Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
DUDZIARSKA: LEKCJA DO ODROBIENIA
Likwidacja osiedla Dudziarska może stać się symboliczną cezurą – pod warunkiem że z tego na wskroś nieudanego „eksperymentu” zostaną wyciągnięte wnioski.
To, że Dudziarska w ogóle powstała, można jeszcze zrozumieć, choć pomyślana jako straszak na lokatorów od początku skazana była na los getta. Niemniej na początku lat 90. można było jeszcze nie przewidzieć losu tych trzech bloków upchniętych między tory. Tego, że i tak kiedyś trzeba się będzie z tego pomysłu wycofać. Niby doświadczenia miast zachodnich już wtedy wskazywały, że nie skończy się to sukcesem, ale i tak można uznać, że Dudziarska była lepszym pomysłem niż kontenery, do których trafialiby eksmitowani lokatorzy (wciąż jeszcze są takie stawiane wniektórych miastach Polski).
Owa nieznaczna przewaga nad kontenerami stała się jednak również przekleństwem Dudziarskiej. Właśnie dlatego, że mówimy o blokach zdwiema setkami lokali, osiedle to okazało się znacznie trwalsze od innych przestrzelonych pomysłów z zakresu polityki mieszkaniowej. Szybko się okazało, że umieszczenie wczęści mieszkań rodzin policjantów się nie powiedzie. Równie prędko Dudziarska dorobiła się wspomnianego wizerunku getta. Działania artystów przynosiły raczej odrobinę rozrywki niż trwałą poprawę sytuacji. Remonty bloków nie rozwiązywały kluczowych problemów.
Mimo to Dudziarska trwała, bo im więcej wnią inwestowano, tym trudniej było się z nią rozstać. W latach 2010-15 miasto przeznaczyło na rewitalizację osiedla ponad milion złotych i również dlatego z każdym rokiem ciężej było mu się przyznać do porażki. Ito wcale nie z tego powodu, że na Dudziarskiej mieszkali jacyś „inni” ludzie (chociaż niekiedy tak ich traktowano), którzy marnowali oferowane im wsparcie. Po prostu nowe okna, naprawa dachów, malowanie klatek czy plac zabaw, jakkolwiek są to inwestycje potrzebne iważne, nie mogły sprawić, że na Dudziarskiej zacznie się mieszkać lepiej.
Bo to nie te kwestie były największymi problemami osiedla – znacznie poważniejszym było odcięcie go od świata. Dopiero dziesięć lat temu zaczął tu dojeżdżać autobus, ale tylko raz na czterdzieści minut ( jeśli chciało się jeździć częściej, trzeba było przedostać się przez dwanaście torów, ryzykując mandat, zdrowie i życie). Na osiedlu iwjego bliskiej okolicy brakowało dostępu do jakichkolwiek usług publicznych i komercyjnych: do szkoły, lekarza, sklepu, miejsc kultury czy punktów usługowych trzeba było jechać samochodem albo autobusem. Mieszkańcy musieli ogrzewać lokale prądem, bo sieci ciep- łowniczej nie opłacało się tu doprowadzić.
To nie mogło się udać. To tak, jakby pacjentowi z poważną chorobą proponować jedynie medycynę estetyczną i leczenie zębów. I jedno, i drugie może nieco poprawić życie, ale organizmu nie uratuje.
Dobrze, by tę lekcję miasto odrobiło porządnie. By zauważyło, jak ważne jest łączenie poszczególnych części Warszawy wjedną tkankę, a na nowych osiedlach był dostęp do usług publicznych. Dudziarska może być lekcją również wkontekście rozlewających się przedmieść, negocjacji z deweloperami i rozwijania komunikacji miejskiej.
Dlatego warto o tym osiedlu nie zapominać. Nawet jeśli słusznie musiało odejść do przeszłości.