Ady kuchenne i zielone
– To się nazywa umowa o harmonogram dostaw. Na takiej umowie o wiele łatwiej uzyskać przyłącze do sieci – dodaje Hanna Marlière.
PROCENTY Z FUNDUSZU, A SIĘGAĆ MOŻNA WYSOKO
Do końca czerwca tego roku NFOŚiGW ma otwarty nabór z programu „Rozwój kogeneracji ze źródeł komunalnych”. Pod tą nazwą kryje się dofinansowanie do budowy lub modernizacji biogazowni, które wykorzystują organiczne odpady komunalne i osady ściekowe.
Ale pieniądze na to są nie tylko dla samorządów i nie tylko dla spółek samorządowych. Mogą z tych środków korzystać także podmioty komercyjne z udziałem gmin, jak również całkowicie prywatne.
Jakie pieniądze można dostać z NFOŚiGW? Wygląda to tak: 50 proc. jest w formie bezzwrotnej dotacji, a drugie 50 proc. bierze się jako pożyczkę na preferencyjnych warunkach.
– Przy czym dotacja jest wypłacana jako refundacja. Jeśli inwestor nie ma własnych środków, to trzeba założyć jeszcze kredyt pomostowy w banku – dodaje Hanna Marlière.
Zaznacza, że dotacja nie pokrywa VAT-u, chyba że inwestorem jest bezpośrednio j ednostk a samorządu terytorialnego: – Natomiast jeśli inwestorem jest spółka, nawet komunalna, to VAT nie jest kosztem kwalifikowanym.
W programie było w sumie1,52 miliarda zł, a górnego limitu finansowania nie ma.
– Dobrze zaplanowana biogazownia, jeśli mówimy o budowaniu zakładu od zera, to koszt co najmniej 30 mln zł. Przy czym można szukać sposobów, żeby te koszty były niższe. Choćby w oparciu o już istniejącą infrastrukturę, którą można adaptować lub częściowo wykorzystać. To może być oczyszczalnia ścieków, która mogłaby zająć się częściowo gospodarką odpadami dla gminy – wyjaśnia ekspertka.
Za te 30 mln można mieć moc od 0,5 do 1 megawata. Czy to dużo? Zależy, jak spojrzeć.
– 1 megawat to już prawie 20 tys. ton odpadów, a więc dużo. Przede wszystkim, trzeba mieć tyle substratu, żeby w ogóle mierzyć się z budową takiego zakładu.
Warunek: instalacja musi w znaczącej części opierać się na odpadach i osadach ściekowych. Tak został zdefiniowany program. A co, jeśli tylko część substratu to odpady organiczne inne niż komunalne, czyli rolnicze?
– Wtedy fundusz proporcjonalnie obniży finansowanie – dodaje Hanna Marlière.
SĄ JESZCZE KWESTIE ODOROWE
Jeśli odpady organiczne, to i zapachy niekoniecznie są przyjemne. Taka wątpliwość może się pojawiać wśród mieszkańców tam, gdzie planowane są biogazownie. Pytając wprost: trzeba się liczyć ze smrodem?
– Biogazownia jest jednym z najbezpieczniejszych zakładów z punktu widzenia oddziaływania odorowego. Żeby wyprodukować biogaz, musimy mieć całkowicie szczelną instalację. Jeśli pojawi się dostęp powietrza, nie będzie zachodziła fermentacja. Poza tym, zależy nam na tym, żeby uzyskać gaz, a nie go tracić – mówi prezeska zarządu Green Management Group.
Jeśli coś może tu być „odorowo” uciążliwe, to strefa przyjęcia odpadów, czyli miejsce, do którego przyjeżdża śmieciarka.
– Przepisy są jednak tak restrykcyjne, że wyładunek odpadów musi się odbywać w zamkniętej hali. Nie ma żadnego porównania dzisiejszych biogazowni z zakładami sprzed 10-15 lat, gdzie odpady leżały w silosach miesiącami. Teraz nikt takiej biogazowni nie odda do użytku. Wszystko znajduje się w hermetycznych pomieszczeniach i układach technologicznych. Można się wybrać do kilku działających obiektów i zobaczyć, jak oddziałują na otoczenie – zachęca ekspertka.
Jeszcze jedna ważna sprawa: wniosek do NFOŚiGW można złożyć bez decyzji środowiskowej. Dlaczego to takie istotne?
– To jeden z niewielu programów funduszu, w których o pieniądze można się starać na bardzo wczesnym etapie projektu. Decyzję środowiskową trzeba przedłożyć do roku po podpisaniu umowy o finansowaniu. Takie rozwiązanie przyjęto po to, żeby otworzyć drzwi większej liczbie podmiotów. Wydanie decyzji środowiskowej to proces trwający 1-1,5 roku, czasami 2 lata – wyjaśnia Hanna Marlière.
l