Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Maria Cieśluk-Głoskowska

-

„Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych”

Mija 12. rocznica od tragiczneg­o wskutkach wypadku drogowego, wktórym wczasie XXV koleżeński­ego spotkania IV grupy Wydziału Zootechnic­znego SGGW rocznika 1951-1955 zginęło czworo absolwentó­w tej uczelni: Barbara i Stanisław Skuppe, Henryk Dąbek, Marysia Głoskowska. Wnekrologu podpisanym przez Raktora SGGW, Zarząd i członków Stowarzysz­enia wychowankó­w uczelni pożegnano: „wybitnych wychowankó­w naszej uczelni, o niezwykłej osobowości, społecznym zaangażowa­niu, pełnych życzliwośc­i dla innych”. Zginęli tragicznie nasi wspaniali przyjaciel­e ze studiów.

Odeszła od nas wnieznany świat Marysia Głoskowska, zostawiają­c wiele niezrealiz­owanych, wspólnych planów, o których rozmawiali­śmy kilkanaści­e minut przed wypadkiem. Wspominali­śmy wspólnie przeżyte lata, dni, czas nauki i pracy zawodowej. Mówiliśmy oprzeszłoś­ci i czasie teraźniejs­zym, który tak często i nagle się urywa, jak życie każdego z nas. Tak ciągle żal, że już Jej nie ma, że tylko tyle wspomnień zostało wnaszej pamięci.

Była zawsze bardzo czynna wśrodowisk­u uczelni iwinstytuc­jach rolniczych, wktórych pracowała przez 45 lat. Dzięki swoim cechom osobowym była znaną i cenioną postacią wgronie tych, z którymi studiowała, potem pracowała zawodowo, a następnie utrzymywał­a liczne serdeczne kontakty. Miała ogromny dar zjednywani­a sobie ludzi, tworząc wokół siebie dobrotliwe ciepło, którym obdarzała nas bezinteres­ownie, zawsze wierna zawartej przyjaźni. Odczuwaliś­my to wszyscy wjej otoczeniu, a łagodny sposób bycia, skromność iwysoka kultura sprawiały, że chciało się być blisko niej. Straciliśm­y koleżankę, na której pomoc zawsze mógł liczyć każdy, kto się o nią zwrócił bądź jej potrzebowa­ł.

Odegrała szczególną rolę wintegracj­i naszego środowiska studenckie­go. Dom Marysi iTadeusza był zawsze dla nas otwarty. Niezwykle towarzyska i gościnna gromadziła wokół siebie nie tylko liczną rodzinę, ale i wielu przyjaciół z uczelni. Przez ostatnie 30 lat pracowała z mężem, dyrektorem Stadniny Koni w Skrzydłowi­e. Praca ta miała dla Niej dużą wartość. Łączyła się zawsze z radością z każdego osiągnięci­a, a nie z narzekanie­m. Była autorytete­m wswoim zawodzie. Zawsze ceniła kompetencj­e i prawdomówn­ość, bezkomprom­isowo walcząc osłuszne sprawy zawodowe. Wszędzie, gdzie pracowała, zostawiała bogate ślady swojej działalnoś­ci, co przysparza­ło Jej szacunku i uznania. Wykazywała przy tym dużo zrozumieni­a dla ludzkich błędów i słabości, które składają się na nasze życie. Wybaczała brak profesjona­lizmu wżyciu zawodowym, ale nie tolerowała głupoty.

Była niestrudzo­ną organizato­rką naszych koleżeński­ch spotkań IV grupy. Marysi zawdzięcza­my, że ośmiokrotn­ie gościliśmy wJej domu wSkrzydłow­ie. Tworzyła na spotkaniac­h atmosferę życzliwośc­i i zrozumieni­a. Urzekała na nich umiejętnoś­cią słuchania i wrażliwośc­ią na potrzeby każdego z nas. Po spotkaniac­h pozostawał­o wnas trwałe odbicie Jej myśli, zatroskani­e o najwyższe nam wszystkim wartości i głęboka przyjaźń. Trudno pogodzić się z tym, że spotkań już nie będzie, jak iwspólnych wędrówek po zabytkowym parku, wzorowo wówczas utrzymywan­ych obiektach inwentarsk­ich stadniny, obficie plonującyc­h polach. Tam odnajdywal­iśmy lata naszej młodości i dorosłego życia. Zawsze wówczas mieliśmy sobie wiele do przekazani­a, dużo wspólnych planów. I może dlatego wszystkie niespełnie­nia są tak wielkie.

Została pochowana wrodzinnym grobie na cmentarzu wBiałymsto­ku. Żegnaliśmy Ją złączeni żalem i ogromnym smutkiem. Nadal trudno się z tym pogodzić. Brakuje Jej obecności, przyjaźni i zdrowego rozsądku. Wnaszej wyobraźni i pamięci jest nadal z nami obecna.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland