I słyszy: „Tę kartę wrzucisz, a czystą nam odniesiesz”. Więc jeśli ktoś jedną kartę chowa za pazuchę, a drugą wrzuca, można podejrzewać karuzelę. Zachęcam, by nam to zgłaszać. Można pójść za tym człowiekiem i sprawdzić, czy nie odnosi gdzieś czystej karty. W ogóle jak widzimy jakieś nieprawidłowości, róbmy zdjęcia.
A można je robić?
– Sytuacja prawna nie jest do końca jasna. Podczas głosowania robienia zdjęć ustawa ani nie zabrania, ani nie zezwala. Dlatego nie fotografujmy bez powodu, ale koniecznie, gdy dzieje się coś ważnego. A jeśli przewodniczący komisji zawoła, że to zabronione, można go poprosić o paragraf, który tego zabrania. Nie ma takiego. Gdy w lokalu zdarzy się jakiś poważny incydent, to szukamy także innych świadków. Prosimy ich o adresy, a najlepiej od razu o oświadczenia. Potem można je dołączyć do protestu wyborczego. Niestety, PiS skrócił czas wyznaczony na protesty wyborcze, z dwóch tygodni zostały trzy dni. Z prostymi sprawami nie będzie problemu, ale trudno w tym czasie zrobić poważną analizę prawną. A protesty rozpatruje
Sąd Najwyższy, jaka jest tam sytuacja, wiadomo. Dlatego uważam, między innymi z tego powodu, że te wybory nie będą w pełni uczciwe. I że trzeba im się naprawdę uważnie przyglądać.
– Nie powinno się wprowadzać istotnych zmian w organizacji wyborów tak krótko przed ich terminem. Tak mówi Komisja Wenecka i tak wypowiedział się nasz Trybunał Konstytucyjny. To gwarantuje, że nie będą wprowadzane w ostatniej chwili żadne nierówności między kandydatami oraz wyborcami. A teraz się taka nierówność pojawia. Wyborcy za granicą mają ogromne problemy, by się zarejestrować w konsulatach. Nie wiadomo nawet, czy chętni wolę głosowania muszą zgłosić 15, czy 13 dni wcześniej.
Jak to?
– Zależy, na który dokument się spojrzy. Inną nieuczciwością jest to, że w ostatniej chwili zmieniono zasady nominacji okręgowych komisji wyborczych. Nie muszą już w nich zasiadać sędziowie, wystarczy wykształcenie prawnicze. Po co to zmieniono? Bo wśród sędziów PiS nie miał dość swoich ludzi na te stanowiska. Rola okręgowych komisji nie jest ogromna, ale ta zmiana pozbawia nas gwarancji bezstronności komisji. A nie jest uzasadniona epidemią, nie ma więc podstaw wprowadzanie jej w ostatniej chwili przed wyborami. Kolejną nieuczciwością jest propaganda w mediach państwowych, o której mówiłem.
Coś jeszcze?
– Data wyborów. Wedle konstytucji nie można organizować wyborów w stanie nadzwyczajnym i przez 90 dni po nim. Bo w takich warunkach nie można prowadzić normalnej kampanii. U nas, choć formalnie nie wprowadzono stanu nadzwyczajnego, faktycznie był. Gdyby poważnie to traktować, wybory powinny się odbyć dopiero 3 grudnia lub 17 lipca (zależy, jakie brać obostrzenia), ale na pewno nie przed 17 lipca. Nieuczciwy jest też czas dany Rafałowi Trzaskowskiemu na zebranie podpisów i to, że jako nowy kandydat ma prawo do dużo mniejszych pieniędzy na kampanię niż Andrzej Duda (9 zamiast 27 milionów złotych).
Ja tu widzę raczej złośliwości, cwaniactwo, wybiegi.
– Ale te sprawy mają ogromne znaczenie. Jeśli je zsumować, to zupełnie zmieniają charakter wyborów.
– Tak, ale nie były uwzględniane. Najbardziej oburzająca była sytuacja podczas ostatnich wyborów do Senatu. W Jeleniej Górze obowiązywał pakt m.in. między Koalicją Obywatelską a Lewicą. W tym okręgu ugrupowania wystawiały tylko jednego kandydata, z KO. Tymczasem na karcie wyborczej jego kontrkandydata Kazimierza Klimka, zgłoszonego przez kanapową partię Polska Lewica, umieszczono logo Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I kandydat KO przepadł. A wystarczyłaby tylko jedna dwudziesta głosów, które dostał Klimek, by przeszedł. Logo na karcie zatwierdziła okręgowa komisja wyborcza.
Nasz protest został uznany za zasadny, ale niemający wpływu na wynik. Kpina. Protest w tej samej sprawie składała też Platforma Obywatelska. Ale on został uznany za bezzasadny!
Skoro protesty i tak nie są uwzględniane, po co w takim razie obserwować wybory?
– Bo żeby wygrać z zapędami autorytarnymi, nie wystarczy mówić: „PiS jest zły”. Trzeba wykazać, w których miejscach dochodzi do nieuczciwości. A sama obecność odpowiednio przeszkolonych obserwatorów w lokalach powoduje, że jest mniej oszustw. To działa odstraszająco na krętaczy.
Kontakt do Obserwatorium Wyborczego: ow.org.pl, 883 188 969, info@ow.org.pl