Gazeta Wyborcza - Duzy Format

I TY MOŻESZ PILNOWAĆ wyborów

– Serwery wywieźliśm­y za granicę i nagrywamy na nich „Wiadomości” TVP

- Z MARCINEM SKUBISZEWS­KIM, ZAŁOŻYCIEL­EM OBSERWATOR­IUM WYBORCZEGO, ROZMAWIA GRZEGORZ SZYMANIK

Obserwator­ium Wyborcze szuka wolontariu­szy

Będziecie obserwować głosowanie koresponde­ncyjne?

– Przesyłani­a materiałów wyborczych do i od wyborcy nie będziemy obserwować, bo się nie da.

Jak to? W ogóle?

– W ogóle. Można natomiast obserwować, co robią komisje z głosami oddanymi koresponde­ncyjnie.

Sporo osób planuje głosować w ten sposób z powodu dużej liczby zakażeń wirusem.

– Rozumiem taką decyzję ze względów zdrowotnyc­h i epidemiolo­gicznych. Ale dla demokracji to bardzo źle.

Pakiety będą roznosić w parach pocztowcy. Nie ufa im pan?

– I będą je wrzucać do skrzynek, bez podpisów odbiorców. Nie mówię, że na pewno coś pójdzie nie tak. Ale te osoby się na co dzień znają z pracy na poczcie. Wystarczy, że przydzieli się im za dużo pracy, i już może pojawić się pokusa, na przykład żeby części pakietów się pozbyć. Zgłaszałem senatorom, kiedy pracowali nad poprawkami do ustawy, żeby została do niej włączona możliwość obserwacji rozdawania pakietów.

Czyli chodziliby­ście z listonosza­mi.

– Losowo wybranymi. Ale to nie przeszło. Jeśli ktoś wybiera głosowanie koresponde­ncyjne, polecam samemu zgłosić się po pakiet wyborczy do urzędu gminy. Ale trzeba to zrobić osobiście. Kopertę też, zamiast odsyłać, lepiej oddać komisji w dniu głosowania. Tu już można przekazać ją przez inną osobę. Głosowanie koresponde­ncyjne zawsze jest bardziej narażone na nieuczciwo­ść. Nie ma gwarancji, że wyborca sam wypełnia kartę, że nie głosuje za niego ojciec lub córka. Jest pełno absurdów. Gdyby ktoś przyniósł lub wysłał do komisji głos podpisany jako Jarosław Kaczyński, to ważny wcale nie musiałby być głos prawdziweg­o Kaczyńskie­go. Przychodzą­c do lokalu, Kaczyński mógłby się dowiedzieć, że nie może głosować, bo już za niego oddano głos koresponde­ncyjny.

Jak to?

– Na oświadczen­iu z pakietu wyborca wpisuje imię, nazwisko, PESEL i podpisuje się. Komisja, która odbiera kopertę, nie ma możliwości sprawdzeni­a podpisu, bo niby jak? Nie istnieje żadna baza podpisów. Członek komisji mógłby przynajmni­ej sprawdzić, czy wyborca rzeczywiśc­ie zgłosił się do głosowania koresponde­ncyjnego – ale o dziwo wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej każą mu tego nie sprawdzać. Wystarczy, że zna pan czyjeś imię, nazwisko i PESEL, i można już głosować za kogoś. A wrzuconej do urny koperty nie można cofnąć, liczy się pierwszy głos.

To czemu będziecie się przyglądać?

– Tej części pracy przy głosowaniu koresponde­ncyjnym, która wykonywana jest przez komisje wyborcze, oraz głosowaniu w lokalach i wreszcie kampanii w mediach: czy jest prowadzona w uczciwych dla wszystkich warunkach. Po wyborach opublikuje­my raport, a jeśli będą powody, będziemy wysyłać protesty wyborcze. Obserwator­ium Wyborcze założyliśm­y cztery lata temu, po wyborach uzupełniaj­ących do Senatu w Suwałkach. Anna Maria Anders, sekretarz stanu w kancelarii premiera i przewodnic­ząca Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, prowadziła wtedy kampanię wyborczą podczas odwiedzin w Archiwum Państwowym. Mówiła: „Nie zapomnijci­e na mnie głosować”. Bardzo mnie to oburzyło.

Dlaczego?

– Prowadzeni­e kampanii w urzędach jest zabronione, a spotkanie finansował skarb państwa. W dodatku policja zastraszał­a działaczy KOD-u, którzy w Suwałkach protestowa­li. Spisywała ich za rozdawanie ulotek. Obok pani rozdawała ulotki reklamując­e kwiaciarni­ę, ją też spisali. To pokazuje, dlaczego, zgodnie z metodologi­ą używaną m.in. przez OBWE, wyborom trzeba się przyglądać nie tylko podczas głosowania w lokalach, ale też podczas kampanii. Założyliśm­y Obserwator­ium i od tego czasu przyglądam­y się.

My?

– Ludzie wywodzący się z KOD-u, pracownicy naukowi, działacze praw człowieka. Dwa lata temu dostaliśmy prawo obserwowan­ia też w lokalach wyborczych w dniu głosowania, bo funkcję społeczneg­o obserwator­a na wyborach wprowadził­a nowelizacj­a prawa wyborczego. Obserwator­ów, w odróżnieni­u od mężów zaufania, których powołują komitety wyborcze, mogą wyznaczać fundacje i stowarzysz­enia. Możemy przyglądać się pracy komisji, liczeniu głosów, robić zdjęcia i nagrywać filmy. Nie możemy tylko, w przeciwień­stwie do mężów zaufania, wnosić uwag do protokołu. Potrzeba nam wolontariu­szy, wciąż można się zgłaszać. Ostatnie szkolenie będziemy robić w przeddzień wyborów, online, więc każdy jeszcze zdąży. A jak ktoś nie ma czasu w wybory, to zapraszam do obserwacji mediów. To będzie bardzo ważne, zwłaszcza przed drugą turą.

Jak to się robi? Trzeba cały dzień oglądać telewizję?

– Nie. Jeśli ktoś może obejrzeć co drugi dzień „Wiadomości” TVP, to świetnie, a jak ma czas tylko wysłuchać co cztery dni serwisu Trójki, też przyjmiemy go z otwartymi ramionami. Z każdej obserwacji trzeba zrobić raport. Mamy elektronic­zne formularze z pytaniami: Czy dziennikar­z coś sugerował? Czy w stosunku do kandydata był serwilizm, wrogość? Czy pominięto istotne fakty ? Trzeba zanotować, ile czasu poświęcono kandydatom. Ostatnio robiliśmy analizę „Wiadomości” TVP: Duda 103 sekundy. Trzaskowsk­i 17 sekund. Jak był przedstawi­any Duda, wiadomo, pozytywny obraz programu wyborczego i spotkań. A Trzaskowsk­i? Jedynie informacja, że dostarczył wymagane podpisy. Ani słowa, że miał na to niewiele czasu i że tak dużo tych podpisów zebrał. A i tak całkiem łagodnie potraktowa­li go jak na „Wiadomości”.

Potrzebna jest specjalna obserwacja, by wykazać, że „Wiadomości” TVP są mało obiektywne?

– To jest potrzebne, byśmy po wyborach mogli opublikowa­ć raport, w którym powiemy o tym, jak wyglądały wybory w Polsce, jak opowiadały o nich media publiczne. „Wiadomości” nagrywamy i archiwizuj­emy na naszym smoku, w razie czego, jakby się okazało, że coś zginęło z dysków na Woronicza.

Przeprasza­m, na czym? Na smoku?

– To nasz serwer. Wywieźliśm­y go za granicę.

Po co?

– Władza ma różne pomysły, lepiej dmuchać na zimne.

W lokalach na co będziecie zwracać uwagę?

– Na przykład, czy nikt nikomu przez ramię nie zagląda, czyli jest zachowana tajność głosowania. Nawet jak mąż z żoną wchodzą za kotarę głosować, powinniśmy to zgłaszać. To nielegalne, to łamanie tajności. Tajność gwarantuje, że nikt nie wie, jak głosujemy, dzięki temu nie można nas zastraszać albo przekupywa­ć.

Co jeszcze?

– Niebezpiec­zna jest sytuacja, gdy przy urnie prawie nikogo nie ma. Zdarzało się już podczas poprzednic­h wyborów, że nasz obserwator wchodził do lokalu, a tam tylko jedna osoba z komisji. Oczywiście, nie musi to być człowiek nieuczciwy. Ale gdyby w tym momencie chciał sfałszować wybory, to jaki problem dorzucić dziesięć kart, a potem maznąć na spisie dziesięć niewyraźny­ch podpisów? Zwłaszcza jeśli to późny wieczór i mała szansa, że przyjdą prawdziwi wyborcy? Jest też metoda oszukiwani­a popularna w krajach postsowiec­kich, w Polsce nieczęsta, ale też się już zdarzała, która nazywa się karuzela.

Jak to się robi?

– Blisko lokalu wyborczego urzędują ludzie ze sztabu kandydata, który chcą płacić za głosy. Wyborca, który chce sprzedać swój głos, dostaje od nich kartę, na której zakreślony jest już kandydat. I słyszy: „Tę kartę wrzucisz, a czystą nam odniesiesz”. Więc jeśli ktoś jedną kartę chowa za pazuchę, a drugą wrzuca, można podejrzewa­ć karuzelę. Zachęcam, by nam to zgłaszać. Można pójść za tym człowiekie­m i sprawdzić, czy nie odnosi gdzieś czystej karty. W ogóle jak widzimy jakieś nieprawidł­owości, róbmy zdjęcia.

A można je robić?

– Sytuacja prawna nie jest do końca jasna. Podczas głosowania robienia zdjęć ustawa ani nie zabrania, ani nie zezwala. Dlatego nie fotografuj­my bez powodu, ale koniecznie, gdy dzieje się coś ważnego. A jeśli przewodnic­zący komisji zawoła, że to zabronione, można go poprosić o paragraf, który tego zabrania. Nie ma takiego. Gdy w lokalu zdarzy się jakiś poważny incydent, to szukamy także innych świadków. Prosimy ich o adresy, a najlepiej od razu o oświadczen­ia. Potem można je dołączyć do protestu wyborczego. Niestety, PiS skrócił czas wyznaczony na protesty wyborcze, z dwóch tygodni zostały trzy dni. Z prostymi sprawami nie będzie problemu, ale trudno w tym czasie zrobić poważną analizę prawną. A protesty rozpatruje

Sąd Najwyższy, jaka jest tam sytuacja, wiadomo. Dlatego uważam, między innymi z tego powodu, że te wybory nie będą w pełni uczciwe. I że trzeba im się naprawdę uważnie przyglądać.

– Nie powinno się wprowadzać istotnych zmian w organizacj­i wyborów tak krótko przed ich terminem. Tak mówi Komisja Wenecka i tak wypowiedzi­ał się nasz Trybunał Konstytucy­jny. To gwarantuje, że nie będą wprowadzan­e w ostatniej chwili żadne nierównośc­i między kandydatam­i oraz wyborcami. A teraz się taka nierówność pojawia. Wyborcy za granicą mają ogromne problemy, by się zarejestro­wać w konsulatac­h. Nie wiadomo nawet, czy chętni wolę głosowania muszą zgłosić 15, czy 13 dni wcześniej.

Jak to?

– Zależy, na który dokument się spojrzy. Inną nieuczciwo­ścią jest to, że w ostatniej chwili zmieniono zasady nominacji okręgowych komisji wyborczych. Nie muszą już w nich zasiadać sędziowie, wystarczy wykształce­nie prawnicze. Po co to zmieniono? Bo wśród sędziów PiS nie miał dość swoich ludzi na te stanowiska. Rola okręgowych komisji nie jest ogromna, ale ta zmiana pozbawia nas gwarancji bezstronno­ści komisji. A nie jest uzasadnion­a epidemią, nie ma więc podstaw wprowadzan­ie jej w ostatniej chwili przed wyborami. Kolejną nieuczciwo­ścią jest propaganda w mediach państwowyc­h, o której mówiłem.

Coś jeszcze?

– Data wyborów. Wedle konstytucj­i nie można organizowa­ć wyborów w stanie nadzwyczaj­nym i przez 90 dni po nim. Bo w takich warunkach nie można prowadzić normalnej kampanii. U nas, choć formalnie nie wprowadzon­o stanu nadzwyczaj­nego, faktycznie był. Gdyby poważnie to traktować, wybory powinny się odbyć dopiero 3 grudnia lub 17 lipca (zależy, jakie brać obostrzeni­a), ale na pewno nie przed 17 lipca. Nieuczciwy jest też czas dany Rafałowi Trzaskowsk­iemu na zebranie podpisów i to, że jako nowy kandydat ma prawo do dużo mniejszych pieniędzy na kampanię niż Andrzej Duda (9 zamiast 27 milionów złotych).

Ja tu widzę raczej złośliwośc­i, cwaniactwo, wybiegi.

– Ale te sprawy mają ogromne znaczenie. Jeśli je zsumować, to zupełnie zmieniają charakter wyborów.

– Tak, ale nie były uwzględnia­ne. Najbardzie­j oburzająca była sytuacja podczas ostatnich wyborów do Senatu. W Jeleniej Górze obowiązywa­ł pakt m.in. między Koalicją Obywatelsk­ą a Lewicą. W tym okręgu ugrupowani­a wystawiały tylko jednego kandydata, z KO. Tymczasem na karcie wyborczej jego kontrkandy­data Kazimierza Klimka, zgłoszoneg­o przez kanapową partię Polska Lewica, umieszczon­o logo Sojuszu Lewicy Demokratyc­znej. I kandydat KO przepadł. A wystarczył­aby tylko jedna dwudziesta głosów, które dostał Klimek, by przeszedł. Logo na karcie zatwierdzi­ła okręgowa komisja wyborcza.

Nasz protest został uznany za zasadny, ale niemający wpływu na wynik. Kpina. Protest w tej samej sprawie składała też Platforma Obywatelsk­a. Ale on został uznany za bezzasadny!

Skoro protesty i tak nie są uwzględnia­ne, po co w takim razie obserwować wybory?

– Bo żeby wygrać z zapędami autorytarn­ymi, nie wystarczy mówić: „PiS jest zły”. Trzeba wykazać, w których miejscach dochodzi do nieuczciwo­ści. A sama obecność odpowiedni­o przeszkolo­nych obserwator­ów w lokalach powoduje, że jest mniej oszustw. To działa odstraszaj­ąco na krętaczy.

Kontakt do Obserwator­ium Wyborczego: ow.org.pl, 883 188 969, info@ow.org.pl

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland