Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Dyktat przewodniczących
Właśnie uprawomocnił się wyrok wojewódzkiego sądu administracyjnego w sprawie Lucyny Wnuszyńskiej, dzielnicowej radnej na Białołęce. Jej mandat wiosną wygasił wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera (PiS). Sąd odrzucił jego argumentację. Werdykt był miażdżący, wojewoda nawet nie odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Wradzie Białołęki od miesięcy panuje permanentny pat, wszystkie głosowania kończą się wynikiem 11:11. Tyle samo mandatów mają bowiem współpracujący radni PiS-u iRazem dla Białołęki oraz tworzący drugi blok radni PO i Inicjatywy Mieszkańców Białołęki. Wnuszyńska z IMB jest języczkiem uwagi, rozstrzygającym głosem w radzie.
Radna bez głosu
Wnuszyńska obejmowała mandat w środku kadencji. Jednak przewodniczący rady Wiktor Klimiuk (PiS) nie uznaje jej wyboru. Twierdzi, że za późno złożyła ślubowanie, dlatego w głosowaniach nie liczy jej głosu. Inaczej straciłby stanowisko, bo PiS już od dawna nie ma większości na Białołęce. Współpracujący niegdyś z tą partią lokalni działacze zmienili sojusz i są teraz koalicjantami PO.
Klimiuk już w październiku zapowiedział, że wyroku nie uzna. Brnie wpiętrową interpretację, że sąd nie zgodził się tylko zwygaszeniem mandatu radnej, a nie zajął się kwestią, czy radny może złożyć ślubowanie po czasie, i powinno to być przedmiotem osobnego procesu.
– To kuriozum, patologia – zżymają się radni PO z Białołęki. Zwracają uwagę, że przewodniczący rady jest bezkarny – w świetle przepisów nie jest urzędnikiem, więc nie można postawić mu zarzutu onadużyciu uprawnień na szkodę interesu publicznego. Sprawą próbowali zainteresować prokuraturę, ta jednak nie dopatrzyła się złamania prawa. Podobnie zresztą prokuratorzy zareagowali na zawiadomienie złożone przez PiS w sprawie przewodniczącej rady Ursynowa Teresy Jurczyńskiej-Owczarek, która złamała statut dzielnicy, nie zwołując sesji przez ponad cztery miesiące (przy biernej postawie koalicyjnej PO).
Bemowo czeka na walentynki
Aż na kwartał sesję przerwał także Marek Cackowski (PiS), przewodniczący rady Bemowa. W ten sposób uciekł przed odwołaniem ze stanowiska. W tej dzielnicy rządziła „techniczna” koalicja PiS-u, PO i lokalnego komitetu Bemowska Wspólnota Samorządowa. BWS porzuciła koalicjantów isformowała nową większość wraz zdwoma klubami współpracującymi z Jarosławem Dąbrowskim, dawnym wieloletnim burmistrzem dzielnicy. Po przerwaniu przez Cackowskiego sesji radni wznowili ją na własną rękę, twierdząc, że może to zrobić najstarszy radny. Odwołali przewodniczącego rady oraz burmistrza Michała Grodzkiego (PiS). Stołeczny ratusz uchylił te uchwały, twierdząc, że mają wady prawne, a na Bemowie trwa przerwa w sesji.
Działacze Platformy mimo zaproszeń nie chcą dołączyć do nowej koalicji, bo musieliby współpracować z Dąbrowskim, którego kilka lat temu wyrzucono zPO, stawiając mu zarzuty nieetycznych działań. Jeden z działaczy bemowskiej Platformy zapewnia jednak, że do lutego (sesja ma zostać wznowiona wwalentynki) uda się jego partii uciułać nową większość, opartą na PiS-ie i grupie radnych wybranych z listy PO, którzy na początku kadencji zdradzili partię i poparli Dąbrowskiego.
Wostatnim czasie Prawo i Sprawiedliwość straciło większość w radach trzech dzielnic. Wkażdej z nich przewodniczący rady nadużywają prawa do przerywania sesji, ratując się przed odwołaniem ze stanowiska.
Włochy nie do odbicia
Pesymistycznie za to Platforma ocenia swoje możliwości we Włochach. Wgrudniu doszło tam do politycznego trzęsienia ziemi: burmistrz Michał Wąsowicz został wyrzucony z PiS-u pod zarzutem „kontestowania programu partii”. Mało tego, Prawo i Sprawiedliwość straciło większość w radzie dzielnicy, bo rozpadł się klub współpracującej z PiS-em Wspólnoty Dzielnicy Włochy. Tam też ogłoszono przerwę w sesji (do 17 stycznia), aopozycja wznowiła obrady na własną rękę przy wsparciu radnego seniora i odwołała przewodniczącego rady Andrzeja Krupińskiego z PiS-u. Tej uchwały ratusz jak dotąd nie unieważnił.
Mimo to działacze Platformy nie wierzą w możliwość odbicia Włoch. – Tam już kilka razy lokalni działacze kłócili się z PiS-em, a potem się godzili. Może po wyborach... – machają ręką.