Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Przed sąd za znieważenie
Przed sądem stanął Damian R., którego prokuratura oskarża o znieważenie dwóch Jemeńczyków z powodu ich przynależności rasowej i wyznaniowej oraz zniszczenie baru. Jak wynika z aktu oskarżenia, Damianowi R. oraz jego koledze Oskarowi G. zarzucono, że 18 września 2016 r. weszli do baru zkebabem przy ul. Traugutta, po czym znieważyli pochodzących z Jemenu właścicieli baru ze względu na ich przynależność rasową iwyznaniową. Miały paść słowa obraźliwe typu „ciapaci”, „brudasy”. Napastnicy mieli grozić spaleniem baru, a ich właścicielom śmiercią. Zniszczyli wnętrze baru, wrzucając do niego metalowe wsady do koszy na śmieci i rozbijając ladę chłodniczą.
Jeden z oskarżonych – Oskar G. – w drodze mediacji zawarł z poszkodowanymi ugodę. W zamian – jeżeli sąd ugodę uzna – chce warunkowego umorzenia postępowania.
Z Damianem R. – mimo że brał udział w mediacji – do ugody nie doszło. Oskarżony w śledztwie przyznał się do winy, twierdził, że był to głupi wybryk popełniony pod wpływem alkoholu, którego by nie popełnił, gdyby był trzeźwy. Na sali sądowej przyznał się jedynie do zniszczenia mienia, nie przyznał się do znieważenia.
– Wyjaśnienia w śledztwie składałem pod presją, chciałem, aby to wszystko szybko się skończyło. Pani prokurator traktowała mnie jak najgorszego bandytę, na komendzie policjanci udzielali wskazówek, że najlepiej będzie się przyznać – mówił przed sądem. Przyznał, że używał słów wulgarnych, ale nie takich, które obrażałyby z powodu rasy czy wyznania.
– Jakich? – dociekał sąd. – „Kurwa”, „ciągnij się”, więcej nie pamiętam – przekonywał Damian R. Zjego relacji wynikało, że przyszedł zOskarem G. do baru ok. 4 nad ranem. Kolega zamówił posiłek, on tylko mu towarzyszył. Zauważył, że właściciele lokalu podśmiewają się z jednego z klientów, który był pod wpływem alkoholu, mieli go nagrywać telefonem komórkowym. To było punktem zapalnym do awantury, która się rozpętała. W szarpaninie, do której doszło, jeden z właścicieli baru użył gazu pieprzowego. Według Damiana R. klient, z którego mieli się wcześniej naśmiewać właściciele, miał stracić wtedy przytomność. On i kolega oraz trzeci mężczyzna, który do nich dołączył, wrócili do baru po około 20 minutach i wrzucili do środa wkłady od koszy na śmieci, rozbijając szklaną ladę.
Według Yunisa N. – jednego z właścicieli baru – Damian R. był trzeźwy i od początku agresywny, zwyzywał ich od ciapatych i brudasów, używał wulgarnych słów. Straszył, że ich zabije, pluł, próbował uderzyć pięścią. Przed ciosem uchroniła go pracownica, która stanęła pomiędzy napastnikiem a ofiarą. Yunis N. zapewniał, że nikt nikogo nie nagrywał telefonem, amężczyzna, który siedział przy barze, jest ich stałym klientem. Całe zajście zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu zainstalowane wbarze, nagrania z kamer właściciele baru przekazali policji.