Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
RYNSZTOKOWY DOPING ZNIECHĘCA DO LEGII NORMALSA
Na parkiet „kibice” spojrzeli dopiero w czwartej kwarcie, gdy rzuty wolne wykonywał zawodnik zGliwic. Obrzucili go stekiem przekleństw.
Brunetki i jej chłopaka już wtedy w hali nie było. Nie wytrzymali.
– Idziesz na mecz nie po to, by siedzieć w teatralnej ciszy albo oburzać się, bo z trybun raz na jakiś czas padnie brzydkie słowo. Sport to emocje. Ale takiego chamstwa w halach jeszcze nie było – twierdzi Tomasz Sobiech z serwisu PolskiKosz.pl.
Dla Legii, która po awansie pragnęła przyciągnąć do hali tzw. normalsów, to duży problem. Pojęcie „normalsów” funkcjonuje w środowisku od lat, pozwala odróżnić fanów, którzy mecze oglądają dla sportu, od zapalonych kibiców nie tyle kosza, ile klubu. „Wspierających” Legię niezależnie od tego, czy grają piłkarze, hokeiści czy koszykarze.
Właśnie oni przez lata „odrodzania się potęgi” – tak koszykarska Legia ochrzciła misję powrotu do ekstraklasy – zdominowali trybuny. Ale władze klubu pragnęły przyciągnąć także normalsów – sieroty po grającej dekadę temu o medale Polonii, graczy amatorskich lig, wyznawców NBA. Wszystkich, którzy po latach posuchy tęsknili za oglądaniem na żywo koszykówki na wysokim poziomie. – Wydaje mi się, że powstanie grupa kibiców legijnej koszykówki – mówił w 2014 r. Jarosław Jankowski, wtedy prezes Grupy Waryński, która jest sponsorem sekcji, dziś członek zarządu piłkarskiej Legii.
Władze chciały, by Torwar w 80 proc. wypełniali sympatycy koszykówki, ale ton nadawało 20 proc. fanów z „żylety”. Ci do koszykówki przenieśli nawyki ze stadionu piłkarskiego, które „normalsa” zniechęcają. Pierwszy w sezonie mecz obejrzało 3,5 tys. widzów. Ostatni nieco ponad 2 tys.
– Legia zebrała mnóstwo negatywnych opinii w internecie. W dłuższej perspektywie może odbić się to na frekwencji – uważa Sobiech. – Przy takich klimatach mecz nie jest fajnym pomysłem na niedzielne wyjście z dzieckiem czy dziewczyną. I już to jest porażką Legii jako klubu.
Szefowie klubu mogą zaklinać się, że robią wszystko, by przyciągnąć zwykłego warszawiaka na mecz. Na wychowanie sobie kibica mieli kilka lat, kiedy przebijali się z niższych lig do ekstraklasy. Teraz na zmiany nie ma już raczej co liczyć. Normals albo zaciśnie zęby, albo obejrzy przed telewizorem.