Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
UCZĄC SIĘ OD PUSTKI
Organizatorzy festiwalu Warszawa w Budowie, chcąc uzmysłowić mieszkańcom stolicy skalę projektowanego założenia urbanistycznego, postanowili zastosować powszechną wSzwajcarii praktykę montowania na terenie inwestycji instalacji typu „baugespann”. Na placu stanął szereg 26-metrowych tyczek odpowiadających wysokością niezrealizowanym jeszcze budynkom. Działaniom tym towarzyszy toczący się właśnie konkurs na zagospodarowanie Placu Centralnego, którego wyniki poznamy jeszcze wtrakcie festiwalu. dzialna za projekt zagospodarowania nowojorskiego Times Square, która wmyśl zasady „lighter, quicker, cheaper” (lżej, szybciej, taniej) bada użyteczność pomysłów na ożywienie przestrzeni publicznych. Jak wygląda to wpraktyce? Na placu rozstawia się na przykład tanie, przesuwne krzesła, aby zobaczyć, gdzie najchętniej siadają jego użytkownicy, montuje kino plenerowe, zamyka na jakiś czas ulice dla ruchu samochodowego, zastępując je tymczasowymi ogrodami społecznościowymi czy stołami do gry w piłkarzyki.
Potencjał takich działań świetnie wykorzystał projekt „Plac Defilad”, który ożywił Płytę Główną bez konieczności wznoszenia wielkich i kosztownych konstrukcji, inwestując przede wszystkim wwydarzenia i ludzi. Wystarczyło postawienie długiego stołu, prostej sceny i drzew wdonicach, aby plac dotychczas jedynie przechodni stał się przestrzenią, do której przychodzi się celowo. Być może warto byłoby wpodobny sposób badać program przyszłego Placu Centralnego? Rozmowa otym, czy na placu ma się znaleźć zieleń, czy nie staje się wtórna wobec pytania o to, komu i do czego ma on właściwie służyć. Czy wszyscy będą mogli korzystać z niego wjednakowym zakresie? Czy bezdomni będą mogli przysypiać na ławkach przed Muzeum Sztuki Nowoczesnej?
Przestrzeń placu Defilad przepełniona jest paradoksami. To chyba najbardziej zaprojektowane miejsce wWarszawie, a mimo to od lat pozostaje niezagospodarowane. Gombrowicz pisał, że ciągła ucieczka przed formą na końcu i tak prowadzi do formy. Miejmy nadzieję, że dyskusja, którą na nowo rozpoczyna festiwal Warszawa wBudowie, jest kolejnym istotnym krokiem do jej wykrystalizowania.
Czy bezdomni będą mogli przysypiać na ławkach przed Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Czy bycie matką niepełnosprawnego dziecka jest jak nieustanna walka na siłowni? „Całe życie w dresach” to monodram Justyny Tomczak-Boczko, w którym aktorka opowiada o osobistym doświadczeniu bycia mamą niepełnosprawnego Jeremiego.
Jeremi, zanim się urodził, zaraził się wirusem cytomegalii. Cierpi na małogłowie i kilka innych poważnych schorzeń. Nie mówi, nie siedzi, widzi i słyszy, ale nie potrafi chwycić zabawki. Jego mamą jest Justyna Tomczak-Boczko, która postanowiła opowiedzieć wspektaklu o trudnym doświadczeniu macierzyństwa.
Miejscem akcji monodramu jest siłownia. Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem jest przede wszystkim nieustannym wysiłkiem fizycznym. Główna bohaterka mówi: „Ja cały czas jestem w dresach. Mam dresy wyjściowe idresy domowe. Te kupiłam za 150 zeta, tamte za 15 wPepco. Nie chodzę w nich nawet do najbliższej Biedronki”.