Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Zmienia się skład społeczny korzystają­cych z bezpłatnyc­h posiłków Rośnie kolejka po zupę

Na darmowe posiłki przychodzą nie tylko bezdomni. Coraz więcej jest bezrobotny­ch, dłużników mieszkanio­wych i tych, którzy pracują za najniższe stawki. – Jest gorzej – alarmują organizacj­e pomagające uboższym

- WOJ CIECH KAR PIESZUK

– Ostatnio, kiedy kontrolowa­łam jedną z jadłodajni dla bezdomnych, podeszłam do młodego chłopaka. Byłam zdziwiona, że przyszedł na zupę w takie miejsce. Powiedział, że pracuje jako ochroniarz, ale zarabia za mało, by utrzymać rodzinę. Dojada w jadłodajni – mówi Beata Jaroszyńsk­a z komisji dialogu społeczneg­o ds. najuboższy­ch.

Wwarszawie działa dziewięć jadłodajni, które wydają codziennie ok. 3 tys. posiłków – zwykle zawiesiste zupy zkawałkami parówek albo kiełbasy. Na darmowe obiady przychodzą głównie bezdomni, ale organizacj­e, które prowadzą garkuchnie, alarmują, że jest coraz więcej świeżych bezrobotny­ch, emerytów, rencistów, anawet takich, którzy mają pracę, ale zarabiają za mało, by się utrzymać.

Wczoraj byliśmy wjadłodajn­i Mokotowski­ego Hospicjum Świętego Krzyża przy Magazynowe­j. Wdużej sali, która jest jednocześn­ie ogrzewalni­ą, na ciepłą zupę czekało ok. 350 osób. Niektórzy wpodartych okryciach, nieogoleni, ale i schludnie ubrani. – Do nas przychodzą nie tylko bezdomni – opowiada Magdalena Hozer, prezes Mokotowski­ego Hospicjum Świętego Krzyża. – Są tu tacy, którzy dostali grzywny za nielegalny handel uliczny. Przestali handlować, teraz nie mają pieniędzy na czynsz i przychodzą do nas na zupę. Duża grupa to zagrożeni bezdomnośc­ią dłużnicy mieszkanio­wi. I ich jest coraz więcej. Staramy się tym ludziom doradzać, jak wyjść z matni długów. Przychodzi kobieta, która musiała zostawić pracę, by zająć się niepełnosp­rawnym mężem.

Starszy mężczyzna zkolejki mówi mi, że niedawno pracował na budowie. – Nielegalni­e, ale szef mamił, że zatrudni na umowę – opowiada. – Przestał płacić. Zwodził, że kryzys. Jest mi winien

MAGDALENA HOZER: 5 tys. zł. Nie miałem czym płacić za kwaterę i wylądowałe­m na ulicy.

Podobne historie opowiadali inni zkolejki, wtym 30-letni mężczyzna, spawacz, który też ostatnio stracił pracę.

Problem powtarza się winnych jadłodajni­ach. – Jest coraz gorzej – stwier- dza Bolesław Sameryt zpraskiego Centrum Pomocy Bliźniemu, które zwłasnych środków prowadzi jadłodajni­ę przy Kijowskiej. Codziennie stołuje się tu blisko setka osób: – W tym ok. dziesięciu to osoby, które nie są bezdomne. Przychodzą ze słoikami. Wiem zich opowieści, że przynajmni­ej niektórzy pracują, ale płacą wysokie komorne. Na jedzenie nie wystarcza.

Sameryt mówi, że wcześniej tak nie było. Uniego stołowali się tylko bezdomni. – Wzeszłym roku zaczęło się to zmieniać – twierdzi.

Podobnie jest wplacówce stowarzysz­enia Alter Ego przy Jeździecki­ej. Tu też mówią, że po darmowe posiłki zgłasza się coraz więcej osób, które nie są bezdomne. – Przychodzi nawet kobieta, która pracowała wbanku. Były zwolnienia, nie może znaleźć pracy, ma dzieci. Wstydzi się, czeka, aż wszyscy wezmą jedzenie, iwtedy podchodzi ztermosem – mówi Krzysztof Arnold, sekretarz generalny stowarzysz­enia. – To pokłosie kryzysu – zmienia się struktura społeczna korzystają­cych z darmowych obiadów. To już nie tylko bezdomni zproblemam­i alkoholowy­mi.

Wjego jadłodajni dziennie wydaje się prawie 120 posiłków. Ocenia, że ok. 10 proc. trafia do osób, które mają dom.

Wbiurze polityki społecznej ratusza mówią, że wiedzą o zjawisku, ale według urzędników nie jest to spowodowan­e kryzysem. Andrzej Rosiński, naczelnik wydziału pomocy społecznej wtym biurze, przywołuje podobne przypadki z 2004 roku, kiedy o kryzysie jeszcze nikt nie słyszał. – Kiedyś zapytałem wjadłodajn­i przy Kijowskiej chłopaka, dlaczego tu je. Odpowiedzi­ał, że czekał na pociąg na pobliskim dworcu, to postanowił przyjść na darmową zupę. Większość z nas nigdy ot, tak nie przyszłaby na zupę do jadłodajni dla bezdomnych, ale są tacy, którym to nie przeszkadz­a – ocenia naczelnik. Dodaje: – Świadomie odeszliśmy od skierowań do jadłodajni, by nie było sytuacji, że ktoś nie dojada. Każdy ma prawo do porcji ciepłego posiłku.

Jednak worganizac­jach, które pomagają najuboższy­m, przekonują, że zjawisko jest nowe, najwyżej kilkuletni­e. Adriana Porowska z Kamiliańsk­iej Misji Pomocy Społecznej pamięta, że pod koniec działalnoś­ci baru św. Marty na pl. Defilad wlistopadz­ie 2009 r. wkolejce po zupę ustawiali się emeryci ze słoikami. – Osób bezdomnych jest coraz więcej. Ludzie tracą pracę, przestają płacić za mieszkanie, lądują na ulicy. Zdarmowych jadłodajni korzystają ci, którym po opłatach nie wystarcza na jedzenie.

Beata Jaroszyńsk­a: – Nie wierzę, że można tak wpaść do jadłodajni dla bezdomnych jak do baru na obiad. Biznesmen nie przyjdzie. A jeżeli ktoś przychodzi, to znaczy, że jest głodny.

Wratuszu zapewniają, że wwarszawie jest wiele działań profilakty­cznych przeciw bezdomnośc­i, też udłużników mieszkanio­wych. Ale jednocześn­ie Andrzej Rosiński potwierdza, że w tym roku osób bezdomnych jest o 200-300 więcej niż w poprzednim. Nie ma danych, czym to może być spowodowan­e. Nie wiadomo, ilu znich to przyjezdni, a ilu to warszawiac­y. Czy wwarszawie jest kryzys? Nasz adres: stoleczna@agora.pl

 ??  ?? Obiad w jadłodajni Mokotowski­ego Hospicjum Świętego Krzyża przy ul. Magazynowe­j
Obiad w jadłodajni Mokotowski­ego Hospicjum Świętego Krzyża przy ul. Magazynowe­j
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland