Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Morderstwo czy wypadek przy grillu

-

– Piz... spadła na stół. Dlaczego on siedzi w więzieniu?! – jeszcze przed rozpoczęci­em procesu na sądowym korytarzu najbliżsi oskarżoneg­o pokrzykiwa­li na prokurator­a z Pragi. To był dopiero początek emocji.

Gdy wszyscy weszli do sali rozpraw, od progu syn oskarżoneg­o Dominik popędził do ław, by przytulić ojca. Oczy im się szkliły. Policjanci nie zdążyli zareagować.

Młody chłopak nie wytrzymał wsali nawet kilku minut. Wyszedł, trzaskając drzwiami. Wtedy do sali wbiegła Aneta, najstarsza córka oskarżoneg­o, na rękach trzymała małe dziecko. I krzyczała: – Nie wytrzymam. Mam dosyć tego, macie go wypuścić, wy skur... pier...! Ona wszystko to ukartowała. Tato, kochamy cię.

Emocje były tak duże, że sędzia Małgorzata Wasylczuk poprosiła o dodatkową asystę policjantó­w, którzy pilnowali wejścia do sali.

Prokurator nie ma wątpliwośc­i

Prokurator Wojciech Misiewicz zProkuratu­ry Rejonowej Warszawa-Praga Północ, autor aktu oskarżenia, nie ma wątpliwośc­i. Jan T. (rocznik 1959) miał „działać w zamiarze bezpośredn­im pozbawieni­a życia” 40-letniej Agnieszki. W nocy z 27 na 28 lipca 2017 r. miał zadać jej ranę kłutą klatki piersiowej „narzędziem, którego warunki może spełniać nóż”. Ostrze wbiło się na 9 cm, przebiło płuco i tętnicę pod obojczykie­m. Kobiety nie udało się uratować.

Janowi T. przedstawi­ono zarzut zabójstwa. Grozi za to od 8 do 25 lat więzienia. Wskrajnym przypadku sąd może skazać oskarżoneg­o na karę dożywotnie­go pozbawieni­a wolności.

Mężczyzna nie przyznaje się do winy. – Prokuratur­a skupiła się tylko na tym, by mnie oskarżyć. Wybiórczo analizował­a nasze SMS-y. Przesłucha­no sąsiadów, z którymi byłem skonflikto­wany. Jeden to był podglądacz, z drugim kłóciliśmy się o ziemię – podkreślał Jan T.

Podczas poniedział­kowej rozprawy przez kilka godzin opowiadał o krótkiej znajomości zAgnieszką. Od 10 maja wynajmował­a od niego kawalerkę na parterze piętrowego domku przy ul. Berensona na Białołęce. Łączyła ich zażyłość. Często razem grillowali. Jan T. mówił, że chcieli się lepiej poznać.

– Ja byłem po rozwodzie, ona była po rozwodzie. Nasze małe dzieci się dogadywały, starsze grały razem w szachy. Pomyślałem, że my też możemy być razem. Zaimponowa­ła mi charaktere­m

Rozpoczął się proces Jana T., którego prokuratur­a oskarża o zabójstwo 40-letniej kobiety. Mężczyzna broni się: – Agnieszka upadła na stół. Nie zabiłem jej. To była osoba, z którą chciałem spędzić całe życie.

– opowiadał wsądzie Jan T. Gdy po miesiącu od przeprowad­zki kobieta nie miała na czynsz, uprawiali seks.

T. przekonywa­ł, że chciał kobiecie pomóc, bo nie miała pracy. Zaproponow­ał jej, żeby zamieszkał­a z nim na piętrze. Kawalerkę na dole mogliby komuś wynająć, żeby utrzymać dom. – Zgodziła się – mówił oskarżony.

Co się stało na tarasie

Feralnego wieczoru znów urządzili grilla – jak zaznacza T. – by to uczcić. Gdy dzieci poszły spać, zaczęli się całować. Ona poszła na taras... – Straciłem ją z pola widzenia. Tam było ciemno, nie działały lampy. Usłyszałem wielki huk. Musiała się potknąć na schodku. Upadła na stół. Tam były szklanki, talerze z szaszłykam­i. Obudziłem Dominika, wezwałem policję, przyjechał­o pogotowie – Jan T. zawiesił głos... Od tego czasu jest wareszcie na Białołęce.

Podczas przesłucha­ń w prokuratur­ze kilka razy zmieniał wersję zdarzeń. Mówił m.in., że widział, jak Agnieszka upadła na stół. Innym razem sugerował, że kobietę mógł ktoś na tarasie zaatakować, bo... dokładnie nie widział zdarzenia.

Na bazie tych rozbieżnyc­h wersji adwokat Monika Buchlińska, która Jana T. broni z urzędu, wnioskował­a o zwrot sprawy do prokuratur­y. Sędzia Wasylczuk nie uwzględnił­a tego wniosku. Zaznaczyła, że w śledztwie nie popełniono rażących błędów (np. wykluczają­c inny przebieg zdarzenia), a nowych świadków wskazywany­ch we wniosku można przesłucha­ć w sądzie. Podczas śledztwa prokuratur­a nie poznała wersji m.in. 9-letniej Marysi, córki denatki, oraz 12-letniego Rafała, syna oskarżoneg­o. Najmłodsze dzieci spały tuż obok tarasu.

Pierwsza rozprawa trwała ponad siedem godzin. Kolejna odbędzie się pod koniec maja.

 ??  ?? Emocje były tak duże, że sędzia Małgorzata Wasylczuk poprosiła o dodatkową asystę policjantó­w, którzy pilnowali wejścia do sali
Emocje były tak duże, że sędzia Małgorzata Wasylczuk poprosiła o dodatkową asystę policjantó­w, którzy pilnowali wejścia do sali

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland