Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Psadyba – sami zrobili park dla psów
Choć Sadyba wydaje się zielona, to dla psiarzy wcale tak kolorowo tu nie jest. Nad Jeziorkiem Czerniakowskim psy przeszkadzały plażowiczom i wędkarzom. Dlatego właściciele spotykali się na bocznym boisku Delty Siekierki, ale tu też zbierali się piknikowicze, ateren ma być wkrótce ogrodzony. – Przestraszyliśmy się, że nie będziemy mieli się gdzie spotykać – opowiada Małgorzata Przybylik-Kucharska, właścicielka flat coated retrievera oimieniu Cookie.
Zdzieciństwa pamiętała lasek przy ul. Goczałkowickiej, przy którym dawniej pasły się krowy. Okazało się, że działka należy do miasta, walają się po niej śmieci. Padł pomysł, by zrobić tu park dla psów. Na pierwsze spotkanie jesienią przyszło kilka osób. Na otwarcie w zeszłym tygodniu – tłum i ok. 50 psów.
Żwirowa ścieżka prowadzi przez lasek, kładkę nad rowem, na sporą polanę otoczoną żywopłotem. Jest tablica z regulaminem, informująca, że to Psi Park – Psadyba. Wokół gania kilka terierów, dwa labradory, szpic, niepowtarzalny, bo skandynawski, kundel i Cookie Małgorzaty. Psy biegają zmoczyć się wprzepływającej obok rzeczce. – Najpierw chcieliśmy spróbować wramach budżetu partycypacyjnego, ale wTowarzystwie Miasto-Ogród Sadyba polecano nam inicjatywę lokalną, bo jest szybsza – opowiada Przybylik-Kucharska. Inicjatywa lokalna to mniej znana forma współpracy mieszkańców z urzędnikami. Można z niej korzystać od 2014 r. i do tej pory zrealizowano kilkadziesiąt projektów. Dlaczego jest szybsza? Gdyby psiarze zgłosili pomysł wramach budżetu partycypacyjnego, dopiero teraz mogliby na niego głosować, awrazie wygranej na realizację czekaliby do jesieni 2018 r. Zamiast tego wzięli się do roboty. Inicjatywa różni się od BP tym, że mieszkańcy muszą wnieść wkład własny. Ale nie musi być pieniężny, wystarczy praca.
Wurzędzie dzielnicy Mokotów przyjęli ich z otwartymi ramionami. – Okazało się, że pan, z którym rozmawialiśmy, też ma psa, i naczelnik też – wspomina Małgorzata.
Psy psami, ale porządek wrachunkach musi być. Monika Chrobak-Budzińska, rzeczniczka urzędu, podaje rozliczenie projektu: – Koszt przedsięwzięcia to 46520zł, zczego połowę pokrywa miasto, apołowę inicjatorzy. Dotąd z budżetu miasta wydano 6960zł – to koszt zakupu roślin do utworzenia wokół wybiegu żywopłotu. Miasto zobowiązało się także do jednokrotnego koszenia terenu wybiegu wtrzecim kwartale roku i opróżniania kosza na śmieci. Koszt realizacji zobowiązań po stronie miasta wynosi 22 500zł.
Wnioskodawcy zaś zobowiązali się do świadczenia pracy społecznej wwymiarze 434 osobogodzin ołącznej wartości 13 120 zł, świadczenia rzeczowego wpostaci wkładu 10900 złotych – wylicza rzecznik.
W ramach osobogodzin kilka weekendów sprzątali lasek ze śmieci. Wyszło kilka kontenerów. Wtedy na osiedlu zaczęto plotkować, że deweloper kupił teren albo powstaje tu dom weselny. – Dzięki temu interesowało się coraz więcej osób i do nas dołączało – wspomina Małgorzata.
Każdy robił, co potrafi. Pani architekt krajobrazu przygotowała projekt zieleni, graficzka zaprojektowała logo i tablicę, ktoś zorganizował żwir na ścieżkę, ktoś koszulki z nazwą grupy, a pan Marek oprócz labradora ma też firmę budowlaną i to on wszystko buduje.
Zamiast profesjonalnego sprzętu do agility zrobili slalom z drewnianych żerdzi, za tunel dla psów służy duża rura przysypana ziemią i sianem, zamiast ławek mają kilka drewnianych kłód do siedzenia.
Ratusz ma jeszcze zamontować dwie latarnie. Aoni zastanawiają się, co dalej. – Wszystko już gotowe i pierwszy raz od dawna nie mamy co robić – mówi Przybylik-Kucharska, gdy rozmawiamy wczwartek. – Z drugiej strony jest długi weekend, a nikt z nas nie wyjechał. Nie musimy, bo mamy już swoje miejsce – dodaje jej koleżanka.
Nie mieli gdzie się spotykać z psami, więc sami zrobili sobie park. Na Sadybie otwarto właśnie pierwszy skwer dla psów zrobiony przez mieszkańców we współpracy z dzielnicą.