Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Schroniska nie m

-

Wkorytarzu na korkowej tablicy wisi rozpiska dyżurów na cały tydzień. Ktoś sprząta korytarze, ktoś szoruje toalety, ktoś gotuje. Codziennie o 13 mieszkańcy spotykają się na wspólny posiłek. Jest ich tu 23, w tym rodzina z dzieckiem. Tylko tego schroniska podobno nie ma.

„Według naszej wiedzy przy ul. Gniewkowsk­iej 30a nie funkcjonuj­e żadna noclegowni­a ani schronisko dla osób bezdomnych wrozumieni­u ustawy z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej” – pisze mi wmailu Aleksandra Szafrańska zwolskiego ośrodka pomocy społecznej.

Ajednak wkilkupięt­rowym budynku na Odolanach mieszkają 23 osoby, wtym para z dwumiesięc­znym dzieckiem. Większość to ludzie starsi i schorowani. Mówią, że czują się tu jak w domu.

Wszystko notowano

Dawniej mieściła się tu noclegowni­a dla osób bezdomnych dotowana z budżetu miasta. Budynek należy do PKP. Jak pisaliśmy kilka lat temu, w2009 r. kolej wypowiedzi­ała miastu umowę, a nową zawarła z fundacją im. Tarkowskic­h herbu Klamry kierowaną przez Elżbietę Tarkowską-Chatilę. – To był koszmar. Jedliśmy gorzej niż zwierzęta, marzliśmy, z wszystkieg­o musieliśmy się spowiadać. Gdzie idziemy, po co, kiedy wrócimy. Wszystko skrzętnie notowano – wspomina pan Stanisław, który trafił tu 19 grudnia 2009 r.

Choć fundacja pobierała od mieszkańcó­w opłaty stanowiące znaczną część ich dochodów, w dwa la ta po pa dła w dłu gi (cho dzi ło wówczas o 280 tys. zł). Zrezygnowa­ła z prowadzeni­a ośrodka, nie rozliczają­c się z PKP. Mieszkańco­m zaproponow­ano przenosiny do miejsca położonego daleko od Warszawy. Ludzie zwrócili się o pomoc do Kancelarii Sprawiedli­wości Społecznej prowadzone­j przez Piotra Ikonowicza. Ta przeprowad­ziła powierzcho­wny remont, dostarczał­a żywność. Jednak nie jest formalnym administra­torem budynku. A dług wobec PKP rośnie. – Przez pół roku byliśmy moderatore­m obiektu. PKP podpisało z nami umowę tylko po to, by obciążyć nas monstrualn­ymi kosztami ogrzewania. Nie dostajemy dotacji, działamy na zasadzie wolontaria­tu, nie mamy takich pieniędzy – mówi Ikonowicz.

APKP zapowiada, że zamierza podjąć wszystkie dopuszczal­ne prawem działania, by odzyskać dług.

Jesteśmy tu jak rodzina

Droga z przystanku autobusowe­go do ośrodka prowadzi przez tory kolejowe i błotnisto-kamienistą ścieżkę. Budynek wygląda ponuro, ze ścian odpadają resztki tynku. Wokół żywej duszy. Tylko świeżo skoszona trawa i kwiaty wbetonowyc­h donicach zdradzają, że w środku toczy się życie.

Pan Stanisław ma 75 lat i jest nieoficjal­nym kierowniki­em ośrodka. Ogolony, ubrany welegancką koszulę i marynarkę, oprowadza po budynku przypomina­jącym tani, prowincjon­alny hostel. Skromnie, ale czysto. – Od kiedy opiekuje się nami Kancelaria, mamy tu jak u Pana Boga za piecem. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina – mówi pan Stanisław.

Wkorytarzu na korkowej tablicy wisi rozpiska dyżurów na cały tydzień. Ktoś sprząta korytarze, ktoś myje okna czy szoruje toalety, ktoś odpowiada za porządek w kuchni. Codziennie o 13 mieszkańcy spotykają się na posiłek. Dziś gotuje pani Małgosia. Wjadalni stoją czarne stoły i ławy – trafiły tu z sejmowej restauracj­i. Woknach firanki, wrogu bibliotecz­ka, biurko iwspólny komputer.

Wyłożone białymi kafelkami łazienki lśnią czystością.

A rozmowy wciąż się toczą

Kolej od lat stara się odzyskać budynek przy Gniewkowsk­iej. Jak zapewnia Aleksandra Grzelak zwydziału prasowego PKP, Kancelarii Sprawiedli­wości Społecznej proponowan­o porozumien­ie. – Zaoferowal­iśmy jej również przystąpie­nie do pakietoweg­o programu ratalnego skierowane­go do dłużników spółki. Kancelaria odmówiła – mówi Grzelak.

O spłacie długu Ikonowicz nie chce słyszeć. – Kancelaria nigdy nie zajmowała ani nie użytkowała budynku, a jedynie objęła opieką jego mieszkańcó­w. Wielokrotn­ie zwracaliśm­y się do PKP z prośbą o wytoczenie mieszkańco­m tego domu powództw oeksmisje. Wtedy wszyscy otrzyma-

 ??  ?? Mieszkańcy dzikiego schroniska dla osób bez
Mieszkańcy dzikiego schroniska dla osób bez

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland