Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

MUNDIAL NA PODWÓRKU

- MARCIN ZEGADŁO

Ten starszy ma na imię Artem, młodszy to Rostek. Są braćmi. Pochodzą z Ukrainy, ich rodzice od jakiegoś czasu mieszkają wPolsce. Chłopców widuję na szkolnym boisku, gdzie często przychodzę z córką.

Artem to postawny, ciemnowłos­y dziewięcio­latek. Chodzi do polskiej szkoły, Rostek jest jeszcze wprzedszko­lu. Przychodzą na boisko grać w piłkę z polskimi chłopcami. Artem najczęście­j stoi na bramce. Porusza się leniwie, jest poważny i milczący. Ma na sobie dres, zktórego zdaje się wyrastać. Spodnie sięgają przed kostki, rękawy bluzy kończą się przed nadgarstka­mi. Rostek gra wataku, chociaż Tymek wciąż wysyła go na obronę. Rostek jest gadatliwy i impulsywny, a jego ubrania – trochę za duże. Najwyraźni­ej nosi ciuchy po Artemie. Co pewien czas polscy chłopcy pytają Artema, jak jest po ukraińsku „pole karne” albo „bramka”. Rostek śmieje się głośno, kiedy Tymek pyta go, jak jest po ukraińsku „dupa”.

Ksawery biegnie z piłką wzdłuż linii bocznej boiska, Rostek podstawia mu nogę. Faul. Polscy chłopcy biegną w kierunku Artema. Krzyczą, że Rostek fauluje, że robi to raz po raz. Że to niezgodne z zasadami. Artem zbliża się do brata, mówi mu coś do ucha. Rostek gestykuluj­e wproteście, za co Artem uderza go lekko w tył głowy.

Od czasu do czasu któryś z polskich chłopców krzyczy: „Podaj Ruskiemu! Podaj do Ruska!”. Wtedy Krzysiek tłumaczy mu, że to żaden „Rusek”, tylko Rostek, Ukrainiec. A to nie jest to samo, bo on był kiedyś z rodzicami na wakacjach w Chorwacji i tam jeden Chorwat mówił, że on jest Słowak, a on jest przecież Polakiem, więc Rostek jest Ukraińcem, nie żadnym Ruskim. Ten drugi mamrocze coś pod nosem. Wracają do gry.

Obserwuję ich imyślę sobie, o ile ciekawsze byłoby to miejsce, gdyby oprócz Artema i Rostka wpiłkę z polskimi chłopcami grali jeszcze Baruch i Chaim. I żeby ich ci polscy chłopcy pytali, co to jest czulent i jak jest w jidysz „rzut karny”. I żeby Rostek puścił długą prostopadł­ą piłkę do Barucha, ten podał do Tymka, aTymek wbił piłkę do bramki. Myślę sobie, jak byłoby ciekawie, gdyby rodzice Barucha i Chaima wspólnie z rodzicami Artema iRostka na szkolnym festynie częstowali się przysmakam­i rodzimej kuchni, aRostek wspinał się zTymkiem na pochyłą jarzębinę rosnącą przy szkolnym ogrodzeniu. Żeby to wszystko wydarzyło się w jakieś letnie popołudnie, w Polsce, jakby nigdy nie było żadnego Wołynia, a Treblinka była nikomu nieznaną osadą na prowincji. Taka mi się wymarzyła historia alternatyw­na. Taka Polska, zupełnie z innej opowieści. Otwarta, z potencjałe­m na „dom dla wszystkich”.

Tymczasem moja dwuletnia córka ukradła czyjemuś dziecku foremkę irozpaczli­wie usiłuje ukryć się znią wzaroślach. Artem wykonuje rzut wolny, Tymek szuka wolnej pozycji w polu karnym.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland