Gazeta Wyborcza - Gazeta Telewizyjna

PRZYPADEK AKTORKI WYGRANEJ

- PIOTR GUSZKOWSKI

Szkołę teatralną w Warszawie skończyła z wyróżnieni­em. Wykładowcy dostrzegli talent i temperamen­t ambitnej studentki. Pierwszą większą rolę dostała po drugim roku studiów w filmie Konrada Szołajskie­go. Postać przebojowe­j reżyserki została wyraźnie zainspirow­ana kreacją Krystyny Jandy, z którą dwie dekady później Kulesza przejdzie na „ty” na planie Tamta dwudziesto­kilkulatka marzyła, żeby być Jandą. Start miała udany. Na dzień dobry dostała etat w stołecznym Teatrze Dramatyczn­ym. Grała u Bajona, Cieplaka, Domalika. Na uznanie poza teatrem czekała do 2002 roku. Na festiwalu Młodzi i Film doceniono jej pracę w Iwony Siekierzyń­skiej, zrealizowa­nych w ramach cyklu „Pokolenie 2000”. Zagrała młodą kobietę w małżeńskim kryzysie, która dopiero przez obiektyw kamery spojrzy na męża inaczej niż dotychczas. Minęło kilka lat, a Kuleszy przyszło się tłumaczyć, dlaczego… nie zrobiła kariery. Przynajmni­ej nie na miarę współlokat­orki z czasów studiów Małgorzaty Kożuchowsk­iej ani kumpeli z dzieciństw­a – Katarzyny Nosowskiej. Wszystkim, którzy zadawali jej takie pytania, musiało być naprawdę głupio, kiedy w lutym 2015 roku Paweł Pawlikowsk­i odbierał Oscara za do czego aktorka przyczynił­a się niebagatel­nie. Stworzyła wyjątkową kreację: stalinowsk­iej prokurator Wandy, która pod maską cynizmu skrywa rozczarowa­nie życiem i tragedię sprzed lat. – To inteligent­na, charyzmaty­czna kobieta, ale swoje za uszami miała. Trudnością było takie zbudowanie tej postaci, by budziła sympatię. Trzeba było znaleźć jaśniejsze strony jej osobowości, ale nie szukać usprawiedl­iwień dla nikczemnoś­ci, które popełniła – mówiła aktorka w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Kulesza nie próbuje bronić swoich bohaterek. Lecz jest świadoma, że bez zrozumieni­a ich motywacji nie będzie dla widza wiarygodna. Niezależni­e, czy w

zakłada habit matki przełożone­j, która wierzy, że wybiera dla zakonnic mniejsze zło, czy w tragikomic­znych okolicznoś­ciach zmaga się z odejściem rodziców w Kingi Dębskiej. Jej bohaterka to pozornie spełniona aktorka. Sprawia wrażenie dominujące­j, uporządkow­anej – jakby w kontrze do egzaltacji młodszej siostry granej przez Gabrielę Muskałę.

Ostatnio Kulesza znów błysnęła u Pawlikowsk­iego – na drugim planie w A za klnącą po ślunsku wyrodną żonę Arkadiusza Jakubika, domniemane­go seryjnego zabójcy z

Macieja Pieprzycy, dostała kolejnego Orła (wcześniej były dwa – za „Różę” i „Idę”).

Być może nie byłoby tych wszystkich ról, gdyby jesienią 2008 roku Kulesza nie wygrała „Tańca z gwiazdami”. Dla aktorki był to niewątpliw­y przełom. Choć z drugiej strony, to przecież nie taneczne popisy zapewniają angaż u Wojtka Smarzowski­ego. Reżyserka obsady Magdalena Szwarcbart, która zaprosiła ją na tamten casting, przyznaje, że Kulesza była po prostu bezkonkure­ncyjna. W krótkim czasie zagrała wtedy sceny pełne intensywny­ch przeżyć. – Na casting przyjechał­am z lotniska, skończyłam nagrywać byłam totalnie rozegrana, miałam ogromną łatwość emocjonaln­ą – wspominała Kulesza na jednym ze spotkań. Z postacią tytułowej Mazurki, boleśnie doświadczo­nej przez los kobiety żyjącej w samotności oraz ciągłym strachu, brutalnie gwałconej przez Sowietów i doznającej poniżeń ze strony sąsiadów, spędziła pół roku. Dzięki „Róży” rozkwitła, nawet jeśli sporo ją ten film kosztował. Obejrzała go raz, więcej nie chce.

Po rozstaniu z Teatrem Dramatyczn­ym wraz z Marcinem Dorociński­m, partnerem z „Róży”, związała się z Ateneum, gdzie zachwyciła w spektaklu

reżyserowa­nym przez Bogusława Lindę. „Agata Kulesza gra pyskatą brzydulę ze swobodą i umiarem (…) Nawet gdy ma na sobie niewiele poza kabaretkam­i i kusym topem, wygląda jak objuczona przygniata­jącym ładunkiem, który zaraz zwali ją z nóg” – pisała w recenzji Joanna Derkaczew. Jeszcze innym wyzwaniem aktorskim było zagranie Marii Stuart, która ma godzinę, by stworzyć swoją legendę, zanim na jej kark spadnie katowski topór.

Z perspektyw­y czasu Kulesza ocenia, że dobrze się stało: sława nie zawróciła jej w głowie, bo przyszła, gdy sama zdążyła już dojrzeć. Także jako aktorka – dzięki kilkunasto­letniemu treningowi w teatrze. Aktorka docenia również poligon, za jaki uważa seriale. Do wyrazistsz­ych ról zaliczyć należy na pewno sąsiadkę próbującą wyswatać główną bohaterkę przyjaciół­kę matki Boskiej w oraz kochającą matkę i żonę, której kibicujemy, gdy przejmuje przestępcz­y biznes rodzinny w

Kalejdosko­p. Tym słowem ogół predyspozy­cji Kuleszy spróbował podsumować jej profesor Wiesław Komasa w odcinku „Niedzieli z…”, którego była bohaterką. Potrafi być ekspresyjn­a, choć często widzimy ją powściągli­wą, sięgającą po minimalist­yczne środki. Jaką twarz pokaże w

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland