Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Nie uciekł, zmarł w podziemiach
Zwłoki 67-letniego pacjenta znaleźli w poniedziałek w Szpitalu Bródnowskim hydraulicy. Na początku czerwca mężczyzna zaginął. Personel był przekonany, że samowolnie opuścił szpital. – Zaglądamy tam dosłownie trzy-cztery razy wroku, zazwyczaj wsytuacjach awaryjnych – tak Piotr Gołaszewski, rzecznik Szpitala Bródnowskiego, opisuje miejsce, wktórym znaleziono mężczyznę. – To jest podpiwniczenie na obrzeżu budynku, kondygnacja wyłącznie techniczna. Można tam wejść i zwewnątrz, i z zewnątrz, ale tylko na kolanach.
67-letni mężczyzna był pacjentem szpitala. – Wyglądał na osobę samotną ibardzo ubogą – wspomina Piotr Gołaszewski. – Był do nas przyjęty wyłącznie ze względów socjalnych istanu ogólnego zaniedbania. Miał poleżeć kilka
R
E
K dni, odpocząć, regularnie jeść. Ale po trzech dniach po południu zniknął.
Znieoficjalnych informacji wynika, że mężczyzna nie stronił od alkoholu. Wsali nie mógł pić, więc wymykał się wustronne miejsca, takie właśnie jak rzadko odwiedzana piwnica. Na razie wszystko wskazuje na to, że właśnie podczas jednej z takich wycieczek zmarł.
Gdy personel, zorientował się, że go nie ma, przeszukano teren szpitala, okolice parkingu. Ochrona nie zajrzała jednak do ciasnego korytarzyka. O sprawie poinformowano policję.
Iwkońcu zwłoki zaginionego znaleźli pracujący w szpitalu hydraulicy.
Prokuratura wszczęła wczoraj śledztwo w tej sprawie. – Prowadzone jest wkierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, ale to robocza kwalifikacja, która może się zmienić – mówi prok. Artur Oniszczuk, wiceszef północnopraskiej
A
M
A prokuratury. – Kluczowa będzie sekcja zwłok – podkreśla.
Podczas wstępnych oględzin lekarze nie odkryli żadnych śladów, które wskazywałyby na to, że ktoś przyczynił się do śmierci 67-latka. Ale ciało było częściowo zmumifikowane (wyschnięte), częściowo zaś zgniłe. Stan zwłok nie pozwalał też ze 100-procentową pewnością potwierdzić tożsamość mężczyzny. Choć śledczy zakładają (po znalezionych przy ciele dokumentach), że to właśnie zaginiony pacjent.
– Zdarzało się już wcześniej, że wtym korytarzyku nocowali bezdomni, bo ochrona bez względu na wygląd nie może ich zterenu szpitala wyprosić, co najwyżej zaproponować pomoc – dodaje Piotr Gołaszewski. – A to miejsce jest kuszące, choć raczej zimą. Biegną tam zawory ciepłej wody.