Ewangeliści kontra wirus, czyli premier pisze Biblię
Każde zdopingowanie do czytania Pisma Świętego jest dobre, a wszystko, co odciąga od studiowania ksiąg natchnionych, stanowi sprawkę sił nieczystych. Dlatego w tym miejscu składam podziękowania biskupowi Antoniemu Długoszowi za przypomnienie na Jasnej Górze o doniosłości działań świętych ewangelistów Łukasza i Mateusza. Biskup Długosz porównał wytężoną pracę ministra Szumowskiego i premiera Morawieckiego z twórczością ich wielkich imienników, którzy położyli fundamenty pod naszą wiarę rzymską i których zaleceniami kierujemy się jako dobrzy chrześcijanie przepełnieni miłosierdziem i miłością bliźniego, w życiu codziennym, zarówno prywatnym, jak i zawodowym, a szczególnie w życiu społecznym i politycznym. Jak wiadomo, Mateusz i Łukasz w swych księgach dawali nam relację z działań Mesjasza i jasne jest, kim był ówczesny Mesjasz, kto zaś jest dla Morawieckiego i Szumowskiego nowym Zbawicielem, mogę się jedynie domyślać, aczkolwiek pewności nie mam.
Aż wstyd przypominać, z czego słynie nade wszystko Ewangelia św. Mateusza. Tak jest – macie rację, bo doskonale pamiętacie z katechezy: Mateusz oprócz „ośmiu błogosławieństw” podaje nam także interpretacje poszczególnych przykazań. Tamże padają słowa cytowane w ostatnich latach bez opamiętania: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. O tym, że to u Mateusza są żelazne frazy o miłowaniu nieprzyjaciół i nadstawianiu drugiego policzka, nie wspominam nawet, choć zarazem zastanawiam się, czy biskup Długosz właśnie tych zdań nie miał na myśli, bo władza nasza znana jest wszak z miłowania nieprzyjaciół i nadstawiania drugiego policzka. I czyż władza nie kieruje się zawartą u Mateusza przestrogą: „Strzeżcie się, abyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie”? I dalej: „Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili”. Aż porażony jestem, że daję tu tak oklepane cytaty, ale powstrzymać się nie potrafię: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami” – to właśnie zapisał Mateusz, praszczur premiera Morawieckiego. A pisał jeszcze zdania, które zna każdy, nie tylko biskup Długosz, minister Szumowski i premier Morawiecki, bo pisał przecież, że nie da się służyć dwóm panom – Bogu i Mamonie. I nauczał: „Nie to, co wchodzi do ust człowieka, czyni go nieczystym, ale to, co z ust wychodzi, to właśnie czyni go nieczystym”. Tak powiada Pismo! I pisał Mateusz o drzazdze i belce w oku, co zna przecież każde dziecko, które Biblię przeczytało. To stamtąd, od św. Mateusza, są te zdania! I powiadał święty Mateusz: „Jeśli prawa twoja ręka jest powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła”.
Święty Łukasz był, co ciekawe, z zawodu lekarzem, towarzyszem misyjnej działalności apostoła Pawła, znanym ze swojej empatii, miłosierdzia i nieogarnionego dobra. Ma się rozumieć, że z grubsza pisał to samo, co inni ewangeliści, każdy z nich przecież zdawał sprawozdanie z tych samych dokonań Jezusa, różnią się szczegółami i odmiennym ujęciem faktów. Z Łukasza pochodzi choćby nie mniej sławny cytat: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni. (…) Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. Lepiej: to z Łukasza są wzięte sławne słowa o „błogosławionym łonie i piersiach”, z których nie wiedzieć czemu dworują sobie ludzie mali i podli. Dla nich właśnie daję tu cytat w pełnym brzmieniu: „Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: »Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś«. Lecz On rzekł: »Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają«”.
Laikom się zdaje, że Ewangelie mówią głównie o śmierci Chrystusa i jego zmartwychwstaniu, a przecież to jedynie krwawy, choć wzniosły i dający nadzieję finał. Ewangeliści nade wszystko opowiadają nam o nauczaniu Jezusa, krzewieniu miłości, przestrzeganiu prawa i szukaniu sprawiedliwości, a najgęściej piszą o czynieniu cudów, rozmnażaniu pokarmów, uzdrawianiu chorych i skłanianiu nieżywych do zmartwychwstania – w tym należy upatrywać ich aktualności, zwłaszcza w epoce pandemii.
Zaprawdę powiadam wam, nie macie racji, gdy złym słowem uderzacie w biskupa Długosza, wy, którzy wyśmiewacie się z niego albo rzucacie oskarżenia o herezję. Mylicie się, albowiem wskazał nam on, poprzez zalecenie lektury Ewangelii Mateusza i Łukasza, jakie są prawdy fundamentalne. To, że użył pewnej hiperboli, nie powinno być przyczyną ataków na niego, jako też pewien jestem, że minister Szumowski i premier Morawiecki, jako inkarnacje świętych Łukasza i Mateusza, podpiszą się pod każdym zdaniem tych ewangelistów, a co więcej, każde zawarte w nich przykazanie, nauczanie i przestrogę wezmą sobie do serca.
Czytanie Biblii w moim przypadku niestety (czy to mój tylko casus, czy nieuchronna konsekwencja lektury, w której tyle o mocy Szatana, choć przezwyciężonej potęgą Boga?) ściśle związane jest z myśleniem demonologicznym, nad czym ubolewam, ale pozbyć się tego natręctwa nie potrafię. Kiedy czytam o Dobrej Nowinie, natychmiast przypominam sobie o istnieniu Złego. Jako i teraz, wspominając Ewangelie Mateusza i Łukasza, uświadomiłem sobie, że obsesyjnie myślę o kanonicznym filmie poświęconym diabelskim ingerencjom, tym bardziej że przez polskiego geniusza nakręconym, mianowicie o „Dziecku Rosemary”. Oto Roman Castevet, upiorny sąsiad nieszczęsnej matki granej przez Mię Farrow i głowa satanistycznego spisku, gdy Rosemary urodziła diabelski pomiot, wykrzykuje emfatycznie: „Jego ojcem jest Szatan! Powstał z piekieł i spłodził syna
Pewien jestem, że minister Szumowski i premier Morawiecki, jako inkarnacje świętych Łukasza i Mateusza, podpiszą się pod każdym zdaniem tych ewangelistów
ze śmiertelniczką. Szatan jest jego ojcem, a imię jego Adrian! Obali możnych i obróci ich świątynie w perzynę! Odkupi znienawidzonych i pomści spalonych i torturowanych! Chwała Adrianowi! Chwała Szatanowi!”.
Aby jednak wyzwolić się z diabelskich natręctw, dam na koniec wypisów z Ewangelii parę słów od Mateusza: „Dopóki ziemia i niebo nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. (…) Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.