Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CZY RZĄD ZBUDUJE OSIEDLA KOSZMARY?
niemal koniec urbanistyki wPolsce. Planowanie miejscowe doskonałe nie jest, a zwłaszcza doskonali nie są radni, którzy plany uchwalają… albo ich nie uchwalają. A jednak to właśnie w trakcie uchwalania planów urbaniści mogą wpłynąć na kształt inwestycji mieszkaniowych, a mieszkańcy mogą wywierać nacisk, żeby uratować szansę na tereny zielone, usługi czy funkcje społeczne. Wychodzi różnie, o czym ostatnio przekonali się mieszkańcy Żoliborza. W ostatni czwartek radny Platformy Obywatelskiej Michał Czaykowski bez uzasadnienia przełożył „na później” przyjęcie planu dla Żoliborza Południowego. Ten plan może uratować ostatnie tereny zielone, na które zakusy mają deweloperzy. Presja mieszkańców w starciu z presją lobby deweloperskiego nie zawsze okazuje się silniejsza, ale… gdy plany przestaną obowiązywać, nie będzie nawet na co naciskać. Procedura planowania zakłada przynajmniej obowiązkowe konsultacje i udział (choć za mały) mieszkańców. Teraz, cytując klasyka, „nie będzie niczego”.
Jeszcze inny cytat ważny w kontekście planów rządu PiS. „Obecne prawo niestety nie zapobiega inwestycjom mieszkaniowym w szczerym polu, odciętym od komunikacji, szkół i przedszkoli i nawet podstawowej infrastruktury technicznej. Takie mieszkania szybko zamiast mieszkaniami marzeń stają się koszmarem. (…) Zasługujemy na to, aby nasze miasta i miasteczka stanowiły spójną całość, do domu każdego docierała sprawna komunikacja publiczna, a szkoły i przedszkola pojawiły się tam, gdzie powstają nowe osiedla”. To nie fragment książki Filipa Springera ani manifestu ruchu miejskiego, ale… exposé premiera Mateusza Morawieckiego. Za chwilę mija 100 dni jego rządów. Wiadomo, że z obietnicami z exposé wychodzi różnie. Ale takiego numeru, żeby przed upływem 100 dni przedstawić ustawęidącą w dokładnie przeciwnym kierunku niż obietnice, nie wykonał chyba jeszcze nikt.
Prawdziwe cele specustawy są dwa. Pierwszy: rząd ma kłopoty, więc słupki pokazujące liczbę nowo budowanych lokali (w tym tych z rządowego programu „Mieszkanie+”) muszą rosnąć. Nieważna jest ich jakość, nieważne, że po roku mieszkania w miejscu bez szkoły i zieleni, będąc skazanym na codzienne wielokilometrowe dojazdy własnym autem, niejeden zapyta: „Panie premierze, jak żyć?”. I cel drugi, równie jasny: by branża deweloperska dalej kwitła. Rację miał Piotr Ikonowicz, gdy alarmował, że lobbyści przejęli program „Mieszkanie+”. Tym razem branża będzie kwitnąć już nie dzięki rządowym dopłatom do kredytów hipotecznych ( jak za PO), ale dzięki drastycznym ułatwieniom, które znacznie obniżą koszty przygotowania inwestycji i pozwolą wycisnąć każdą złotówkę z każdego metra terenu. Bo przy planach miejscowych deweloperzy musieli te metry „marnować” na zieleń i szkoły.
Jeśli ustawa przejdzie w tym kształcie, to premier Morawiecki powinien przy tej okazji wystąpić z krótkim exposé: „Zarządzam chaos przestrzenny na terenie całego kraju”. A efekty będziemy musieli niestety odkręcać przez dziesięciolecia.