Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
REGUŁY GRY W MIASTO
Wponiedziałek zapadł wyrok wprocesie, który Janowi Śpiewakowi, aktywiście, prezesowi stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, wytoczył Wojciech Bartelski (PO) – dziś prezes Tramwajów Warszawskich, awcześniej – wieloletni burmistrz Śródmieścia. Poszło osłowa, których Śpiewak użył w lipcu ubiegłego roku. Zwołał wtedy konferencję, na której dowodził, że wnioskując oprzeniesienie szkoły na Twardej, Bartelski jako burmistrz dzielnicy poszedł na rękę kupcom roszczeń. Mówił zcharakterystyczną dla siebie wiecową swadą. Sugerował, że Bartelski mógł działać w „zorganizowanej grupie przestępczej”. Na swoim profilu facebookowym pisał, że odsłonił się „mafijny układ, który trząsł przez ostatnią dekadę stolicą, przejmował najlepsze grunty w mieście iwywalał ludzi na bruk (...) Bartelski, burmistrz Śródmieścia, działa w porozumieniu zaferzystą Maciejem M.”. Zapowiedział złożenie doniesienia do prokuratury. Doniesienie rzeczywiście złożył, ale nie było w nim już zarzutu działania wzorganizowanej grupie przestępczej. Ze swojego profilu facebookowego wykasował słowa o„mafijnym układzie”. Prokuratura jak dotąd żadnych zarzutów Bartelskiemu nie postawiła.
– Zdaję sobie sprawę ztego, że zakres ochrony dóbr osobistych polityka jest ograniczony, ale nie na tyle, by zarzucać mu przestępstwo najcięższego kalibru: udział w zorganizowanej grupie przestępczej – relacjonował słowa Wojciecha Bartelskiego wygłoszone na rozprawie na początku kwietnia dziennikarz „Stołecznej” Wojciech Karpieszuk.
– Celem konferencji nie było oskarżenie Wojciecha Bartelskiego oudział wzorganizowanej grupie przestępczej, a poinformowanie dziennikarzy ozłożeniu zawiadomienia do prokuratury. Przyniosło ono efekt, bo prokuratorzy badają sprawę – stwierdził Jan Śpiewak. Przekonywał, że nie sugerował, by Wojciech Bartelski przyjął łapówkę. Twierdził, że sformułowania o „zorganizowanej grupie przestępczej” użył w znaczeniu potocznym, a nie kodeksowym.
Sąd wponiedziałek przychylił się do argumentacji Bartelskiego. Co prawda przyznał, że celem działania Śpiewaka było dobro publiczne, ale stwierdził też, że aktywista publicznie postawił zarzuty, na które nie miał dowodów ani nawet poszlak. Nakazał Śpiewakowi umieszczenie jednodniowych przeprosin na portalu TVN Warszawa (Bartelski żądał przeprosin iwpłaty 10 tys. zł na cel społeczny).
„Jestem jedynym warszawskim politykiem, który ponosi konsekwencje afery reprywatyzacyjnej” – skarżył się Śpiewak na swoim profilu facebookowym po wyroku. Zapowiedział złożenie apelacji.
Nie wiem, jak potoczy się apelacja, ani kiedy zapadnie wyrok. Śpiewakowi już zdarzyło się przegrać wpierwszej instancji proces wytoczony mu przez biznesmena Macieja M. w sprawie tzw. mapy reprywatyzacji, ale wdrugiej instancji wygrał.
Ale uważam, że poniedziałkowy wyrok był sprawiedliwy. I piszę to, pomimo że cenię aktywistów, wtym Jana Śpiewaka. Bez ich energii, zaangażowania i bezkompromisowości żylibyśmy w gorszym, mniej wygodnym mieście. Czasami trzeba huknąć pięścią w stół i powiedzieć: „tak być nie może”, żeby na jakiś problem otworzyć oczy mieszkańcom, radnym czy dziennikarzom.
Tak, aktywiści czasami przesadzają. W niektórych kwestiach szarżują z zarzutami, zdarza im się używać populistycznych, przesadnych sformułowań. To bywa irytujące, ale summa summarum jest potrzebne. Żyjemy w takich czasach, że potrzebne są krwiste „setki” icytaty, żeby przedrzeć się ze swoim komunikatem przez zalew tweetów iwpisów na Facebooku. Warto zaniepokoić się raz za dużo niż raz za mało, lepiej jest spojrzeć miejskim radnym na ręce raz za dużo niż raz za mało.
Ale muszą być pewne granice. Mam wrażenie, że sąd je trafnie zarysował. Moim zdaniem pozew Bartelskiego nie był „ brutalnym atakiem PO na wolność słowa i aktywistów ujawniających kulisy afery reprywatyzacyjnej”, jak przekonywał Karol Perkowski, wiceprezes Wolnego Miasta Warszawa, zapraszając dziennikarzy na proces. Bo nie ma wolności słowa bez odpowiedzialności za słowa.
Aktywiści miejscy są cenni dla miasta. Winteresie nas wszystkich jest to, by dać im dużą swobodę działania. Ale muszą być pewne granice. Dlatego uważam, że w procesie, jaki Wojciech Bartelski wytoczył Janowi Śpiewakowi, zapadł sprawiedliwy wyrok