Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
WIELKI BRAT Z BILETOMATU
Kamery są w autobusach, wwagonach metra (w każdym po trzy), w nowych tramwajach. Urzędnicy zapewniają: to dla bezpieczeństwa podróżnych. Jednak słychać też głosy niepokoju, że Wielki Brat patrzy. Ponadto fundacja Panoptykon, która zajmuje się ochroną prywatności, od lat przekonuje, powołując się na światowe badania, że wszechobecne kamery wcale nie poprawiają bezpieczeństwa.
Niedawno do fundacji zgłosiła się pasażerka (chce pozostać anonimowa), która interweniowała w sprawie kamer w automatach biletowych komunikacji miejskiej. Jest ich wWarszawie ponad 700. Podróżną zaniepokoił przede wszystkim brak na urządzeniach informacji o monitoringu oraz o tym, kto jest administratorem nagrań. A zgodnie z przepisami oochronie danych osobowych taka informacja powinna się na nich znaleźć.
Mennica kamer nie używa
Pasażerka najpierw zapytała oto wZarządzie Transportu Miejskiego. Tam usłyszała, że właścicielem automatów jest Mennica Polska (czerwone) i krakowska firma ASEC (żółto-niebieskie). I to te firmy odpowiadają za ich obsługę.
Zwróciła się zatem do nich. ZMennicy Polskiej dostała odpowiedź, że... automaty są fabrycznie wyposażone wkamery, które jednak nie są używane. Więc nie ma potrzeby, by informować o monitoringu i administratorze.
Podobne pytania pasażerka wysłała do firmy ASEC. Chciała też wiedzieć, ile razy wykorzystano nagrania. Poprosiła o udostępnienie polityki prywatności, regulaminu monitoringu i udzielenie informacji, gdzie te dokumenty są zamieszczone na stronie internetowej ASEC iZTM.
– Przedstawiciel firmy odpowiedział wbardzo arogancki sposób – nie tylko odmówił udzielenia odpowiedzi na pytania, twierdząc, że nie jest do tego prawnie zobowiązany, ale wdodatku postraszono pytającą policją – relacjonuje Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon, który zajął się sprawą. Iprzytacza fragment odpowiedzi firmy ASEC: „Zakładamy przy tym, iż nie jest [pani] osobą, która wielokrotnie zaklejała kamerę wjednym zautomatów, doprowadzając do jego uszkodzenia. Sytuacja ta została nagrana przez kamerę monitoringu i przekazaliśmy materiały do właściwej jednostki policji”.
– Naszym zdaniem to karygodne, żeby taką odpowiedź uzyskał obywatel, który chciał zwyczajnie zaczerpnąć informacji dotyczących działań firmy, która realizuje zadania publiczne na zlecenie ZTM. Poza tym firma ma obowiązek udostępnienia informacji o przetwarzaniu danych i polityce prywatności – mówi Wojciech Klicki.
ASEC nagrywa tylko twarz
WASEC zapewniają, że przygotowują kolejną odpowiedź na pytania pasażerki. – Otrzyma od nas wyczerpującą odpowiedź zgodną z obwiązującymi przepisami. Analizujemy, jakie informacje jej przekazać, bo nie możemy dzielić się wszystkimi – mówi Tomasz Boryczko zzarządu ASEC. Dodaje: – Uspokajam jednak, że nie przetwarzamy tych nagrań na bieżąco. Przekazujemy je tylko policji, jeżeli nas o to poprosi. Kamery, nie we wszystkich automatach, za każdym razem nagrywają twarz. Pasażerka miała obawy, że mogą nagrać numer PIN do jej karty. Zapewniam, że nie ma takiej możliwości. Monitoring wizyjny nie nagrywa numeru kart czy też kodu PIN z klawiatury.
Boryczko tłumaczy, że kamery wbiletomatach mają chronić przed aktami wandalizmu. – Wandale niszczą biletomaty. Zdarzyło się, że pod Warszawą ktoś wyrwał urządzenie razem zfundamentem. Życie zmusiło nas do poprawy zabezpieczeń – stwierdza.
– Ta historia pokazuje groteskowość sytuacji. Różne instytucje i firmy są ogarnięte modą na wzmacnianie nadzoru. Kupiono biletomaty zkamerami, a nikt się nie zastanowił, czy te kamery są rzeczywiście potrzebne. Widzę wzrastającą tendencję do monitoringu w przestrzeni publicznej. Już nawet kupno biletu wiąże się z tym, że jesteśmy nagrywani – komentuje Wojciech Klicki.
Ochrona przed wandalami, a może zbyt daleko idąca ingerencja w prywatność? Kamery w biletomatach wzbudzają niepokój. – Co się dzieje z tymi nagraniami? – pyta pasażerka