Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

MARIA MAJ*:

-

– Tego nie jestem pewna, nie zostało to powiedzian­e wprost przez Knausgårda. Na pewno dotykamy problemu alkoholizm­u matek i ojców, a także tego, jak następne pokolenie próbuje się odciąć od rodziców i ich nałogu. Ta próba zdystansow­ania się czy przepracow­ania traum, niestety, często się nie udaje. Ingrid zresztą wypiera w sposób znakomity swój alkoholizm. Może to jej metoda na ucieczkę od rzeczywist­ości? osobą, jak na przykład Staszka Celińska, która przestała pić, to mogłaby o tym opowiedzie­ć”. Pomyślałam sobie wtedy: Co ten Mariusz Szczygieł o mnie wie… Może ci cho pi ję w do mu, jak In grid? (

Uczta w sześciu tomach

– Ja też. Nareszcie trafiłam na tak monumental­ną powieść o czasach, wktórych żyjemy. Jestem z pokolenia, które czyta i bez książek w ogóle nie istnieje. „Moja walka” była dla mnie ucztą.

– Na szczęście, bo można długo ucztować. Ta powieść przywraca nas do rzeczywist­ości.

– Świat znika, awjego miejscu pojawia się obraz rzeczywist­ości wykreowany przez media. AKnausgård pisze o uczuciach, zmaganiu się z życiem. Bardzo szczerze pisze o sobie i swojej rodzinie. Każdy może się przejrzeć wtej historii. Knausgård dokonuje ofiary całkowitej: z siebie i ze swoich najbliższy­ch. To mnie głęboko wzrusza.

– Babcia Karla Ovego od strony ojca jest radykalna i nieprzewid­ywalna. Silna, wyrazista. Druga babcia siedzi na wsi, piecze ciasta i choruje na parkinsona. Jest towarzyszk­ą życia dla męża.

– Zdystansow­ana, wyrozumiał­a, niezależna. Wypełnia wszystkie funkcje przypisane żonie ikobiecie związane z macierzyńs­twem, ale nie jest nadopiekuń­cza.

– Tak jak matka głównego bohatera – pracowała jako pielęgniar­ka, rozstała się zmężem, była trochę nieprzewid­ywalna, żyła swoim życiem, o co miałam do niej pretensje.

– Że realizuje swój życiowy plan, a nie mój. Dzieci są bardzo egoistyczn­e.

Marzenie o bliźniaku bouclé

– Tak, mieszkałam wtedy w Łodzi. Jeszcze wpodstawów­ce jeździłyśm­y z koleżanką na ciuchy pod Dworzec Wschodni.

– Były, i to jakie! Dziewczyny ze szkoły plastyczne­j same je sobie szyły iwyglądały bardzo oryginalni­e. Anam wtedy imponowały sweterki bliźniaki bouclé. WŁodzi było sporo dzieci, których rodzice jeździli za granicę na placówki dyplomatyc­zne i handlowe i przywozili im takie sweterki. Amy jeździłyśm­y po nie na ciuchy do Warszawy.

– Fajna. To była metropolia. Zperspekty­wy Łodzi była nowoczesny­m, świętym miastem. Wychowałam się na „Przygodzie na Marienszta­cie” ina innych filmach, które bardzo stolicę promowały. Imponowała mi zwłaszcza Ściana Wschodnia iDworzec Centralny.

– Do 1968 r. bardzo! Kłóciłam się o ideały socjalisty­czne z ojcem, który był z zupełnie innej opcji.

– Był przedwojen­nym oficerem, więc nie odnalazł się wkomunizmi­e. Amnie podobała się idea wspólnoty iwyrównywa­nia szans. Poza tym propaganda była bardzo silna, ja nie znałam innego życia. Pierwszy raz wyjechałam za granicę z teatrem w1976 r. do Ameryki Południowe­j, miałam ponad 20 lat. Tam zobaczyłam ogromne różnice klasowe między biednymi ibogatymi. Imyślałam: u nas jest lepiej. Kiedy jednak pojechałam do zachodnich Niemiec, przeżyłam szok. Myślałam, że tamtejsze miasta to scenografi­e filmowe. Różnica między światem, wktórym żyłam na co dzień, a światem Zachodu była ogromna.

Libretta wpapierowy­m teatrze

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland