Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Niedziela w sklepach spokojna i wolna
– Umnie wŚródmieściu wszystkie małe sklepy osiedlowe są otwarte. Pozamykali tylko duże – mówi młody mężczyzna, który na ul. Książęcej wsiada z dzieckiem i małym psem do autobusu. W ręku trzyma wypchaną foliówkę. W środku kilka piw i czipsy.
Przejeżdżamy obok Dworca Centralnego, gdzie normalnie działa supermarket Biedronka. Korzysta z jednego z wyjątków w ustawie, która obowiązuje od początku marca – otwarte mogą być placówki, które obsługują podróżnych. Państwowa Inspekcja Pracy uznała, że te warunki wWarszawie spełniają dwa sklepy tej sieci – na dworcach Centralnym iWschodnim. Pozostałe supermarkety muszą być zamknięte, tak jak wświęta. Osiedlowe mogą działać, jeśli za ladą stoi właściciel lub jego krewni.
Wczoraj w południe Biedronka na Centralnym wcale nie przeżywała jednak oblężenia. – Przestrzegali, że zjedzie się tu cała Warszawa, a od rana jest dość spokojnie – oceniała kasjerka.
Przed wyjściem ze sklepu młode małżeństwo z Ukrainy z trudem dopycha plecak – kupili wędliny, wodę, ponad kilogram bananów. – Ciężko pracujemy przez cały tydzień i tylko wniedzielę mamy czas na zakupy. Bardzo nam się ten nowy zakaz nie podoba. Musieliśmy tu przyjechać z Bielan, u nas wszystko zamknięte – narzekają.
Pustkami świeci po sąsiedzku centrum handlowe Złote Tarasy. Trochę ludzi jest tylko przy wejściu, idą do strefy gastronomicznej. Wniedziele restauracje mogą być otwarte, ale wZłotych Tarasach część z nich była wczoraj nieczynna.
W Biedronce na Dworcu Wschodnim nieduże kolejki. Klienci przyjechali tam z daleka. – Robiłam zakupy w sobotę, ale zapomniałam kartofli. Niedzielny obiad bez kartofli – jak to wygląda? – mówiła pani Monika, księgowa z Grochowa. Dodała: – Co niedzielę chodziliśmy na spacer do Lidla.
– Pomyśl o ludziach, którzy muszą pracować w niedzielę, a chcieliby posiedzieć z rodziną – strofowała ją koleżanka.
– W sobotę wszyscy kasjerzy wmojej osiedlowej Biedronce psioczyli, na czym świat stoi. Mówili, że woleliby pracować w niedzielę, niż wracać w sobotę nocnym autobusem – zaobserwowała pani Katarzyna z Muranowa. Bo ruch w sklepach przeniósł się z niedzieli na sobotę. Tak było np. w Tesco na Gocławiu, gdzie do kas tworzyły się kilkunastoosobowe kolejki.
– W Lidlu na Grochowskiej też były takie tłumy. Zawsze robiliśmy zakupy wweekend, bo tylko wtedy mamy czas. Nie podoba nam się zakaz handlu w niedzielę – mówił pan Andrzej zWawra, który na sobotnie zakupy wybrał się z żoną Krystyną.
Więcej osób spotkaliśmy też tego dnia w centrum handlowym Blue City na Ochocie. – W porównaniu z normalną sobotą notujemy obroty wyższe o jakieś 30 proc. – usłyszeliśmy od pracownika jednego ze sklepów branży chemicznej. Zakaz handlu będzie obowiązywał także w najbliższą niedzielę 18 marca.
Za nami pierwsza niedziela z zakazem handlu. Spośród dużych sklepów otwarto dwie dworcowe Biedronki. Tłumów nie było.